Martina Ellors.
Staram się otworzyć oczy, ale nawet to sprawia mi wielką trudność. Czuję jak całe moje ciało boli i jestem pewna, że gdyby chociaż trochę się ruszyła, to chyba umarłabym z bólu. Z drugiej strony nie wiem, czy w ogóle chcę otworzyć oczy. Znowu będę musiała patrzeć na niezadowolonego Arona i jego...
Chwileczkę...
W pewnym momencie wracają do mnie wszystkie wspomnienia. Nie pamiętam wszystkiego, ale moment, w którym znalazłam się w ramionach Leona bardzo wyraźnie odznacza się w mojej pamięci. Potem jest już tylko czarna dziura. Czy może to był sen? Żeby się o tym przekonać, musiałabym w końcu otworzyć oczy i wstać z tego cholernie wygodnego materaca. Biorę głęboki oddech i od razu tego żałuję, czując jak cała moja klatka piersiowa płonie. Ostatecznie otwieram oczy i od razu rzuca mi się nieznane dotąd pomieszczenie. Cholera, a może faktycznie cała akcja z Leonem to serio był tylko sen albo moje urojenie? Postanawiam wstać, co nie jest łatwym wyczynem, bo wszystko mnie boli. Kiedy podpieram się na łokciu, słyszę jak jakaś kobieta krzyczy i nie mija chwila, a staje obok mnie i próbuje ponownie położyć do łóżka. Kompletnie nie rozumiem co tu się dzieje.
- Nie może Pani wstawać, proszę leżeć. Dzwonię po lekarza. - mówi i po chwili udaje jej się mnie położyć, a potem szybko wychodzi z pomieszczenia. Zaraz za nią wchodzi druga kobieta, która zapewne ma mnie pilnować. Czy to są pielęgniarki? Skąd one się tu wzięły do cholery? A przede wszystkim, gdzie ja jestem?
- Widzę po minie, że Pani kompletnie nie wie co się dzieje. - stwierdza, na co przytakuje. Ona jeszcze mi się dziwi?
- Niestety nie mam pojęcia. Czy jesteśmy w jakiejś innej posiadłości Murata? - pytam zmieszana, a ona przystaje obok mnie i kładzie rękę na czole.
- Ma pani podwyższoną temperaturę. Panno Ellors, jesteśmy w Vegas. - odpowiada, przez co spoglądam na nią w szoku. Czyli jednak nic sobie nie uroiłam. Dosłownie kamień spada mi z serca i od razu jakby cały bój mija. Oczywiście tylko w przenośni, bo czuję się okropnie, jednak ważne, że jestem niemalże w domu.
- Mam prośbę. - mówię do niej, a ona spogląda na mnie w oczekiwaniu. - Mogłaby mi pani podać coś mocnego, żebym nie czuła tego bólu? - pytam słabym głosem, a ona kręci głową.
- Niestety nie. Dopóki lekarz pani nie zbada, nie mogę nic pani podać. Proszę jeszcze chwilę wytrzymać. - uśmiecha się serdecznie, a ja zaciskam mocno szczękę. Ból jest nie do przeżycia.
Kobieta odchodzi ode mnie i nie mija chwila, a do pokoju wpada kolejna osoba, która omal nie wyważa drzwi. Spoglądam w tamtą stronę i zauważam Leona, na którego twarzy widnieje szok, a dopiero po chwili jakby wielka ulga. Zdziwiona uśmiecham się do niego na tyle ile mogę, bo moja twarz również boli. Martwi mnie to, że niewiele pamiętam, co powoduje, że nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się czuję. Leon niepewnie podchodzi do łózka i patrzy na mnie jak zahipnotyzowany.
- Tina... - przerywa i również uśmiecha się, a potem siada na skraju łóżka. - Zaraz przyjedzie lekarz i ci pomoże.
- Wiem. Nie wiem tylko gdzie jestem i co się stało. - odpowiadam, a on marszczy brwi.
- Nic nie pamiętasz?
- Pamiętam od momentu, kiedy Murat zaprowadził mnie pod klif i o mało co nas nie zabił i ostatnie co zostało w mojej głowie to, kiedy mówiłeś, że jestem już bezpieczna. - tłumaczę. - To tyle, reszta to czarna dziura. - Leon kręci głową, a ja wzruszam ramionami.
- Zapierdolę sukinsyna... - mówi pod nosem, na co marszczę brwi.
- Kogo?
- Arona. Złapaliśmy go. - oznajmia, a ja nie wiedząc czemu czuję wewnętrzną ulgę. Jedynie mogę się domyślać co Leon mu zrobi. Jednak nie dbam o to, bo należy mu się jak nikomu innemu.
CZYTASZ
Ponad Życie Mafioza |ZAKOŃCZONE|
RomanceCZĘŚĆ II Romansu Mafijnego. Historia Leona. Leon Demirow ma 26 lat i jest bratem niepokonanej oraz bezwzględnej Lauren, której życie ułożyło się lepiej, niż każdy się spodziewał. Leon jako najstarszy syn z rodziny, małymi krokami przejmuje po ojcu...