Rozdział 22.

1.1K 58 71
                                    

Leon Demirow. 

Podpieram głowę walcząc, aby nie zasnąć przy biurku. Żeby się czymś zająć, drugą ręką sięgam po szklankę, w której znajduje się moje ulubione whisky. Jednak nawet one nie potrafi mnie pobudzić. Biorę większego łyka, a potem odkładam szklankę z hukiem. Przecieram zmęczoną twarz i głośno wzdycham.

Do dupy to wszystko.

Odkąd podpisałem porozumienie z Raphaelem nie spałem dokładnie trzy dni. I to nie dlatego, że mam jakieś wątpliwości co do naszej współpracy. Nie potrafię zmrużyć oka, bo nic od tego czasu się nie ruszyło. Dobrze wiem, że nasz ruch bardzo musiał wkurzyć Arona, jednak co z tego, skoro ten chuj zapewne już wymyśla coś nowego. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem co z Tiną. Aron nie dał mi pewności, że moja kobieta żyje i ma się dobrze. A to oznacza, że nasza "umowa" idzie do kosza. Gdybym miał chociaż małą podpowiedź, gdzie może być ten pasożyt, już dawno byłoby po wszystkim.

Odchylam się zrezygnowany na krześle i spoglądam przed siebie. Na razie mamy sporo informacji, jednak jak dla mnie to wciąż nie wystarcza, żeby uratować Tinę. Udało nam się dojść do tego, że krew na ścianie w domu Tiny, to była krew dozorcy. DNA, które znaleziono w pokoju Arona wciąż jest w analizie, dlatego jeszcze nie wiemy kim byli porywacze. Jeśli przyjdzie pełna dokumentacja, będziemy w stanie znaleźć dla kogo pracują. Jeżeli ich pracodawcą jest ten Turek, któremu Aron sprzedał Tinę, to będzie nam łatwiej znaleźć jego posiadłości. Jeśli jednak pracowali dla kogoś innego, będzie trzeba "porozmawiać" z tą osobą. Chłopaki jeszcze szukają auta Tiny. Jest duże prawdopodobieństwo, że porywacze gdzieś je oddali. Aktualnie każdy trop jest dla nas ważny, tylko szkoda, że to wszystko tak długo trwa.

Zrezygnowany wstaję od biurka i biorę ze sobą pustą szklankę. Kieruję się do drzwi, a następnie wychodzę z pomieszczenia. Nawet nie chcę wiedzieć, jak wyglądam. Czuje się fatalnie, więc zapewne to widać. Odnoszę szklankę do kuchni i tak opieram się o blat, zamykając oczy. Ciągłe myślenie o tej całej sytuacji kompletnie nie pozwala mi zasnąć. Myślałem, że leki nasenne mi pomogą, ale nawet one na mnie nie działają. Wiem dobrze, że pomoże mi tylko jedno: znalezienie Tiny i zapewnienie jej bezpieczeństwa. Teraz tylko to się liczy. Moje rozmyślania przerywa ciche odchrząknięcie, które słyszę za sobą. Otwieram oczy i odwracam się za siebie. Zauważam Ursulę, która patrzy na mnie tym swoim spojrzeniem, które zawsze kieruje do swej córki, kiedy coś przeskrobała. Nie mam siły z nią gadać, dlatego też nie mam zamiaru zaczynać rozmowy. Dobrze wiem jednak, że Ursula ma inne plany.

- Połóż się na chociaż chwilę. Wyglądasz jak duch. - mówi, a ja odwracam się do niej i siadam na jednym z krzeseł przy wyspie.

- Czekam na informacje...

- Wiem. Jak zadzwoni telefon to cię obudzę. - przerywa i proponuje, na co ja kręcę przecząco głową.

- Nie. Nie mogę spać, więc to nie robi mi różnicy. - wzruszam ramionami i słyszę, jak Ursula wzdycha, unikając mojego spojrzenia.

- Czemu nie dasz sobie pomóc?

- Ale po co? Ursula, ty sama jesteś w niebezpieczeństwie i dobrze o tym wiesz. Nie chcę, żeby jeszcze wam się coś stało.

- To jest wymówka, wiesz o tym. Równie dobrze mogę ci pomagać z domu. - nie ustępuje, co zaczyna mnie wkurzać.

- Ale nie będziesz pomagać, rozumiesz?! - krzyczę zirytowany. - W czym ty chcesz mi niby pomóc, skoro wciąż stoimy w miejscu ze wszystkim?! - piorunuję ją spojrzeniem i zauważam jej przestraszoną minę. Uspokajam się i opuszczam głowę, zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie na nią naskoczyłem. - Przepraszam, poniosło mnie.

Ponad Życie Mafioza |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz