Rozdział 5. jeden wielki syf

220 6 6
                                    

-Obudzil mnie glosny dzwiek budzika. Strasznie mnie wkurwial wiec wzielam go w reke  i wyrzucilam przez otwarte okno. Trafil kogos za oknem  bo uslyszlalam przerazliwy krzyk. Zwloklam sie leniwie z lozka
- Co kurwa?! - Wychylilam sie przez okno i krzyknelam by ten ktos kto krzyczal sie ogarnal. Zobaczylam lezaca jak splaszczony robak stara babcie. 
- trzeba było nie przechodzic. - Zamknelam okno.

Gdzie jest ADISZ? ubralam sie bo bylam gola. Ubralam czarny top z bialym napisem FUCK, spodnie z wysokim stanem (czarne z dziurami) i nalozyłam na głowe czarna czapke. Do tego nadgarstki ozdobilam cwiekami a nogi butami czarnymi convers. Zrobiło mi sie przykro, ze ADISZA nie ma i oczy mi sie zaszkliły. Myślę, że w końcu znalazłam bratnią dusze. Nagle! W domu rozbrzmiało przeraźliwe stłuczenie szyby. Co jeśli ADISZOWI coś się stało?! Szybko poszłam do łazienki i zrobilam lekki makijaż bo nie mogłam się pokazać mojemu boyowi jak jakaś czarownica. Po tym zbiegłam po schodach jak poparzona i o mało po drodze się nie wywróciłam. Przy głowie ADISZA wisiały trzy pistolety trzymane przez podejrzanie zamaskowanych mężczyzn. ADISZ klęczał. 
- UCIEKAJ SYLWIA! - Krzyknął ze łzami w oczach. 
- ADISZ! - Z mojej twarzy zaczely leciec łzy. - KIM WY JESTEŚCIE?! SPIEPRZAJCIE! 
Jeden z mezczyzn podtrzymal ADISZA a dwojka pozostalych podeszla do mnie i zaczela ciagnac w strone drzwi. ADISZ wyrywał się męsko ale na nic. 
- Przestań się rzucać, gnoju. 
- Nie potrafię znieść gdy ktoś moje serce kradnie. - Powiedział przez łzy.
Mężczyzna uderzył go w twarz a ja się rozpłakałam na ten widok. 

- ODNAJDE CIE SYLWIA! KOCHAM CIĘ - Krzyknął
- TEZ CIĘ KOCHAM, ADISZ! 

Krzyczalam przerażona i płakałam. Wrzucili mnie do bagaznika. Wiłam się jak dżdżownica i płakałam, ale nikt mnie nie słyszał. Myślałam tylko o NIM. Nie obchodzilo mnie to, co ci faceci ze mną zrobią. Muszę się wydostać i odnaleźć ADISZA. 

Droga trwała długo. Nie umiałam w głowie racjonalnie odczytać przebytego czasu, ale to musialo być jakieś dwa dni. Byłam zmęczona i głodna. Płakałam bez przerwy. Nagle bagaznik sie otworzył a ja ujrzałam światło. Widziałam twarz mężczyzn, którzy mnie porwali. Prawie dostałam zawału. 
- SCHAFTER I MLODYSKINY?! - Krzyknelam zaplakana 

Wyjeli mnie z samochodu. Przede mną stał duży dom otoczony drzewami. Wokół nie było niczego innego. 

- Co to za zadupie? Jak tu będę nagrywać tiktoki?! 
- Spokojnie, mała. - Rzucił Schafter i razem z Mlodyskiny zaczeli prowadzić mnie to środka. 
- Mała to jest twoja pała. - Syknęłam. 
- Co ty powiedziałaś, szmato?! - Zdenerwował sie. 
- To, co uslyszałeś. Prawda boli, widać. 
- Spokojnie, ziom - Wtrącił się mlodyskiny. - Wiesz, po co jest nam potrzebna. 

Chciałam sie zapytać po co ale wepchnęli mnie do środka a później wrzucili do jakiejś piwnicy. Ściany były betonowe, na środku był tylko materac i unosił się nieprzyjemny zapach wilgoci. 

- Zostawiamy cie tu, bądź grzeczna jeśli chcesz dostać obiad. - Schafter zaśmiał się złowieszczo. 

Płakałam bez przerwy. Schafter wyszedł, zgasił światło, ale Mlodyskiny jeszcze został i podszedl do mnie i dał mi suchą bułkę po czym pogłaskał po policzku. 

- Uwierz mi ze bedzie dobrze nie chce byś płakała ciągle. - Szepnął mi do ucha i wyszedł. 

bad boy [YUNG ADISZ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz