Tony nie ukrywał, że zaczynał trochę panikować, jako że zbytnio nie radził sobie w takich sytuacjach. A myśl, że Pepper wracała dopiero wieczorem też nie pomagała. Ona by wiedziała jak się zachować, co zrobić, żeby pomóc Peterowi.
W nocy poszukał informacji na temat śmierci jego cioci i dość szybko natrafił na filmik z całego wydarzenia, nagrany przez jakiegoś przechodnia. Gdyby mógł cofnąć czas, to by go nie obejrzał. Widok Petera tak złamanego i zagubionego już na zawsze zostanie w jego pamięci. Bo chociaż chłopiec miał na twarzy maskę, jego postawa ciała mówiła wszystko. I Tony naprawdę nie wiedział co zrobić, żeby mu pomóc.
Ale kiedy Friday powiadomiła go, że Peter się obudził, nie zastanawiając się dłużej, udał się do kuchni z zamiarem złapania jakiegoś jedzenia dla chłopca. Wiedział, że ten jest na pewno głodny, a jego przyspieszony metabolizm nie polepszał sytuacji. Jako, że talent kulinarny u niego zupełnie nie istniał, ucieszył się, kiedy zobaczył w pomieszczeniu Natashę, Steve'a i Bucky'ego. Cała trójka zajęta była aktualnie śniadaniem.- Witam moich ulubionych Avengersów! - mężczyzna odezwał się dość głośno, by zwrócić uwagę wszystkich w pomieszczeniu.
- Czego chcesz, Tony? - Natasha zadała pytanie, nawet na niego nie spoglądając. Siedziała przy wyspie kuchennej i aktualnie zajęta była smarowaniem tosta dżemem. Jej rude włosy spływały naturalnie ku ramionom, a strój wskazywał na to, że wróciła niedawno z treningu.
Steve z kolei posłał mu badawcze spojrzenie, nie kryjąc podejrzliwości. Mężczyzna stał naprzeciwko miejsca, które zajmowała Romanoff i trzymał swój kubek z ciepłym napojem. Miał na sobie zwykłe jeansy i szarą koszulkę na krótki rękaw, a jego blond włosy ciągle były jeszcze wilgotne po niedawno wziętym prysznicu.
- Znowu mamy coś przenieść ze Stevem? - James, stojący nieopodal, zadał pytanie, odrywając zębami kawałek swojej kanapki. Uniósł lekko brwi i spojrzał na Starka z wyraźnym oczekiwaniem na odpowiedź. Od razu można było dostrzec, że to on towarzyszył dziś Natashy podczas treningu. Wyglądał na trochę poirytowaniego, co świadczyło o tym, że Nat znowu dała mu wycisk.
- Nie tym razem. - odpowiedział, przewracając lekko oczami. - Wystarczy jak przygotujecie coś do jedzenia dla jeszcze jednej osoby. - dodał, podchodząc bliżej.
- No proszę, Tony, postanowiłeś wreszcie zacząć odżywiać się prawidłowo? - kobieta skierowała na niego swój wzrok, a mały uśmiech zamajaczył na jej twarzy.
- To nie dla mnie. - odpowiedział i z cichym westchnieniem zbliżył się do blatu, zajmując jedno z wolnych krzeseł. - Mamy dodatkowego lokatora. - oznajmił, wyciągając dłoń po swój kubek. Zajrzał do środka, a kiedy dostrzegł, że jest pusty, odstawił go z powrotem.
- Kojarzycie Spider-Mana? - zapytał, podnosząc głowę i na chwilę zawieszając spojrzenie w punkcie przed sobą. Po czym ją odwrócił, a jego wzrok zatrzymał się na Stevie.
- To ten, na którego zrzuciłem wtedy kontener? - mężczyzna zadał pytanie, spoglądając w swój kubek z herbatą. Potrząsnął nim lekko, zaraz po tym spoglądając na Tony'ego.
- Taa.. - miliarder odchylił się lekko do tyłu na krześle. - Wiesz co, może lepiej usiądź. - powiedział, patrząc na Kapitana niezidentyfikowanym spojrzeniem.
- Dlaczego? - ten zapytał, odstawiając naczynie z herbatą na blat. Spojrzał na Tony'ego, wyraźnie domagając się odpowiedzi.
- Bo Peter jest trochę młodszy, niż mogło się wam wydawać. - Stark odpowiedział, pochylając się i pocierając skronie.
Steve ściągnął brwi i spojrzał z wyczekiwaniem na ciąg dalszy odpowiedzi.
- Ile młodszy? - odezwała się Natasha, odwracając się na swoim krześle w stronę mężczyzny, z nieukrywaną ciekawością.
CZYTASZ
Despite everything
FanfictionPeter nie miał łatwego życia. Postawiło ono na jego drodze wiele przeszkód. Kiedy myśli, że wreszcie zazna trochę spokoju, dzieje się coś, co zmienia wszystko. Ale zmiany są przecież nieodłączną częścią naszego życia. Dlatego niezależnie od tego j...