~1~

2.6K 58 7
                                    

Szedł mijając na ulicy rozmawiających mieszkańców Londynu.
- Przepraszam.- rzucił chcąc przejść między grupką ludzi. Ci grzecznie się przesunęli w jedną stronę, a Edmund ominął ich idąc wciąż przed siebie, aż skręcił do jednego z bliźniaków, gdzie mieszkali jego krewni. Wszedł do środka, po czym zdjął z ramion płaszcz i powiesił go na wieszak. Już z przedpokoju słyszał pomruki wuja wskazujące na jego popołudniową drzemkę. Wielki panicz, pomyślał sobie chłopak, po czym bez słowa udał się na piętro, gdzie wszedł do swojego pokoju, który dzielił z kuzynem. Bardzo irytującym w jego mniemaniu kuzynem. Zamarł w miejscu widząc grzebiącego w jego rzeczach Eustachego.- Czy ty właśnie...?- zaczął, na co chłopak odskoczył do tyłu zaskoczony jego przybyciem.
- Szukałem czegoś.- odpowiedział blondyn.
- W moich rzeczach?
- Nie muszę ci się tłumaczyć. Jestem u siebie i to pod każdym względem.- zauważył, a Edmund wziął głęboki oddech. Tak bardzo chciał nie raz mu przyłożyć, jednak znając jego charakter wiedział, że spotkałoby się to z histerią, a ostatnie rozmową z jego matką, która wierzyła we wszystko, co ten jej mówił. Pevensie podszedł do szafy, poprawiając rozwalone ubrania, po czym spojrzał gniewnie na kuzyna i wyszedł z pokoju, by udać się do pokoju Łucji.
- Jeszcze kilka tygodni, a wywalę go przez okno.- rzucił do siostry, która czytała książkę na łóżku.
- Kogo?- spytała zdziwiona.
- A jak myślisz? Grzebał w moich rzeczach. Jeszcze trochę, a będzie moczył się w moim łóżku.- stwierdził oburzony, a Łucja przybrała wymowny wyraz twarzy, który Edmund znał za dobrze. I jeszcze te słowa.
- Wiesz, że musimy tu być dopóki Zuza i Piotrek nie wrócą do Londynu. Nie jesteśmy pełnoletni, więc...
- Więc jesteśmy skazani na siedzenie w tym domu.- dokończył za nią chłopak, po czym usiadł na fotelu naprzeciwko siostry.- Zaczynam tęsknić za własnym pokojem.- stwierdził, na co Łucja wróciła do książki.
- Ja również.- powiedziała uszczypliwie dziewczyna, co spotkało się z westchnieniem Edmunda.
- Co czytasz?- spytał chcąc zmienić temat.
- Legendy nordyckie. Pani Spencer kazała nam je przerobić.- wyjaśniła, po czym spojrzała ku obrazowi na ścianie, który przedstawiał płynący na morzu statek.- Ciekawe jak tam jest. Czy nas pamiętają. Czy tęsknią.
- Z pewnością.- rzucił sarkastycznie Edmund wstając z fotelu i podchodząc do okna.- Nie sądzisz, że czas się usamodzielnić? Nie liczyć już na Piotrka, Zuze, czy nawet Aslana?
- Co masz na myśli?- zdziwiła się dziewczyna, jednak ten nie odpowiedział. Wiedziała o czym mówi, choć prawda zbyt ją bolała, by się z nią pogodzić.- Od kiedy nie ufasz Aslanowi? Przecież powiedział, że wrócimy.
- Ja nie nie ufam, a po prostu próbuje...ułożyć sobie życie tutaj, a ty ciągle liczysz, że znów znajdziemy się w Narnii. Nie sądzisz, że cztery lata to długo? Zbyt długo, żebyśmy mogli jeszcze...
- Nie. Ja wciąż wierzę, że tam wrócimy.- przerwała mu.- Przykro mi, że ty straciłeś nadzieję.- powiedziała, po czym opuściła pokój, zostawiając brata w samotności. Chłopak westchnął pocierając oczy. Za dużo słów. Za dużo. Po chwili wrócił do swojego pokoju, gdzie się położył i w mgnieniu oka zasnął mimo wczesnej godziny.

Bitwa. Krzyki. Dźwięk uderzanych o siebie mieczy. Edmund jechał na koniu pośrodku walczących mężczyzn, gdy ktoś zrzucił go na ziemię. Chłopak szybko się podniósł i złapał za pochwę, która była pusta.
- Edmundzie.- usłyszał, desperacji wypatrując miecza.- Edmundzie.
- Gdzie mój miecz?- spytał jakby sam siebie, choć wiedział, że ten ktoś go słyszy.
- Nie miecz jest ci potrzebny, a wiara.- wyjaśnił mu głos odbijający się w przestworzach. Wiedział, czyj jest ten głos. Wiedział, ale go nie widział.- Beze mnie twój miecz będzie głuchy, a atak spudłowany.
- Nie widzę cię, Aslanie.
- Owszem, ale czy to znaczy, że nie ma mnie przy tobie? Synu...

