Rozdział 2.

2.3K 73 67
                                    

Leon Demirow

Otwieram rano oczy i już od razu nachodzi mnie myśl, jak bardzo nic mi się nie chce. Za sobą mam nie przespaną noc, bo bardzo długo walczyłem z samym sobą. Myśli które mnie nachodziły nie dawały mi spokoju i zapewne nawet w ciągu dnia będą mnie prześladować. Ostatnio jest tak bardzo często. Próbuję ratować się litrami kofeiny, jednak na dłuższą metę to też nie jest dobre rozwiązanie.

Przecieram zmęczony oczy i podnoszę się do siadu. Dziś muszę załatwić pewne sprawy związane z moimi interesami. Na pierwszym miejscu jest rozwiązanie problemu z dostawą broni od mojego dotychczas zaufanego dostawcy Vinn'a. Dlaczego mówię dotychczas? Bo ostatnio koleś zaczął coś kombinować. Swoją broń miałem dostać ponad dwa miesiące temu i wciąż jej nie ma. Za każdym razem kiedy pytam co jest powodem tak dużego opóźnienia, Vinn spławia mnie z kwitkiem. A ze mną tak się nie pogrywa. Domyślam się, że ta cała sytuacja jest spowodowana tym, że Vinn po prostu bankrutuje i ma problemy ze sprowadzeniem broni. Nawet jeśli, to oczekuje, że odda mi część tych pieniędzy, które mu zapłaciłem, bo nie ukrywam, że to nie była mała kasa.

Wzdycham ciężko, a kiedy mam zamiar przejść do łazienki, mój telefon zaczyna wydawać dźwięk. Marszczę brwi i spoglądam na wyświetlacz, zauważając, że dzwoni moja siostra. Przewracam oczami i wciskam zieloną słuchawkę, a następnie przykładam urządzenie do ucha.

- Mam nadzieję, że załatwiłeś prezent dla rodziców. – mówi Lauren od razu, bez żadnego przywitania. Początkowo stoję zdezorientowany i nie odpowiadam jej, zastanawiając się o co jej chodzi. Dopiero po kilku chwilach uświadamiam sobie, że dałem plamy na całej linii. – Jesteś kretynem! Zabije cię, po prostu cię zabiję!

- Zapomniałem kompletnie. – odpowiadam bezsilnie i łapię się za głowę. – Czemu akurat to ja musiałem załatwiać?

- Bo ja tak zarządziłam! O nic nie można cię prosić! – krzyczy, aż muszę odsunąć słuchawkę od ucha. – Trzeba improwizować. Najlepiej jakbyś ojcu kupił whisky, a mamie wino. Teraz to raczej nic większego nie załatwisz. – dopowiada zła, a ja kręcę głową.

- Dobra może coś Ursula wymyśli. Widzimy się na imprezie. – odpowiadam, a następnie rozłączam się, chcąc uniknąć jej kolejnych krzyków.

I tak od tego nie ucieknę, bo zapewne dorwie mnie u rodziców i zwyzywa od najgorszych. Co ja poradzę, że wypadło mi to z głowy? Aktualnie mam o wiele ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś głupie prezenty. Wzdycham ciężko i przechodzę do garderoby przebierając się w przygotowany garnitur. Wolałbym coś wygodniejszego, ale strój jest moją wizytówką. Dresy poczekają. Później ogarniam się w łazience, a gdy jestem w pełni gotowy, wychodzę z sypialni. Od razu przechodzę do pokoju Ursuli i pukam do drzwi.

Kiedy słyszę ciche zaproszenie, wchodzę do jej sypialni. Zauważam na podłodze pełno porozrzucanych rzeczy, przez co marszczę brwi. Widzę jak kobieta stoi przy obszernej szafie i wyrzuca ubrania za siebie. Podchodzę bliżej i kiedy mam zamiar coś powiedzieć, jedno z ubrań ląduje na mojej głowie. Zirytowany zdejmuje z siebie jakąś bluzkę i rzucam do reszty ubrań na podłogę.

- Mogę wiedzieć co ty odwalasz? ‐ pytam, a ona odwraca się z wymalowanym na twarzy zrezygnowaniem.

- Nie mam w co się ubrać!

- Typowa kobieta. - kwituje i bezsilny opadami na jej łóżko.

- Mówię poważnie. - odpowiada zła, na co przewracam oczami. - Jedziemy do twoich rodziców, a ja chcę wyglądać normalnie, a nie jak jakaś dziwka.

- Co byś nie ubrała i tak nie bardzo cię akceptują.

- Dzięki Leon. Naprawdę mi to pomogło. - mówi i zakłada ręce na biodra.

Ponad Życie Mafioza |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz