5 rozdział

229 13 18
                                    

Biegłam prosto przed siebie. Nie mogłam
pozwolić aby szczelina mnie dopadła. Moją głowę ogrzewało palące z góry słońce. Próbowałam podnieść się z ziemi lecz widocznie moje mocy zniknęły. Starałam się też uciekać na boki ale szpara wydawała się za mną podążać. Powoli opadałam z sił ale wiedziałam, że muszę biec dalej w celu przetrwania. Nagle dostrzegałam w oddali męska sylwetkę. Czy to on? Wydawało się to niemożliwe lecz wysiliłam wszystkie moje mięśnie aby przyspieszyć. Kiedy dzielił nas dystans centymetrów wyciągnęłam rękę żeby go złapać ale on znikł, a na jego miejscu pojawił się pył który został rozwiany przez wiatr. W czasie kiedy stałam niedowierzając nadal z ręką przed sobą czeluść mnie dopadła. Spadałam w nicość, dokładnie tak samo jak on.

********

Obudziło mnie jęczenie mojego psa. Stał on z miną jakbym conajmniej umarła.

Minęło szesnaście lat, a ja nadal dzień w dzień mam nadzieję, że on wróci. Tamtego przeklętego dnia  trzęsienie ziemi odebrało mi jedyną osobę którą kiedykolwiek pokochałam. Po tym tragicznym wypadku miałam moje życie nie było już takie same. Obudziłam się po 2 miesiącach gdyż zapadłam w śpiączkę. Gdyby nie mój ojciec pewnie tkwiłabym w niej do dziś. Po wrócenie do normalnego życia zaczęłam coraz mniej używać moich mocy aż w końcu po ukończeniu osiemnastu lat postanowiłam już nigdy tego nie robić. Po osiągnięciu pełnoletności postanowiłam opuścić akademię i wyjechać do Korei. Chciałam poznać moją kulturę i może odnaleźć własną siebie. Był to trochę spontaniczny wyjazd do którego tata nie miał nic przeciwko. Po jakimś czasie zaczęłam tęsknić za mamą, rodzeństwem jak i Pogo ale nawet to nie przekonało mnie do powrotu, miałam zbyt dużo złych wspomnień z tamtym miejscem. Wiedziałam tylko co się dzieje z Allison gdyż była w miarę popularna nawet w tej części świata i od czasu do czasu pojawiała się na ekranie telewizora, a co do mnie to spełniam się zawodowo jako tatuatorka w moim małym salonie w Seulu. Poznałam tu sporo miłych ludzi, lecz nigdy kogoś kto mógłby mi zastąpić Bena. Na codzień mieszkam w małej kawalerce z moim szczeniakiem husky'm o imieniu Dal. Nie skłamię jeśli powiem, że pewnie nie byłoby mi lepiej w Stanach. Oczywiście za zarobione z tatuaży pieniądze trochę podróżowałam ale jednak nadal Korea to miejsce gdzie czuję się jak w prawdziwym domu.

* * * * * * * *

Odgarnęłam swoje czarne włosy, zasłaniały mi widok. Wróciły one do swojej naturalnej ciemnej barwy gdyż przez ostatnie dziesięć lat przestałam używać swoich super sił dzięki którym było możliwe abym miała tak jasne włosy jak oczy które również wróciły do swojego naturalnego stanu. Byłam cała mokra od potu i wszystko mnie bolało.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic ponieważ cała się lepiłam od potu. Założyłam szlafrok i przeszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie moją ulubioną zieloną herbatę.

- Dwudziesty marca, japierdziele. - spojrzałam na kalendarz. Miałam dzisiaj parogodzinną sesję z klientem który zażyczył sobie postać ze sławnej tutaj gry na całej górnej części ramienia. Wiedziałam, że potrwa to dosyć długo wiec postanowiłam przygotować się na to mentalnie.
Po wypiciu herbatki wysuszyłam włosy i ubrałam się w jakieś luźniejsze ciuchy. Pożegnałam się z moim pieskiem i ruszyłam do pracy. Dojeżdżałam do niej metrem więc trochę się musiałam do stacji przejść. Po drodze kupiłam sobie sałatkę, brownie na deser i mleko czekoladowe. Długo nie jechałam, tylko 2 przystanki i już na miejscu. Nasz salon już wcześniej otworzyła moja współwłaścicielka, Jiwon. Szybko się przywitałam i zaczęłam przygotowywać swoje stanowisko gdyż klient miał być już za piętnaście minut.

Ledwo co założyłam rękawiczki, a w drzwiach pojawiła się czyjaś sylwetka. Była to piękna kobieta z długimi do pasa różowymi włosami. Na początku zdziwił mnie wybór tematyki tatuaży do jej elegancko wyglądającej osoby ale zdecydowałam się nie zadawać wielu pytań. Zaprosiłam ją na fotel i szybko przedyskutowałyśmy pare spraw a propos dziarki. Czas nam minął bardzo szybko gdyż okazało się, że mamy mnóstwo wspólnych zainteresowań jak i tematów do rozmów. Nim się obejrzałyśmy na zegarze wybiła już siedemnasta. Skończyłam robić ostatnie poprawki i założyłam na jej ramię ochronną folię. Wyglądała na bardzo z niego zadowolona i w nieskończoność mi za niego dziękowała. Kiedy przeszłyśmy do kasy Charlotte, bo tak się nazywała, zaproponowała mi wyjście w przyszłości na kawę. Migiem wyjęłam telefon abyśmy się wymieniły numerami i w tym momencie prawie mi on wypadł z rąk. Zaraz po otworzeniu smartfona dostrzegłam artykuł z następującym tytułem:

REGINALD HARGREEVES NIE ŻYJE

Love Is Dead| The Umbrella AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz