▪ Rozdział 2 ▪

1K 64 37
                                    

   21 czerwca || 7:35 p.m. ||

   Laptop, kubek kawy i koc, jedyne czego mi było potrzeba. Jestem zmęczona po pracy i kilku godzinnej nauce, czas w końcu zrobić coś dla siebie. Laptop i serial, tego mi było trzeba.

   Otworzyłam ciemno srebrne urządzenie i  wypiłam łyk napoju od którego jestem zapewne uzależniona. Zaczęłam otwierać różne strony internetowe. Po ogólnym przejrzeniu YouTube'a zobaczyłam filmik o minecraft'cie.

- Grałam w to kiedyś - przypomniałam sobie. - Miałam wtedy czternaście lat...
   Ogarnęła mnie wielka ochota ponownego otworzenia tej gry. Szybko sprawdziłam na internecie ile kosztuje to cudo.

   Wyszukałam „minecraft" i wybrałam pierwszą stronę z zawartym tekstem.
- 100 złotych?! - krzyknęłam po polsku wpatrując się z niedowierzaniem w ekran. Zrezygnowana odłożyłam laptop, to raczej nie dla mnie.



Pov. Wilbur

21 czerwca || 9:01 a.m. ||

  Czekałem na przystanku na tego dzieciaka dobre 10 minut. Zdążyłem sobie nawet kupić herbatę w starbuks'ie na stacji. Godzina jazdy trochę mnie zmęczyła.

   Zerknąłem na telefon. Już dziewiąta. Wetknąłem białe słuchawki w uszy i odpaliłem moją ulubioną playlistę. Nie isniała ona w żadnej aplikacji muzycznej, była to playlista z piosenkami które nagrałem osiem lat temu z przyjaciółką z zagranicy. Covery i własne teksty przypominały mi dni kiedy jeszcze byłem nastolatkiem.

   Rozejrzałem się po przystanku, moich przyjaciół nadal tu nie było ma. Zrezygnowany usiadłem na jednej z ławek cały czas podnosząc wzrok znad telefonu.

   Po następnych dziesięciu minutach w końcu zauważyłem moich przyjaciela. Udało mi się już zrobić 2 zdjęcia z fanami i wypić do końca wcześniej zakupiony napój.

    - Tommy! Tubbo! - zawołałem machając ręką w stronę przyjaciół. Odwrócili się oni odrazu. Podeszliśmy do siebie w dość cywilizowany sposób jak na naszą trójkę, no dobra, może nie za bardzo. Oby udało nam się przetrwać ten miesiąc razem.

***
- Oto nasz dom! - rzekł Tubbo otwierając drzwi do sporego mieszkania. Udało nam się już pokonać schody na czwarte piętro i wepchnąć się do komunikacji miejskiej.

Mieszkanie do którego weszliśmy było urządzone w nowoczesnym stylu. Nieporządek panujący w środku idealnie pasował do chłopaków.

- Czas na szybkie oprowadzenie - powiedział Tommy. - Jesteśmy w kuchni połączonej z salonem. Tam na lewo są drzwi do mojego pokoju, z prawej do pokoju Toby'iego a za lodówką prowadzą do łazienki.

Powiedział to tak szybko, że nic nie zrozumiałem.

- Myślisz, że cokolwiek zrozumiał? - spytał Toby pretensjonalnym tonem.

- No oczywiście, że zrozumiał! - odrzekł Innit.

- A ja nadal się zastanawiam jakim cudem wasi rodzice pozwolili wam razem mieszkać - wtrąciłem się i za nim ktokolwiek zdążył mi odpowiedzieć weszłam w głąb domu.

- Buty zdejmij, bitch! - zawołał za mną Tommy.

- Zbyt wielki mamy tu chlew, brudne buty nic nie zmienią - spostrzegł starszy i podążył za mną też w butach.

W kuchni nie panował aż taki wielki nie porządek na który byłem przygotowany. Pare porozrzucanych bluz i podręczników oraz nie umyte naczynia, nic specjalnego. Położyłem plecak na kanapie, walizkę zostawiłem obok.

- Nie powiem, ładnie tu macie.

- Czyli nie musiałem się tak męczyć ze sprzątaniem! - zawołał Tommy także nie ściągając butów.

- Miałeś na myśli MY nie musieliśmy się męczyć ze sprzątaniem.

- Nie, miałem na myśli, że JA nie musiałem się męczyć ze sprzątaniem.

  Pokręciłem głową pół zrozpaczony pół rozbawiony, jak oni się jeszcze nie pozabijali?

***
22 czerwca || 6:21 a.m. ||

   - Fuck, zabiła mnie! - wrzasnął Thomas.
  - Ja jak żyję ale nie mam bed'a - oznajmiłem. - Zostałem tylko ja i ta dziewczyna co cię zabiła, też bez bed'a.
  Zacząłem szukać gracza po mapie. Gamerki jednak nigdzie nie widziałem.
  - Shit, nigdzie jej nie ma!
  - Nie drżyj się tak, obudzisz Tubbo.
  - Przypominam, to ty przed chwilą wydarłeś się na cały dom.
  Nastała cisza, Innit próbował znaleźć jakiś sensowny argument.
  - Patrz jest! - powiedział ostatecznie wskazując na ekran. Szybko wbiegłem za byle jaki murek i sprawdziłem czy mam wszystko poukładane w inventory, następnie patrzyłem na gracza z F5.
  Po chwili dziewczyna ruszyła w moją stronę z wyciągniętym mieczem. Sam także tam podbiegłem.
   Ku mojemu zdziwieniu postać gamerki nagle się zatrzymała. Trwało to kilka sekund, po chwili dziewczyna znikła, a na moim ekranie wyświetlił się napis „victory".
  - W końcu możemy zagrać jeszcze raz - westchnął mój przyjaciel odpalając następną rundę. Moje myśli zostały jednak przy tym zdarzeniu. „Night_Falls" bo taki był nick dziewczyny przypomniał mi o jednej osobie...


Pov. Raina

22 czerwca || 1:21 a.m. ||

Parę godzin próbuję już zasnąć a tu nic. Ściągnęłam z siebie ciepłą kołdrę i wstałam z łóżka. Moje stopy dotknęły nieprzyjemnie chłodnej podłogi. Szybkim krokiem podeszłam do biurka i uruchomiłam mój niedawno kupiony stacjonarny komputer.
- Warto spróbować - pomyślałam - i tak nie mam na co tego wydać.
  Kliknęłam w zielony przycisk kup. Nie minęło pare chwil a na moim pulpicie wyświetlała się ikonka nowej aplikacji, minecraft'a.

Nie byłabym sobą gdybym gry od razu nie wypróbowała. Na początku próbowałam swoich sił w survivalu. Po 30 minutach oglądania poradników byłam gotowa do przejścia tej gry.
   Kilka śmierci i utrat wszystkich itemów po dziewięćdziesięciu minutach doprowadziło mnie do zwycięstwa nad smokiem end'u. Czyli po 7 latach nadal potrafiłam coś tu zdziałać. Zadowolona z siebie uznałam, że czas obczaić wersję gry „multiplayer".

Znowu skorzystało z niezawodnego Google'a by dowiedzieć się co tu zrobić. Zajęło to sporo czasu lecz w końcu udało mi się dojść na pewien z serwerów. We wcześniej oglądanym filmiku na YouTube był pokazany tryb gry bedwars. Wybrałam owy tryb i chwilkę poczekałem na wystarczającą ilość graczy. Zaczyna się zabawa...

„10 minut? Napewno nie... Minęła napewno godzina, może dwie? Dobra, ostatnia runda" przyrzekłam sobie i po raz ostatni kliknęłam „next round". Po wejściu na następną arenę zdziwiła mnie jedna rzecz, chat przepełniał się milionami wiadomości. Mimo wielkiego zdziwienia nie miałam ochoty na przeczytanie ani jednej z nich.

Gra przebiegała i pomyślnie. Straciłam łóżko prawie od razu lecz sama. zniszczyłam ich kilka. W ostatnich minutach rozgrywki zostały tylko dwie drużyny, szara i żółta, obydwie bez bed'ów.

Podbudowałam się szarą wełną do bazy przeciwnika, gracza tam nie było. Zebrałam sztabki złota i srebra, w zamian za to kupiłam pare bloków, złote jabłka i parę istotnych przedmiotów. Bez problemu weszłam na środek mapy. Zauważyłam tam gracza z drużyny żółtej. Stał za murkiem. Planowałam go podejść z zaskoczenia. Ku mojemu zdziwieniu, za nim zdążyłam cokolwiek zrobić, gracz się odwrócił i z wyciągniętym mieczem podszedł do mnie. Chwilę wpatrywaliśmy się w swoje skiny. Przeczytałam jego nick... "WilburSoot"... ten nick mnie prześladuje...

✂------------------------------------
Słowa: 1014

Tak jak obiecałam, rozdział jest dłuższy. Mam nadzieję że podobała wam się perspektywa Williama, jest ona bardzo istotna w historii.

Tym razem na pomysły i uwagi zostawiam wam  kosz ——-> 🗑

Proszę o jakieś komentarze!

Miłego dnia/popołudnia/wieczoru/nocy!
_Kariami_

„One Second‟  ▪ Wilbur x OC ▪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz