Będąc w rozsypce, człowiek nie myśli nad swoim zdrowiem. Człowiek nie myśli nad tym co zje, nie myśli o śnie, czy odpoczynku.
Myśli nad tym co wywołało tę rozsypkę.
Co stracił.
Co czuje.
I jak bardzo to boli.
Myśli jak wypełnić pustkę.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ciężko jest ją wypełnić.
Ale mimo wszystko czasami trzeba, zacisnąć zęby i iść do przodu.
A może w końcu uda się wypełnić tę pustkę.
I może nadejdzie lepsze jutro.
I może będzie lepiej...
Odwaga może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Czasem oznacza poświecenie własnego życia dla czegoś ważniejszego, dla drugiego człowieka. Czasem to rezygnacja ze wszystkiego, co znałeś, ze wszystkich, których kochałeś, w imię czegoś większego. Ale czasem coś zupełnie innego. Czasem oznacza, że mimo bólu zaciskasz zęby i każdego dnia na nowo podejmujesz wysiłek, mozolną pracę na rzecz lepszego jutra.
~~~
Chłopak zerknął na przybyszy i lekko się skrzywił, widząc tylko dwóch bezdomnych mężczyzn i jedną zakonnicę. Dlaczego nikt nie przyszedł na pogrzeb Pana Philipsa? Ktokolwiek. Jedynie jego towarzysze z którymi czasami rozmawiał, niedawno przybyli, by chociaż się pomodlić.
Kiedy uroczystość dobiegła końca, a wszyscy odeszli od krzyża, zasypanego ziemią, Peter klęknął, a w jego oczach zakręciły się słone łzy. Zawiesił granatową czapkę z daszkiem na krzyż i lekko się uśmiechnął. Może patrzy on na niego z góry? Może faktycznie jest tam lepiej? Może teraz jest mu dobrze? Może teraz jest w stu procentach szczęśliwy? Spełniony? Może czuje się dobrze i w końcu o nic się nie martwi?
Może faktycznie po śmierci jest lepiej?
– Byłeś Panie Philipsie dla mnie jak dziadek – jego dolna warga drgarła. – Byłeś jedyną osobą na której mi zależało. Byłeś jedyną osobą dzięki, której wciąż brnąłem do przodu i się nie poddawałem. Jak sobie dam bez Ciebie radę? – po policzkach, zleciało mu kilka słonych łez.
Głęboko oddychał, a jego ręce drżały.
Był taki bezbronny.
Był taki niewinny.
– Czy jest sens abym nadal utrzymywał się przy życiu, gdy Ciebie już nie ma? – zetarł rękawem bluzy łzy z policzków. – Czy jest sens?! – wybuchł niekontrolowanie. Nie panował nad swoimi emocjami.
–Dlaczego! Dlaczego świat mi to robi i odbiera ważne dla mnie osoby?! – krzyczał, nie zważając nawet uwagi na to, że na cmentarzu mogą być inne osoby. – Cholera! Każdy pieprzy o wrzechmocnym Bogu, zbawicielu, władcy. To dlaczego ten cholerny Bóg mi nie pomoże? Dlaczego zsyła na mnie tyle zła! Pieprzony stwórca! – warknął. – No chodź zbawicielu! Zmierz się ze mną, twarzą w twarz! Chyba, że się boisz! Może, aż tak jestem przesiąknięty złem do szpiku kości, że tchórzysz?! Pierdolony tchórz! – wyrzucał z siebie słowa, nawet nad nimi się nie zastanawiając. Spojrzał się w górę ze łzami w oczach, jakby mając nadzieję, że naprawdę ten niby "zbawiciel" się ukaże, ale gdy nic nie zobaczył oprócz białych chmur, prychnął, znów wlepiając wzrok w krzyż.
Zwiesił głowę, przegryzając wargę. Uspokoił swój oddech, a następnie wstał z ziemi.
– Przepraszam – szepnął i odszedł od grobu, wycierając policzki od łez.

CZYTASZ
Hope | Spiderman
FanficMożna byłoby się wydawać, że Peter był tylko dzieckiem, skorym do pomagania. Ale Peter był również bohaterem. I Był też po prostu za dobrym człowiekiem na ten okrutny świat. "A jeśli nadal krwawię, to mam szczęście, ponieważ większość moich uczuć s...