28.

18.8K 919 44
                                    

Dopiero po kilku sekundach odsuwam się od niego gwałtownie pytając:
- Co robisz?- choć w głowie kłębi mi się masa pytań i emocji. A najgorsze jest to, że pośród nich czuję złość na Karola, bo nikt oprócz Krzyśka do tej pory mnie nie całował. Zaczynam podnosić się z łóżka.
- Przepraszam- odzywa się Zawadzki- Nie chciałem cię przestraszyć.
- Co..po co to zrobiłeś? Więc...ty nie jesteś...?
- Nie o to chodzi. Po prostu miałem na to ochotę.
- Jak to miałeś na to ochotę?!- mówię trochę głośniej niż powinnam- Ja jakoś nie całuję Izy ani Andżeliki gdy mam na to ochotę.
- Nie chciałem cię przestraszyć. Ale chyba sama przyznasz, że taka terapia szokowa ci pomogła?
- Ale..- chcę na niego napaść gdy jego słowa mnie uspokajają- Och, a więc chodziło tylko o to?
- Tak- uśmiechnął się lekko i odwrócił ode mnie. Potem zrobił to jeszcze raz i z głośnym westchnieniem opadł na krzesło- Prawdę mówiąc to nie.- znów gapię się na niego nie niczego nie rozumiejąc. Wtedy bierze głęboki wdech i odzywa się do mnie zbolałym głosem.- Mnie też jest ciężko. Nawet nie wiesz jak bardzo. Ludzie myśląc o gejach czy lesbijkach mówi: proszę bardzo, mnie to nie przeszkadza, ale gdy przychodzi co do czego to uważają nas za odmieńców, antychrystów i jeszcze gorsze wynaturzenia.- Powoli się uspokajam. I zaczynam czuć winna. No bo nigdy nie zdawałam sobie sprawy z jego udręki. Jaka ze mnie przyjaciółka?- Masz pojęcie co by się stało gdyby mój ojciec się dowiedział? Jak zareagowaliby ludzie gdyby dowiedzieli się, że syn prezesa banku jest gejem? To coś w stylu: nie przeszkadza mi, że jesteś niewykształcona, ale przynajmniej średnie to mogłabyś mieć.
- Przepraszam cię za moją reakcję. Po prostu mnie zaskoczyłeś.- Karol uśmiecha się do mnie smutno.
- Wiem. I szczerze mówiąc siebie też.- potem podchodzi do mnie bliżej siadając na łóżku- Tak naprawdę jesteś jedyną dziewczyną w moim życiu która coś dla mnie znaczy. Kocham cię jak przyjaciółkę i jeśli miałoby mi się z kimś stać się normalny to tylko z tobą.
- Przecież jesteś normalny- udaję, że nie wiem o co ma na myśli.
- Agnieszka, dobrze wiesz o co mi chodzi. Ja...mam już dość. Może jestem tchórzem, ale nie chcę taki być. Chcę być taki jak każdy inny chłopak w moim wieku. Teraz...gdy nie możesz być z Krzyśkiem...czy ty...czy nie moglibyśmy spróbować?- NIE!!!, mam ochotę wrzeszczeć z trudem się opanowując. Przecież on jest tylko moim przyjacielem.
- Karol, przepraszam cię, ale nie. Po prostu wiem, że to się nie uda. Ja...ja nie potrafię cię pokochać, nawet nie wiem czy kiedykolwiek będę jeszcze w stanie. Owszem, kocham cię jak przyjaciela, brata, najdroższego powiernika ale to wszystko. Gdybym twierdziła inaczej skrzywdziłabym tylko nas oboje i zniszczyła tą niemal niezniszczalną nić porozumienia jaka nas łączy. Bo jeśli naprawdę chcesz spróbować, powinieneś to zrobić z dziewczyną, która będzie cię kochać. Wtedy tylko będziesz w stanie się zmienić.- Karol, jakby przetrawiając moje słowa przez moment milczy. Dopiero po jakimś czasie odzywa się do mnie znowu:
- Wiesz, naprawdę mu zazdroszczę. Chciałbym, żeby ktoś kochał mnie tak mocno jak ty jego.- próbuję uśmiechnąć się z przymusem.
- Może kiedyś mi przejdzie. Tylko, że sama w to nie wierzę. Nawet gdy dziś powiedział mi te wszystkie okropne rzeczy ja...czuję tylko ból. Nie ma we mnie żadnej nienawiści, żalu, czy gniewu. 
- Wiesz, przynajmniej dowiedziałaś się, że mu na tobie zależy. Inaczej nie zareagowałby tak emocjonalnie. 
- On tylko czuje się zraniony, zdradzony przez najlepszego przyjaciela i byłą dziewczynę. Pewnie myśli, że byliśmy razem już wtedy gdy byłam z nim parą.
- No tak, rzeczywiście nie najlepiej to wygląda. Więc co chcesz teraz zrobić? Poddać się Władysławowi Kamińskiemu?
- A jakie mam inne wyjście? Dziś nareszcie zrozumiałam jak bardzo się łudziłam. Poza tym zbyt wiele złego wydarzyło się między nami żeby móc to tak po prostu naprawić.
- Agnieszka...
- Ale wiesz co?- przerywam mu wpadając na pewien pomysł- Mogę znów udawać twoją dziewczynę jeśli chcesz. 
- Co?
- No, nie mówię że mogę nią być, ale przed twoją rodziną możemy poudawać. A w międzyczasie znajdę ci jakąś fajną dziewczynę z którą będziesz mógł spróbować na poważnie.
- Aga...
- No co? Muszę postawić sobie jakiś cel, bo inaczej nie dam rady. Ja muszę zapomnieć o Kamińskim, a ty uporasz się ze swoim problemem.- w odpowiedzi Karol tylko się do mnie uśmiecha.
Przez kilka następnych dni staram się względnie dawać sobie radę. Nie jest to proste, ale gdy w końcu moja podświadomość uwierzyła, że przeszłość już nie wróci, jest jakby łatwiej. Kluczem jest akceptacja, przypominam sobie jedną z sentencji wyczytaną kiedyś w jakimś czasopiśmie. Dopiero wtedy można skupić się na walce. Któregoś dnia, gdy wracam z pracy wita mnie zaniepokojona mama.
- Coś się stało?- pytam gdy tylko się z nią przywitałam.
- Córeczko, był tu dzisiaj Krzysiek- staram się przełknąć wielką gulę w gardle.
- Po co?
- Chciał...on pytał czy to prawda, że jego ojciec nas szantażuje.
- Powiedziałaś mu o tym?
- Oczywiście, że nie. Musiał dowiedzieć się z innego źródła.
- I co mu powiedziałaś?
- A co miałam zrobić? Powiedziałam prawdę. I wiesz co? On obiecał się wszystkim zająć, to znaczy porozmawiać ze swoim ojcem i zlikwidować ten dług, rozumiesz?- jest cała podekscytowana.- W końcu uwolnimy się od widma Władysława Kamińskiego..
- Nie wiem, czy powinniśmy się z tego cieszyć. A co jeśli on wniesie sprawę przeciwko mojemu ojcu? Pomyślałaś o tym? Co może Krzysiek?
- Ja tam mu ufam. Gdybyś widziała jak mnie za niego przepraszał i zapewniał, że wszystko nam wynagrodzi, pocieszał...wiesz to dobry chłopiec.
- Tak- mówię tylko ze wzrokiem utkwionym w podłogę,
I on powiedział coś jeszcze.
- Tak?- dopytuję się, choć w sumie nie za bardzo interesuje mnie wszystko to co wiąże się z Krzyśkiem. Mama więc kontynuuje:
- Kazał cię przeprosić. Powiedział, że ostatnio zrobił coś czego bardzo żałuję.- widać, że niewiedza jest dla mojej mamy irytująca. Tylko co mam jej powiedzieć? A wiesz mamuś, przeprasza mnie tylko za wyzwanie mnie od najgorszych i tanich dziewczyn. Bo o to mu chodziło gdy ostatnio napadł na mnie w mieszkaniu Karola.
Gdy jestem już we własnym pokoju od razu dzwonię do Zawadzkiego pytając go dlaczego powiedział o wszystkim Krzyśkowi. (bo tego, że to wypłynęło od niego jestem pewna). Próbuje się nawet usprawiedliwiać.
Więc miałem pozwolić aby miał o tobie takie zdanie? Nawet nie wiesz jak wielką satysfakcję sprawiło mi gdy móc wykrzyczeć mu to wszystko w twarz po tym jak cię ostatnio potraktował. 
- Rozumiem.
- Więc nie jesteś zła?
- Wiesz teraz czuję się raczej wypalona i niezdolna do żadnych emocji. Po prostu ostatnio miałam ich chyba w nadmiarze.
- Czy on...z tobą rozmawiał?
- Nie, ale przyszedł do mojego domu i rozmawiał z rodzicami. Obiecał wyjaśnić sytuację z wypadkiem i umorzyć dług.
- Znając ciebie pewnie nie zgodzisz się na drugą propozycję?
- Oczywiście, że nie. Mówiłam ci, że to mój ojciec przegrał te pieniądze, więc to my powinniśmy je spłacić. Akurat w tej materii Władysław Kamiński nie zawinił.
- Nie sądzisz, że powinnaś się z nim spotkać i wszystko definitywnie wyjaśnić?
- Raczej nie teraz. Jeszcze nie jestem na to mentalnie gotowa.
- Chyba nigdy nie będziesz.
- Proszę, nie mówmy już o tym.
- Jak chcesz.
- W takim razie powiedz mi co w takim razie słychać u Patrycji. Może to ona zostałaby twoją dziewczyną skoro z nią też się dobrze dogadujesz?
- Mam chodzić z siostrą Krystiana? Chybaby mnie rozszarpał- śmieje się z mojej głupiej propozycji dla rozładowania sytuacji. Mimo wszystko spełnia swoją rolę. 
Przez kilka dni dzieje się tak wiele, że nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Bo Krzysiek spełnia swoją obietnicę: rozmawia z ojcem i wszystko wyjaśnia. W ten sposób pozbywamy się widma szantażu (że mój tata może iść do więzienia). Ale oczywiście wszystkich skutków nie można usunąć. Bo jego opinia jako szefa budowy ucierpiała tak bardzo, że nie może nawet marzyć o pracy w firmie w której pracował poprzednio. A nie chce pozwolić na to, żeby nadal pracował dla Kamińskich. W piątek wieczorem mój były chłopak odwiedza nasz dom aby wręczyć tacie jakieś potwierdzenie braku wniesienia skargi i orzeczenie poszkodowanego mężczyzny. Bo okazuje się, że wybudził się z wypadku niecałe dwa miesiące później. Usiłuję pozbyć się gorzkiego wspomnienia mojej wizyty u żony murarza. Więc już wtedy mnie oszukała. I Władysław Kamiński robił to samo. (bo wmawiał nam cały czas, że ten człowiek znajduje się w śpiączce). Wtedy zdaję sobie sprawę, jak bardzo ja i moja rodzina okazaliśmy się żałośni tak dając się zastraszyć Kamińskiego. A może to tylko ja się taka okazałam? 

Od nienawiści do miłości ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz