Kiedy miał prawie czternaście lat, ugryzł go pająk. Ale nie jakiś zwykły.
Nie, w końcu mowa o Peterze.
To oczywiste, że pająk musiał być wyjątkowy.Dostał moce, których nigdy nie chciał.
To jasne, że podziwiał superbohaterów. Ale bycie jednym z nich, to zupełnie co innego.
Ich droga nigdy nie była usłana różami. Dużo częściej spotykali na niej kolce.
A Peter już bez swoich supermocy, napotkał w życiu wystarczającą ilość przeszkód.Kiedy miał sześć lat, widział swoich rodziców po raz ostatni. Jako dziecko bardzo ciężko zniósł tę stratę. Teraz kiedy o nich myślał, niewiele pamiętał. Ale to nie znaczy, że nie tęsknił.
Starał się iść naprzód. Przecież nie był sam.
Miał ciocię May i wujka Bena.
Ale musiał stracić i część tego.
Pogodzenie się ze stratą wujka, przyszło mu bardzo trudno. Tak właściwie to chyba nigdy się nie pogodził. Podobnie jak ze stratą rodziców.
Bo jak można pogodzić się z czymś takim?
Ale żył mimo tego.
Bo jaki miał wybór?
Przecież została mu jeszcze ciocia. Dla niej był w stanie wiele poświęcić. Więc robił to, każdego dnia. Z czasem zaakceptował nową rzeczywistość. To, że teraz byli tylko we dwoje. Mieli siebie nawzajem i to było najważniejsze.
Bo kiedy masz choć jedną osobę dla której warto żyć, po prostu to robisz.
I kiedy już myślał, że wszystko wróciło do normalności, stało się coś, co zabrało ją bezpowrotnie.
Pająk, który go ugryzł, okazał się być jedyny w swoim rodzaju.
Dał mu ulepszony słuch, wzrok, siłę.
Stał się dużo szybszy, mógł chodzić po ścianach i w jakiś zdumiewający sposób wykrywał zagrożenie.
To teraz była nowa rzeczywistość.
A on znowu musiał się do niej przystosować.Jak to zwykle bywa, początki nie bywają łatwe.
Myślisz, ulepszony słuch - co może być w tym złego? A później słyszysz każdy oddech, każde bicie serca, osób znajdujących się dwadzieścia metrów od ciebie. Kłótnie z sąsiedniego budynku, silniki setek aut, przemierzających drogi. I nagle nie słyszysz nic. Bo przecież hałas ogłusza.
Masz ulepszony wzrok. Myślałeś, że kiedyś niemiłe było spojrzenie na ekran telefonu w środku nocy. Widzisz każdą drobinkę kurzu unoszącą się w powietrzu, chociaż chcesz tylko zobaczyć co pisze na tablicy.
Jesteś tak silny, że przez przypadek wyrywasz drzwi z zawiasów, chcąc je po prostu otworzyć.
Spadasz nagle z pięciu metrów, bo nie koncentrujesz się wystarczająco.
A później moce i ty, zaczynają tworzyć całość.
Możesz usłyszeć to co chcesz,
zobaczyć najmniejszą z drobinek, jeśli tylko tego zapragniesz.Chodzić po ścianach i skakać z budynków.
Huśtać się na sieci, robiąc salta w powietrzu.
Jesteś na tyle zwinny, żeby uniknąć kuli wystrzelonej z pistoletu.
A twoje rany goją się dużo szybciej.
Peterowi trochę czasu zajęło uzyskanie względnej kontroli. Nie było to łatwie i sprawiło sporo bólu. Ale cóż, nigdy by nie powiedział, że nie było warto.
Bo chociaż po tych wszystkich nieszczęściach w jego życiu, chciał po prostu spokoju, los zdecydował inaczej, a on musiał się z tym pogodzić.
Dał mu umiejętności, za które większość by zabiła.Ale nie on.
To nie tak, że w ogóle tego nie lubił.
Pokochał to od pierwszej uratowanej osoby, a z każdą kolejną kochał coraz bardziej.
Uwielbiał adrenalinę krążącą mu w żyłach, przed każdym skokiem.
Uczucie wolności, kiedy spadał w dół.
Nigdy tego nie chciał, nie pragnął, ale wiedział, że w pewnym sensie było to mu pisane.
Później poznał Pana Starka i wszystko stało się jeszcze bardziej niesamowite. Wtedy uświadomił sobie, że wkroczył w tamten świat już bezpowrotnie.
Stracił oboje rodziców, wujka, a razem z nimi jakąś cząstkę siebie.
Peter wiedział co to strata. Ale wiedza, nigdy nie przygotowywała na tą następną.
***
586 słów 🖤
CZYTASZ
Despite everything
FanfictionPeter nie miał łatwego życia. Postawiło ono na jego drodze wiele przeszkód. Kiedy myśli, że wreszcie zazna trochę spokoju, dzieje się coś, co zmienia wszystko. Ale zmiany są przecież nieodłączną częścią naszego życia. Dlatego niezależnie od tego j...