IV

98 8 6
                                    

10⭐ i kolejny rozdział

Przepraszam za przerwę, potrzebowałam chwili. Ochłonęłam i niedługo książka przejdzie mini korektę. Miłego czytania.
Mam nadzieję że ktoś to czyta.

Mam fazę na piosenkę w mediach.

Zachody słońca są cudowne. Wraz z zachodem słońca kończy się dzień. Z zachodami jest podobnie jak z dniami, bo w końcu to one je kończą. Czasem zachody nie są jakoś specjalnie pięknie tak samo jak niektóre dni. Ale czasem na widok zachodu słońca mamy chęć po prostu usiąść na środku trawnika i patrzeć na nie nawet i cały wieczór. Zachody pokazują jak piękne mogą być zakończenia.

I na takie zakończenie patrzyłam w tym momencie. Siedząc na dachu jakiegoś opuszczonego budynku z okolicy, z którym zapewne wiązała się jakaś ciekawa historia. Śliczne różowe chmury wyróżniały się na tle pomarańczowego nieba z przebłyskami fioletu ale równocześnie dobrze do niego pasując.

Na moich wyciągniętych nogach widniały zużyte trampki skutecznie zabierające mi widoczność kawałka tego pięknego widoku. Widoku, na który czasem warto poczekać cały dzień aby usiąść i po prostu popatrzeć. Odciąć się od wszystkiego i spojrzeć przed siebie.

Niebo już powoli traciło swoje barwy co było jednoznaczne z moim powrotem do domu. Wstałam z betonu jednocześnie otrzepując moje czarne mom jeansy z dziurami. Ostatni raz spojrzałam na niebo i skierowałam się do drabinki pozwalającej zejść z budynku.

Kiedy znalazłam się na dole wolnym krokiem skierowałam się w stronę mojego domu.

Przechodząc przez ulice miasteczka zauważyłam osoby z mojej szkoły. Nastolatkowie zajmowali miejsce na przystanku autobusowym zaciekle o czymś dyskutując oraz śmiejąc się co jakiś czas. To byli chyba maturzyści.

To oni są uważani za szkolne legendy i to oni pozostaną w pamięci pracowników szkoły. Niektórzy jako wspaniali uczniowie a inni zaś jako niewychowana trudna młodzież.

Nie zostaną zapomnieli, przynajmniej nie tak szybko.

Dobrze jest poczuć się czasem ważnym. Nie chodzi tu o przejście po korytarzu i zbicie z każdym piątki. Chodzi o pamięć. Kiedy nie ma cie w szkole i ktoś zastanowi się czemu cię nie ma. Kiedy podejdziesz do kogoś z klasy po notatki nie będzie cię pytał o to czy się znacie. Kiedy pójdziesz do odpowiedzi a nauczyciel nie spyta się jak się nazywasz.

Zwykła pamięć powalająca czuć przynależność do jakiejś wspólnoty.

Tego potrzebowałam.

Przez to czułam się samotna i pusta. Niezauważona i niepotrzebna. Potrzebowałam być po prostu zauważona, a nie koniecznie lubiana.

Myśląc cały czas obserwowałam ludzi pojawiających się na ulicy. Ale kiedy mój wzrok napotkał parę tęczówek wpatrujących się we mnie na chwilę wstrzymałam oddech. Mimo dzielącej odległości doskonale wiedziałam kto to.

Chase Terin

Szkolna gwiazda, chłopak zawsze dostający to czego chce. Przystojny brunet z heterochromia (nie wiem czy dobrze napisałam xoxo Vanlnyn). Brzmi trochę jak opis typowego bad boy'a zawarty w romansach dla nastolatek.

Otóż nie do końca.

Nie nazwałabym go tak. Owszem, kreował się na takiego ale to nie oznacza że taki był. Nie udzielał się zbytnio w życiu szkolnym, co więcej rzadko można było go w niej spotkać. Niby posiadał duże grono znajomych ale tak naprawdę nie znał nawet imion połowy z nich. Co więcej przykładał się do nauki i brał udział w olimpiadach. Był kapitanem szkolnej drużyny koszykówki, ale nie był z połową dziewczyn w szkole. Właściwie można się pokusić o stwierdzenie że często je unikał.

AsteroidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz