Rozdział 3

34 2 0
                                    


Parker

Podchodzę do łóżka Olivii z twarzy odgarniam jej zbłąkany kosmyk blond włosów. Wpatruje się w jej spokojną twarz, gdy tak śpi i wiem, że jej stan już nie potrwa długo. Wierze, że się obudzi, że na nowo będziemy razem.
- Nie długo do ciebie wrócę, kochanie. - pochylam się i całuje ją w czoło, wdycham jej zapach ostatni raz który miesza się ze szpitalną sterylnością.
Opuszczam sale z wielką niechęcią wraz z lekarzem. Na korytarzu dostrzegam mojego brata i najlepszego przyjaciela. Gdy lekarz kiwa mi głową żebym opuścił szpital, to wiem że jestem na straconej pozycji i że muszę tak zrobić. Bo inaczej nie pozwolą odwiedzać mi mojej żony. Lekarz oddala się ode mnie i wraca do swoich obowiązków, podchodzę do moich najbliższych i widzę, że są moim widokiem przestraszeni jak i zmartwieni.
- Max, zawieziesz mnie do domu? Chce się odświeżyć i wrócić tu taj do Olivii. - zwracam się do brata, który podchodzi do mnie i wyjmuje kluczki od samochodu.
- Pewnie. Prysznic ci się przyda, Parker, wyglądasz gorzej niż śmierć.- uśmiecha się i podrzuca klucze z zadowolenia, że jednak opuściłem tą sale.  - A mama się ucieszy na twój widok.
Komentarz mojego brata daje mi do myślenia, że wyglądam koszmarnie, ale mógłby się do cholery powstrzymać. Nie chciał by się znaleźć nigdy na moim miejscu. Nikomu tego nie życzę.  Tej bezradności i bezsilności która zżera mnie od środka.
- Max, źle mnie zrozumiałeś. Miałem na myśli mój dom i mojej żony .
Brat kiwa głową, że zrozumiał ale widzę że uraziły go moje słowa. Bo wiem, że moi bliscy martwią się tak samo o mnie jak i o moją żonę, ale nie zniosę więcej tego współczującego wzroku. Traktowania mnie jak jakiegoś niedołęgę który jest bezsilny. Mam dość. Chciałbym, żeby moja ukochana już się wybudziła, żebym mógł ją wziąć w ramiona. Przeczesuje dłonią swoje długie włosy.
- Derek, chciałbym żebyś został przy niej gdy mnie nie będzie. Dzwoń do mnie gdy coś się zmieniło. - zwracam się do przyjaciela, który siedzi zgarbiony na krzesełku.
- Spokojnie, stary. Jedź do domu, wyśpij się i wróć tu taj dopiero w tedy gdy się ogarniesz. Zostanę z nią i będę do niej zaglądał po pracy. - klepie mnie w ramie i lekko się uśmiecha.
Oddycham z ulgą gdy mój przyjaciel zgodził się przychodzi tu taj po pracy do niej, i czuwać przy niej gdy ja nie będę mógł tego pełnić. Potrzebuje snu. Przez te pare dni cholernie źle spałem, marze o swoim łóżku ale gdy sobie pomyśle że ono będzie puste tak samo jak cały dom. Odwzajemniam uśmiech i przytulam przyjaciela na pożegnanie. Z bratem udajemy się w stronę windy i wciskam przycisk. Czekamy chwile gdy winda się pojawi na naszym pietrze. Nagle słychać dźwięk zatrzymanej windy z której wysiada starsza kobieta podpierająca się o balkonik, przesuwam się w prawo żeby mogła przejść i posyłam jej swój przyjazny uśmiech który odwzajemnia. Na duszy robi mi się cieplej. Wsiadam do windy i opieram się plecami o metalową barierka która przyjemnie chłodzi moje plecy. Czuje na sobie spojrzenie Maxa, który uważnie ilustruje mnie wzrokiem, prostuje się i wpatruje się w przestrzeń przed sobą. Winda zjeżdża na szpitalny podziemny parking.  Wiem, że mój przyjaciel jest na odpowiednim miejscu, bo któż by inny mógłby czuwać przy mojej ukochanej jak nie on. Derek jest naszym najlepszym przyjacielem a Olivie traktuje z szacunkiem, pomimo tego ze sam do niej podbijał ale ona wybrała mnie. Jestem tak pochłonięty swoimi myślami, że nawet nie zwracam uwagi na to, co się dzieje do około.
- Idziesz? - z moich własnych myśli wydobywa mnie głos brata, który jest stanowczo za ostry jak na tą sytuacje. - Czy zostajesz tam na zawsze?!
- Idę. - Posyłam mu wściekłe spojrzenie i opuszczam windę.
Idę za nim do jego zaparkowanego mustanga którego dość świetnie odrestaurował. Przepiękny czerwony mustang z białymi pasami w kabriolecie z 1967. Od zawsze Max miał smykałkę do grzebania w samochodach, naprawiania. Nie miało to dla niego dużego znaczenia gdy się ubrudził smarem, przy pracy w warsztacie w raz z naszym ojcem. To po nim odziedziczył tą pasje. Mnie ciągnęła do innych rzeczy, zawsze marzyłem żeby mieć własna firmę bądź być gitarzysta w sławnej kapeli. I realizowałem się w spełnianiu tych marzeń, i się udało. W wolnych dniach od pracy spotykałem się z chłopakami z zespołu i graliśmy koncerty w pabach, na jakieś cele charytatywne. To właśnie na jednym z takich koncertów moją uwagę przykuła pewna blondynka, i w tam tej chwili wiedziałem że ona kiedyś będzie moją żoną. I dopiąłem swego. Musiałem się troszkę o nią postarać, ale nie mogła mi się długo opierać. A mój urok osobisty działa na kobiety jak magnez. Kocham to. Oddać się muzyce w wolnym czasie. Nasz zespół nosi nazwę Rock Man i tworzymy rockowa muzykę, a ja kocham swoją pasje i moją elektryczną białą gitarę. Otwieram drzwi czerwonej bestii i wskakuje na fotel pasażera. Max obchodzi auto i zasiada na miejscu kierowcy, przekręca kluczyć w stacyjce. Dobrze, że jest skrzynia manualna i wybiera jedynkę, później delikatnie puszcza sprzęgło ale jakimś trafem auto zaczyna szarpać.
- Skoro ta jego jazda wyglada tak codziennie. To dobrze będzie, jeśli do jutra wyjedziemy z tego parkingu? - powiedziałem w myślach.

Utracone wspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz