[13.] So, why did you leave me... [Dray]

211 7 25
                                    

⚠️WARNING⚠️
Opowieść zawiera szczyptę (ale nie dużo) niecodziennego shipu Drex x Ray.
Zapraszam do opowieści.
Zawiera różnice w fabule.

***

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się niemrawo dookoła siebie.

- ...co się stało?- pomyślałem nie mogąc przypomnieć sobie wydarzeń z kilku ostatnich godzin

Po chwili jednak zacząłem odzyskiwać urywki wspomnień.

Wezwanie, opuszczony magazyn, pułapka, Drex, broń, ciemność...

- Młody?!- zapytałem z nadzieją starając się wypatrzeć w ciemności znaną mi sylwetkę, nie wybaczę sobie jeśli Drex coś mu zrobił

- pocieszę cię, tym razem wziąłem tylko ciebie. On już mi nie jest potrzebny do dokonania mojej zemsty...- jego słowa lekko mnie zdziwiły. Skąd taka nagła zmiana podejścia?

- i jak niby chcesz tego dokonać?- prychnąłem

- i tu muszę ci się pochwalić Ray, ostatnio moi współpracownicy skończyli opracowywać broń dzięki której już nie będziesz niezniszczalny, będę mógł w końcu osiągnąć swój cel

- już ci wierzę

- powinieneś, obiecałem ci zemstę, a pamiętaj, że ja zawsze dotrzymuje słowa

- ty zawsze dotrzymujesz słowa?!- powiedział z kpiną superbohater, łotr tylko spojrzał na niego pytającym wzrokiem- przypomnę ci jak składałeś przysięgę mieszkańcom Swellwiew, że zawsze będziesz ich bronił

**retrospekcja**

"Ja, Drex Stinklebaum ślubuję Swellwiew oddanie się niesieniu pomocy w każdej sytuacji i bezwzględną pomoc Kapitanowi B, zawsze stojąc u jego boku ratując ludzi."

W tym momencie rozległy się brawa. Ludzie cieszyli się, że ich miasto zyskało kolejnego, początkującego wówczas superbohatera. Nie spodziewali się jednak, że po jakimś czasie Drex odwróci się od nich stając się największym wrogiem tego miasta. Największym wrogiem Kapitana...

**teraźniejszość**

- widzisz, ale czasem plany się zmieniają, ludzie się zmieniają, po prostu zmądrzałem

- chyba zgłupiałeś- dodał brunet z przekąsem

- jak zwał tak zwał, a teraz zrobię to, co powinienem zrobić już dawno...

- iść do psychiatry?- na te słowa blondyn popatrzył się na Raya z niedowierzaniem

- czasem się zastanawiam, co ja takiego w tobie widziałem...- powiedział z niesmakiem szybkim ruchem wymierzając bronią z powrotem w superbohatera

- czekaj, czekaj bo czegoś tu już w sumie nie rozumiem

- a co tu do rozumienia?

- dalej nie rozumiem dlaczego przeszedłeś na złą stronę? Przecież byliśmy taką zgraną drużyną bohater-pomocnik. Oboje byliśmy dla siebie ważni, aż tu nagle z dnia na dzień postanowiłeś odejść... Dlaczego?

- bo może miałem dość twojego egoizmu? Ciągle tylko stałem w twoim cieniu, gdy coś się nie udało, zawsze wina pomocnika. Odpychałeś mnie od siebie kpiąc sobie z moich uczuć.

- przesadzasz...

- ja przesadzam?! Kiedy współpracowałem z tobą byłem jeszcze emocjonalnym, młodym chłopakiem. Wszystko brałem do siebie, byłeś dla mnie ideałem, wzorem do naśladowania. Zależało mi na tobie a ty tak po prostu mnie odpychałeś, kpiłeś sobie z moich uczuć...!

- niby kiedy?

- co, już nie pamiętasz?

**Kilka lat wcześniej**

Do: Ray
Niespodzianka dla ciebie gotowa, wpadasz?

Od: Ray
Pewnie, już lecę. Nie mogę się doczekać.

Pracowałem z brunetem już od kilku miesięcy, ale nie powiedziałem mu wszystkiego.
Przez ten czas, czułem coś więcej niż przyjaźń. Nie wiem co na to powie Ray, ale dziś planuje mu to wszystko wyznać.
Zrobiłem nam kolację, udekorowałem stół, rozpaliłem kilka świeczek.
Zestresowany poprawiłem swoje blond włosy i odetchnąłem próbując się opanować. Dam radę.

- jestem!- usłyszałem krzyk od strony wejścia, mina mi jednak zrzedła, kiedy zobaczyłem, że przyszedł z jakąś kobietą- poznaj Mirande, poznaliśmy się w parku i mówię ci, że to ideał- nie wiedziałem co powiedzieć

- ale...- zacząłem, ale Ray mi przerwał

- wow, szykujesz się do randki? Kto jest tym szczęściarzem

- miałem nadzieję, no że wiesz, zjesz ze mną kolację- wymamrotałem pod nosem

- może kiedy indziej, dziś zaprosiłem już Mirandę, prawda słońce?- powiedział w stronę blondynki

**Teraźniejszość**

- właśnie wtedy przejrzałem na oczy, jak bardzo próżny i ślepy jesteś- powiedział Drex z nienawiścią w oczach podchodząc krok do przodu- właśnie w tamtym momencie zobaczyłem, że nie warto być dobrym. Że to nic nie daję, nie warto okazywać uczuć. To dzięki tobie jestem właśnie w tym miejscu... To dzięki tobie twoje życie za chwilę dobiegnie końca.

- n-nie wiedziałem- zaczął Ray, któremu zaczęło brakować słów- nie chciałem cię zranić, a na pewno nie chciałem potraktować cię w taki sposób...

- ale to zrobiłeś! Przez ciebie przeszedłem na złą stronę! Zacząłem wyładowywać swój ból na innych, a teraz przepraszam, ale czas zemsty właśnie nadszedł. Ostatnie słowa?

- przepraszam...- Drex drżącą ręką nacisnął spust i szczelił bronią, która zdołała zabić niezniszczalnego superbohatera. Myślał, że wtedy poczuje się lepiej. Przestanie czuć żalu i nienawiści, które odczuwał przez Raya i to prawda, te uczucia znikły. Tylko że zastąpiło je poczucie winy.

Blondyn upadł na kolana i spojrzał na nadal drżące dłonie.

- czy ja go zabiłem?

Bo nie każdy jest zły z wyboru. Niektórzy są tacy, bo po prostu nie radzą sobie z negatywnymi emocjami. Nie mają wsparcia ani zrozumienia.
Robią kolejne rzeczy, które jedynie pogarszają sytuację i tak zatacza się błędne koło które ciężko potem zatrzymać.

Choć się chce, nie wie się jak...

Tak właśnie było w tym przypadku,
A co gdyby tak historia potoczyła się kompletnie inaczej?

_______

Hola!
Trochę mnie nie było, ale wiecie, szkoła i te sprawy.
Mam nadzieję, że rozdział nie był aż taki zły, ale coś moje pomysły nie chcą współpracować.
Do napisania tego zainspirował mnie mój bro, so thxxx

Macie jeszcze jakieś shipy, które chcielibyście zobaczyć w tej książce?
(Napiszę dosłownie każdy xd)

Soo, mam nadzieję że się podobało
Do następnego!

One Shots || Henry Danger and Danger ForceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz