,,Czasami cisza prowadzi nasze umysły"
Słońce tego dnia musiało być naprawdę szczęśliwe skoro na dworze było 30°C. Przez okno w moim pokoju na piętrze można było zobaczyć nastolatki ubrane w krótkie szorty albo nie wiele zasłaniające topy. Nie ma się co dziwić, ponieważ pogoda zdecydowanie była dzisiaj sprzymierzeńcem wielu osób. Ja natomiast przygotowywałam się do szkoły zakładając czarne mom jeansy i dużą koszulkę z logiem jakiegoś zespołu. Nie chciałam się wyróżniać chociaż mój odbiór może dzisiejszego dnia przynieść odwrotny efekt. Ponownie wyjrzałam przez okno aby zerknąć na moich rówieśników. Niektórzy się spieszyli, inni nie mieli najwyraźniej do tego powodu. Wyglądali jakby nie mieli zmartwień, jakby każda sekunda była wypełniona szczęściem. Lubię patrzeć na ludzi, ale nie lubię kiedy oni patrzą na mnie. Spojrzałam na zegarek. Powinnam wychodzić. Ostatni raz spojrzałam przez okno chcąc się upewnić, że nie ma dużo ludzi na zewnątrz. Chwyciłam mój plecak z vans'a oraz ubrałam trampki. Pora na kolejny dzień. Kolejny dzień stresu, uciekania i śmiechu. Szkoda, że nie mojego. Pokazałam wzdłuż chodnika obserwując nierówno położoną kostkę, wiatr rozwiewał mi włosy dzięki czemu wyglądałam jak modelka tylko trochę nieśmiała.
Żart.
Wiatr rozwiewał mi włosy przez co wpadały mi do oczu i buzi. Nieudolnie starałam się je odgadnąć przez co nawet nie zauważyłam kiedy weszłam na ulicę. Jakieś auta zaczęły na mnie trąbić, a kierowcy krzyczeć. Szybko wróciłam na chodnik ignorując zirytowane spojrzenia skierowane w moją stronę. Szłam dalej w dalszym ciągu patrzeć na rozczarowanie architektury i ludzi, którzy płacą podatki. Po zrobieniu x kilometrów dotarłam wreszcie na miejsce. Moje liceum. Pod szkołą można było zauważyć liczne grupy nastolatków zajętych rozmową. Od pięknych, pomalowanych i ubranych jak modelki dziewczyn po wysportowanych i przystojnych chłopaków. I ja. Nie aż taka niska bo 169 cm wzrostu, brązowe oczy ,ciemne włosy, bez ciała modelki i tony makijażu. Po prostu ja. Szukając klasy zauważyłam dwójkę chłopaków rozmawiających kilka metrów dalej.-Jak tego nie zrobisz to dopilnuje żeby wysłali ją do poprawczaka. -wysyczał blondyn nerwowo przeczesując włosy palcami.
-Zabawne. Mam jeszcze czas, a ty już masz nerwicę. Spokojnie, wszystko w swoim czasie. Wiesz, że nie zawiodę. -powiedział z wyczuwalną kpiną w głosie brunet w koszulce szkolnej drużyny koszykówki.
-Oby.
Blondyn przeszedł obok chłopaka uderzając go barkiem. Nagle wcześniej wspomniany brunet zauważył mnie i jego twarz spoważniała. Zaczął iść w moją stronę, ale ja uciekłam. Byłam dobra w uciekaniu. Z ulgą patrzyłam na salę numer 24, w której właśnie miałam mieć niemiecki. Fuj. Uchyliłam drzwi a w sali już czekało kilka osób. Starając się nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi zajęłam swoje stałe miejsce przy oknie w ostatniej ławce. Przyjemny chłód w sami był niemal zbawienny. Jeździłam zamyślona palcem po mojej ławce, której historia była uwieczniona różnymi napisami wyrytymi cyrklami lub innymi ostrymi przedmiotami. Ławka była już w połowie pozbawiona okleiny, ale jej stan nadrabiała lokalizacja. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos nauczycielki. Spojrzałam na kobietę w średnim wieku. Jej czarnych włosów pozazdrościłaby nie jedna celebrytka, ale za to na jej twarzy można było ujrzeć efekty nauczania w liceum. Zmęczenie emanowało od niej z daleka.
-Gutten Tag, witam...
I tu się wyłączyłam. Niemiecki to język, który nie ma nic wspólnego z moją przyszłością I nigdy nie będzie mieć, więc był mi zwyczajnie obojętny. Pogrążona w swoich myślach nawet nie zauważyłam kiedy kobieta podeszła do mojego biurka.
-Czemu nie odpowiadasz? Zacięłaś się?
Cała klasa wybuchła śmiechem powodując moje zażenowanie. Nie, nie należałam do tych uroczych dziewczyn, które się rumieniły. Chciałam jak najszybciej wyjść z tej sali i wrócić bezpiecznie do mojego pokoju. Bez oceniania, bez komentarzy, bez karcącego wzroku innych. Po prostu być gdzieś gdzie będzie bezpiecznie.
-Najwyraźniej tak. -prychnęła.
Mówiłam już, że ten dzień to tragedia?
Wtedy zauważyłam, że jedna para tęczówek się we mnie wyjątkowo intensywnie wpatruje. Spojrzałam w tamtą stronę i zauważyłam tego bruneta z korytarza. Teraz mogłam mu się przyjrzeć. Rozpoznałam w nim Chase'a, który chodził ze mną na niemiecki. Odkrywcze. Jego tęczówki skanowały mnie z wyraźną kpiną, a jego uśmiech jakby przykleił się do twarzy. Odwróciłam wzrok zażenowana. Nagle zadzwonił dzwonek. Odgłos starego urządzenia roznosił się po salach jak zbawienie dla mojej duszy. Najszybciej jak się da spakowałam się i wyszłam z sali. Szybkim krokiem udałam się do mojego ulubionego miejsca w tej szkole. Przeszłam stary korytarz gdzie wszędzie można było zauważyć kurz. Podbiegłam do drzwi i weszłam do pięknej na wpół oszklonej altanki. W środku można było zauważyć tylko drewnianą ławkę, ale mi ona wystarczała. Usiadłam na niej i sięgnęłam do plecaka po książkę. Jestem pewna, że część z was uzna mnie za przewidywalną i oklepane kiedy powiem wam, że tą książką jest ,, Harry Potter i Więzień Azkabanu". Zaskoczę was, bo tu jest ciekawa historia. Z losami Harrego jestem zapoznana już od najmłodszych lat. Razem z mamą w każdą sobotę chodziłyśmy nad jezioro czytać kolejne tomy przygód o młodym czarodzieju. Zawsze pytałam mamy o to czy ja też kiedyś dostanę list tak jak Harry. Mama zawsze odpowiadała, że w świecie ludzi też potrzeba czarodziei, dlatego ja muszę czarować tutaj. Czułam się wyjątkowa i doceniona. Mama zawsze wiedziała co kiedy i jak zrobić. Też bym tak chciała. Zerknęłam na zegarek, który jasno dawał mi znak, że to pora wracać. To dobrze, nie można za długo myśleć o sprawach które nas niszczą. Wróciłam na korytarz gdzie uczniowe powoli kierowali się na swoje zajęcia. Poszłam w ich ślady, ale nagle ktoś zasłonił mi usta tym samym zabierając mi jakąkolwiek szansę na ratunek.
To moja pierwsza notka pod rozdziałem i nie wiem za bardzo co napisać. Chciałbym podziękować Natka4576 za pierwszą gwiazdkę i pierwszy komentarz. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Rozdział jest krótki? Możliwe ale nie chciałam aby w pierwszym rozdziale rozwinęła się cała opowieść. Mam nadzieję, że dobrze się czytało.
Dużo miłości
Vanlnyn

CZYTASZ
Asteroids
RomanceI kiedy tak na nie patrzyłam to zdałam sobie sprawę, że jesteśmy jak one. Ludzie cieszą się z naszych upadków, zwłaszcza gdy upadamy głośno. I być może też wtedy upadłam. Być może tak jak one nieświadomie poświęcałam się dla kilku uśmiechów. Lecz...