- Edmund!- usłyszał, na co się obudził, a widząc nad sobą siostrę, rozejrzał się po pokoju.- Za godzinę musimy iść na pociąg, chyba że chcesz się spóźnić.
- Za godzinę?- zdziwił się Edmund.- Ile spałem?
- Cały wczorajszy dzień oraz noc.- wyjaśniła, na co ten się podniósł i spojrzał na zegarek na ręce. Faktycznie, był ranek kolejnego dnia. Powinien po takim maratonie snu być wypoczęty, jednak było inaczej. Był zaspany i czuł, że jedynie kawa będzie w stanie mu pomóc. To był plus mieszkania w bogatym wujostwem. Nawet w czasie wojny mieli zapas takich smakołyków, jak prawdziwa kawa. W głowie chłopaka odtwarzany był jego sen, którego jednak nie chciał opowiadać siostrze. Może bojąc się tego, co od niej usłyszy, a może nie chcąc dać jej nadziei. Niemniej nic nie powiedział. Oboje się ubrali w mundurki, zjedli śniadanie, które w przypadku Edmunda składało się ze sporej ilości kofeiny, po czym wyszli z domu, nie żegnając się z ignorującym ich wujostwem. Bo kto by się przejmował dorosłymi prawie nastolatkami, którzy mieli być pod ich opieką? Na pewno nie Scrubbowie.

- Ej, panienko!- zawołał za Edmundem i jego siostrą znajomy chłopak. Ten sam, który uwielbiał poniżać Piotra, czy też się z nim bić. Z owego spotkania nie mogło wyjść nic dobrego.- Dalej bronisz karku braciszka?- spytał kpiąco, po czym szturchnął go w ramię, na co Edmund szybkim ruchem złapał go za kołnierz i pchnął na ścianę.
- Edmund!- krzyknęła zszokowana Łucja.
- Uderzysz mnie?- zdziwił się nastolatek trzymany przez zdenerwowanego Pevensie. Kilku gapiów zatrzymało się przy nich, czekając na rozwój wydarzeń.- No dalej, masz wielbicieli. Zrób to.- mówił, jednak Edmund ani drgnął patrząc gniewnie w oczy chłopakowi. Miał w głowie te kilka słów, które od rana nie dawały mu spokoju: Beze mnie twój miecz będzie głuchy, a atak spudłowany.- Zrób to! Uderz mnie!- krzyknął, na co brunet go puścił, poprawił torbę na ramieniu i ruszył przed siebie w stronę odpowiedniej sali.
- Co to było?- spytała doganiając go Łucja.
- Nic.- rzucił w odpowiedzi Edmund.
- Na prawdę chciałeś go uderzyć?
- Nie wiem.
- Edmund, co się z tobą dziś dzieje?
- Nic ja tylko...- urwał, gdy poczuł jak ktoś szturchnął go, a jego nogi odmówiły posłuszeństwa i runął prosto na schody, po których się stoczył. Nagle poczuł na zimno na policzku, a po chwili również miękki mech.
- Edmund! Nic ci nie jest?!- mówiła kucająca przy nim Łucja. Chłopak jednak zmarszczył brwi dotykając dłonią leśnej ściółki.- Edmund?
- Łucja?- spytał poważniejąc, po czym obrócił się na plecy przy pomocy siostry i rozejrzał po otaczającym ich lesie.- Łucja.
- Czy to...?- zaczęła zszokowana, jednak po chwili się zaśmiała.
- Jesteśmy w Narnii.- wywnioskował chłopak, wstając z mchu i strzepując z siebie ziemię.- Łucja, jesteśmy w Narnii.
- Mówiłam ci, że tu wrócimy. Mówiłam.- śmiała się dziewczyna, a chłopak razem z nią. Nie wierzył, a jednak tam był. W miejscu, gdzie wszystko było inne, lepsze. Gdzie on był lepszy.


Heeej
Jest pierwszy oficjalny rozdział, a teraz już z górki xd szczerze powiem, że ciężko było mi zacząć pisać i może to jeszcze trochę trwać biorąc pod uwagę, że książka jest prawie całkowicie wymyślona i nie mam oparcia w fabule, ale myślę, że jakoś sobie z tym poradzę ♥️🥰 zostawcie gwiazdkę i komentarz na zachętę

Opowieści z Narnii; Księżniczka Nessa | Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz