▪ Rozdział 17 ▪

565 43 14
                                    

   - I co teraz? - powtórzyłam pytanie.
   - Co masz na myśli? - zapytał Max siadając obok mnie. Spojrzał na mnie poważnym i zatroskanym wzrokiem.
   Co miałam na myśli? To, że zauważyłam, że wariuję? Że, martwię się o Kirę? Że, nie wytrzymam sama? Że, potrzebuję pomocy? Że, nie spojrzę Willowi w twarz mimo iż mi wybaczył?
   - Ja- ja już nie mogę - powiedziałam jedyne co zdołałam wydukać z natłoku myśli. - Proszę, pomóż mi...
   Nie mogłam płakać, nie chciałam. Za to mała struga krwi wylała mi się z ust. Max sięgnął po chusteczkę i jak najszybciej mi podał. Przetarłam powoli ciemną ciecz. Na białej jak śnieg chusteczce pojawiła się czerwona kreska. Tak samo jak szybko się pojawiła tak bardzo rozmyła się po nieskazitelnym papierze.
   - Co mam teraz zrobić? - znowu spróbowałam.
   - No a co chcesz zrobić? - spytał mnie blondyn. - To tylko od ciebie zależy co się dalej stanie.
   Pomyślałam. Czego najbardziej chce? Co potrzebuję?
   - Zacznę - powiedziałam ostrożnie - nowe życie.
   Ta myśl była wprost wspaniała. W tym zrobiłam wszystko co potrzebowałam. Mam dom, prawie ukończyłam studia, mam pracę, przyjaciół, odnalazłam sens życia i spotkałam osobę na którą czekałam całe życie.
   Jedna chwila ocknęła mnie jednak z tej wspaniałej myśli. Drzwi od jednego z pokoju powoli się uchyliły.
   - Zrobię to teraz - wstałam i zbierając pospiesznie moje rzeczy podbiegłam do drzwi. Wcześniej jeszcze podeszłam powoli do Maxa. Pochyliłam się i zbliżyłam swoje usta do jego.
   - Kocham cię! Ale wiem że zasługujesz na kogoś lepszego - krzyknęłam zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować. Zbiegłym po schodach. Przyszybszyłam kroku gdy za mną rozległo się stukanie podeszw. W pośpiechu wsiadłam do najbliższej czekającej taksówki.
    - Można na stację kolejową? - spojrzałam na kierowcę.
   - Jasne - odrzekł - widzę, że coś się szykuje.
   Zaśmiałam się.
   - Gdyby tylko pan wiedział co!
   Auto ruszyło. Ostatnie co z tego miejsca pamiętam to wykrzykiwanie mojego imienia. Tylko kto pragną zatrzymać mnie przed nowym życiem? Wiem, że jest to szalone ale taka już jestem...

Pov. Wilbur Soot

   Obudziłem się z dziwnie bolącą głową. Niewiadomo też dlaczego byłem w moim domu w moim łóżku. Ostatnie co pamiętam to jak- jak ją przytuliłem. Dalej tylko nieznana nicość. Z mojego salonu dobiegały odgłosy rozmów. Oprócz dwóch męskich głosów wyróżniałem jeden kobiecy...
   Z wielkim trudem podniosłem się i usiadłem na boku łóżka. Końcem stopy dotknąłem mrożącą krew w żyłach podłogę.
   Na mojej szafce nocnej stała szklanka wody. Sięgnąłem po nią i jednym łykiem opróżniłem cały kubek.
   Ponowiłem próbę stania na nogach. Tym razem poszło lepiej bo obie stopy położyłem na deskach. Momentalnie przeszło mnie okropne zimno, mimo tego podniosłem się i zabierając ze sobą kołdrę ruszyłem w stronę drzwi. Przemierzając tą okropnie dla mnie trudną trasę obiłem się pare razu o biurko, które ciągnęło się na połowę jednej ze ścian i jedną trzecią drugiej (pomieszczenie było o wiele większe niż normalne) oraz prawie rozwaliłem komputer potykając się o stos kabli które rzekomo miały być upchnięte za koszem.
   Za ścianą słyszałem delikatny głos.
   - Zacznę, zacznę nowe życie - to było to co rozszyfrowałem z prawie nie usłyszalnych słów. Czy to będzie powiązane ze mną? Czy chodzi o nasze spotkanie?
   Dotknąłem palcem wskazującym szklanej klamki ciągnącej się przez całą wysokość marmurowych drzwi i nieznacznie je uchyliłem by dostać mały widok na główną część domu.
   Na kanapie siedziała zamyślona brunetka a pare centymetrów przed nią siedział Max. Zasunięte szklane drzwi do dużego pokoju utwierdzały mnie w przekonaniu, że jest tam George.
   W jednej chwili, o której teoretycznie nie zdałem sobie sprawy, usłyszałem dwa słowa które zmieniły.
   - Kocham się! Ale wiem że znajdziesz kogoś lepszego.
   Otworzyłem jednym ruchem drzwi do pokoju. Zobaczyłem jak brunetka zbliża się powoli do Maxa i całuje go ze smutnym uśmiechem na twarzy. Następnie cofa się do drzwi wciąż wpatrując się w mężczyznę.
Nie wiadomo dlaczego w głębi ducha się z tym pogodziłem. Nie jestem dla niej wystarczający, a on jest idealny. Wysoki, wysportowany, jasno włosy z idealnie prostymi zębami. Ma normalną pracę, opiekuje się Rainą i potrafi do siebie przekonać każdego, nawet mnie. Szczerze? Bardzo go polubiłem...
Podbiegłem do zamykających się po Rainie drzwi wyjściowych. Nie jeden się na to zdecydowałem.
   Wraz z blondynem wbiegliśmy na klatkę schodową. Zacząłem zbiegać po licznych stopniach, lecz Max zatrzymał mnie gestem.
   - Zrozum - zaczął tak łamiącym się głosem, jakby zaraz miał odejść z tego świata. - Ona nas nie potrzebuje. Ona nie chce tego życia. Ona nie chce mnie...
   Max usiadł zrezygnowany na schodach i przetarł twarz dłońmi.
   - I tak nie odpuścisz - westchnął - choć już dawno trzeba było to zrobić
   Chłopak zawrócił. Ja patrzyłem się na schody. W moich uszach nadal odbijało się echo stukających o nie butów. "I tak nie odpuścisz, choć już dawno trzeba było to zrobić" - to prawda... już dawno mogłem odpuścić...
   Ale ja tego nie zrobię...
   - Raina! - wrzasnąłem przez otwarte okno. Dalej słów mi brakowało. Co mam powiedzieć osobie która mnie nie chce?

Pov. Raina

18 lipca || 5:39 a.m. ||
   Uciekłam, znowu. Ponownie inne miejsce. Nowe życie. Czy ja na to zasługuję?
   Pewnie nie jeden człowiek pomyślałby o mnie jako osobie szalonej, zmienienie mieszkania w godzinę, zapakowanie wszystkiego co się ma w półtorej i zabranie tego wszystkiego do samolotu. Ja jednak jestem pewna, że robię słusznie.
   Nie chcę ranić osób które kocham. A jednak to robię.
   - Życzy sobie pani czegoś? - moje rozmyślania przerwała stewardessa.
   - Ni-nie - zająkałam się. - Nie trzeba
   Jak najszybciej odwróciłam się do okna. Położyłam rękę na torbie. Odwracając wzrok ponownie na przejście ujrzałam na mojej ręce, drugą, mniejszą, lekko przeźroczystą.
   - Co ty robisz Raina? - zapytała Kira, spojrzałam w jej oczy. W jednej chwili cały samolot zamienił się w nieskończenie czarne pomieszczenie.
Czarne pomieszczenie pełne wspomnień i bólu.
- Uciekam - szepnęłam. - Chce być kimś innym, lepszym. Nie chce ranić wszystkich do około ani nie chcę być już zraniona...
Z jakiejś z stron zawiał wiatr. O uszy odbiła mi się melodia fal. Mrugnęła pare razy. Obróciłam głowę w lewo. Widok mojego pokoju i bardzo bladej ale zadowolonej nastolatki przed komputerem. Odwróciłam jak najszybciej głowę w prawo. Chudziutka kobieta siedząca po turecku na łóżku i wpatrujące się ze łzami szczęścia w oczach w telefon. Moment w którym napisałam „tak".
Dwa życia i dwóch chłopaków których kochałam. Jeden który nie chce mnie widzieć, drugi który zauważył, że mam problemy.
Jak najszybciej pomachałam głową w obydwie strony by odgonić się od tych myśli. Wzrok zatrzymałam po środku. Moja siostra łącząca te dwa światy.
Objęłam ją ramionami.
- Lecimy do Los Angeles - ukryłam twarz w jej włosach. - Dokończę studia, zrobię to na Harvardzie, wydam książkę i skończę mój program komputerowy. Ułożę sobie życie po swojemu...

✂------------------------------------
Słowa: 1000

Czyli to nie jest koniec...

„One Second‟  ▪ Wilbur x OC ▪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz