Rozdział 1

1K 52 21
                                    

Wzdrygnął się na nagły dźwięk budzika, na dzwonienie wwiercające się w jego bębenki i raniące jego delikatne uszy. Sen szybko odszedł w niepamięć, a głowa pulsowała mu tępym bólem. Wyciągnął czym szybciej rękę, na oślep próbując uciszyć urządzenie.

Udało mu to się zdumiewająco szybko.

Przewrócił się na plecy, na chwilę zawieszając wzrok na suficie. Zaraz po tym, przeciągnął się, a frustrujący jęk opuścił jego usta. Chętnie by jeszcze trochę pospał.
Wczoraj przedłużył sobie patrol, sprawiając tym samym, że czasu na lekcje już mu nie starczyło. Siedział więc prawie do drugiej, próbując ze wszystkim zdążyć. Przeklinał siebie i swoje zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę. Wypracowanie z angielskiego było zadane co najmniej tydzień temu.

Ale cóż, jakoś udało mu się ostatecznie wszystko zrobić.

W prawdzie kosztem jego snu, ale jakoś to przeżyje. Gdyby tylko łóżko zechciało go wypuścić. Miękkość materaca i ciepło nakrycia zdawały się wręcz krzyczeć ,,nie opuszczaj nas!"

Ale niestety musiał to zrobić.

No dobra Peter, czas wstawać.

Podniósł się do pozycji siedzącej i niezbyt zręcznie wygrzebał z kołdry. Ciagle nie do końca obudzony, powolnym krokiem powlókł się do łazienki.
Łączyła się ona z pokojem, znajdując po prawej stronie od wejścia.
Nie była ona duża, ale mieściło się w niej wszystko to co potrzebne.
Ściany, łącznie z podłogą, pokryte były białymi płytkami. W pomieszczeniu był prysznic, sedes, umywalka i niezbyt duże lustro, znajdujące się zaraz nad nią.

Spojrzał w nie, kiedy sięgał po szczoteczkę do zębów. Patrzył na swoje odbicie, na wielkie brązowe oczy. Włosy o tym samym kolorze, teraz sterczące każdy w inną stronę. Były lekko poskręcane, co niewątpliwie nadawało mu dziecięcego uroku. Przynajmniej tak mówiła mu ciocia.

I cóż, za bardzo nie mógł się z nią nie zgodzić.

Jego linia szczęki była dość wyraźnie zarysowana, a kiedy się śmiał było to jeszcze bardziej widoczne.
Teraz jednak na jego twarzy nie błądził uśmiech. Miała ona raczej posępny wyraz, a w oczach widoczne było zmęczenie.
Westchnął cicho, dając upust swojemu zmęczeniu.

- Peter, wstałeś? - do jego uszu dotarł głos cioci, dobiegający z korytarza.

- Tak. - odpowiedział zaspanym głosem, nakładając pastę do zębów na szczoteczkę.

Chyba go usłyszała, bo chociaż nic nie powiedziała, jej kroki oddaliły się z powrotem do kuchni.

Po około dziesięciu minutach wyszedł z łazienki, wciągając na nogi spodnie, które wczoraj w niej zostawił.
Pozostawało mu tylko znaleźć jakąś czystą bluzę.
Spojrzał na swój pokój, na to niezbyt duże pomieszczenie, ale będące w zupełności jego.
Na ściany w kolorze błękitu, na swoje łóżko, które tak bardzo go teraz wołało. Pościel była zupełnie rozrzucona, a na podłodze walały się jakieś ubrania. Biurko też nie było zbyt czyste. Zalegały na nim przeróżne książki i zeszyty, a całość dopełniały rzeczy, które nawet nie wiedział jak się tam znalazły.

Przydałoby się posprzątać.

Westchnął cicho, kiedy ta myśl przebiegła przez jego głowę.
Podszedł do biurka i chwycił granatową bluzę, która wisiała na oparciu krzesła.
Założył ją, zaraz po tym chwytając plecak i wrzucając do niego książki, które będą mu dzisiaj potrzebne.
Nie zajęło mu to zbyt dużo czasu. Po chwili wychodził już z pokoju, rzucając uprzednio jeszcze jedno spojrzenie w głąb pomieszczenia i upewniając się, czy na pewno wziął wszystko.
Rzucił spojrzenie na zegarek, który miał na ręce, chcąc sprawdzić ile ma jeszcze czasu.
Odetchnął z ulgą, widząc, że wystarczająco by spokojnie zjeść śniadanie. Nie pamiętał już kiedy nie musiał się rano spieszyć.

Despite everythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz