16.

27.6K 1.1K 23
                                    

Jako że jutro zaczynam rano pracę, postanawiam wcześniej wziąć prysznic i położyć się spać. Mam nadzieję, że uda mi się wcześniej zasnąć. Ale niestety, gdy tylko kończę suszyć włosy do mojego pokoju wpada Mariola.
- Hej, ile razy mam ci powtarzać, żebyś pukała jak tu wchodzisz?- pytam zrezygnowanym tonem po raz sto tysięczny ósmy choć wiem, że za sto tysięcznym dziewiątym ona zrobi to samo.
- Aga, Aga- łapie mnie za rękę- na dole czeka na ciebie ten przystojniak z klatki!
- Krzysiek?- upewniam się
- Tak, ten brunet- moja siostra jest podekscytowana.- Spytał się o ciebie, ale wiesz mama otworzyła drzwi i …
- Mama teraz z nim rozmawia?- pytam pospiesznie ściągając szlafrok i zakładając jakiś T- shirt i dres.
- Tak, ale radzę ci się pospieszyć, bo zaraz go wypłoszy. Już zaczęła te swoje gatki w stylu, że jest już późno a że się już położyłaś i że już pewnie śpisz. Ej- dodaje gdy wyciągam ją za rękę z pokoju.
- Idziemy. Ty też. Masz iść do swojego pokoju, bo jak ośmielisz się podsłuchiwać pod drzwiami...
- Wow, zaprosisz go do swojego pokoju? Nie wiedziałam, że jesteś taka szybka- śmieje się do mnie.
- Idź, bo zaraz cię strzelę- mówię do niej zdenerwowana. A co jeśli już poszedł, bo mama go wypłoszyła? Albo to nie on...
- Cześć, przyszedłem żeby z tobą chwilę porozmawiać- słyszę jego niski głos gdy docieram już do przedpokoju - Twoja mama była tak miła, że pozwoliła mi zostać na trochę.- Patrzę na minę mojej mamy, która wcale nie wygląda na zachwyconą.
- Mówiłam mu, że już śpisz kochanie, ale upierał się, że to coś poważnego.- wyjaśnia mi rodzicielka.- Ale jeśli nie chcesz z nim rozmawiać może zaraz sobie pójść.
- Nie, w porządku. Porozmawiam z nim. Zapomniałam ci powiedzieć, że się z nim umówiłam- dodaję. Zarówno mama jak i Krzysiek są zaskoczeni.
- Umówiłaś?
- No tak. Może pójdziemy do mojego pokoju?- pytam Krzyśka. 
- Jasne, jeśli chcesz.- odpowiada mi i posłusznie idzie za mną. Gdy znajdujemy się w pokoju zamykam szybko drzwi i zbieram rozrzucony na dywanie ręcznik i szlafrok który pospiesznie zrzuciłam ubierając się. 
- Dzięki, że zgodziłaś się na rozmowę ze mną.
- Nie ma sprawy.- mówię nie wiedząc co powiedzieć dalej. Dlaczego jestem taka niepewna? Przez kilkanaście sekund nikt z nas się nie odzywa.
- Ja, chciałem cię przeprosić za to co zrobiłem i powiedziałem tydzień temu u mnie w domu. Wiem, że zachowałem się jak idiota, którym zawsze mnie nazywasz. Przykro mi jeśli cię wystraszyłem.
- W sumie, to nic takiego się nie stało. Ja też przesadziłam z tym skokiem z dachu.- Krzysiek uśmiecha się do mnie delikatnie niewesołym uśmiechem.
- Nie musisz przepraszać. Wiem, że mówiłaś to w złości.- potem, wpatrując się w okno dodaje- Zważywszy na to jak traktowałem cię wcześniej nie dziwię się, że chciałaś się na mnie zemścić.
- Dzięki, że tak do tego podchodzisz- mówię szybko z ulgą.- Zaraz, zaraz jak to: zemścić?
- Za to jak cię traktowałem. Zbyt lekko do tego podszedłem. Myślałem, że słowo przepraszam naprawi wszystko. Ale teraz wiem, że to nie wystarczy. Dasz mi jeszcze szansę?- jestem zbita z tropu.
- Więc nie rozmawiałeś z Andżeliką?
- Rozmawiałem- odpowiada mi, a ja jestem jeszcze bardziej skonfundowana. Ale zaraz dociera do mnie coś jeszcze.
- Chodzi mi o to czy widziałeś się z nią dzisiaj. 
- Dzisiaj? Nie. Tylko w tamtym tygodniu. Ale widzę, że już o tym wiesz. 
- Więc przyszedłeś do mnie wiedząc to wszystko i prosząc o kolejną szansę?- pytam zdumiona. Bo skoro on myśli, że ja go nie kocham i tylko się nim bawię to znaczy, że sam zrozumiał swój błąd ! I wie, że wtedy żądanie tego „dowodu miłości” było głupie! Moja ulga jest tak wielka, że mimowolnie się uśmiecham. Krzysiek niewłaściwie odczytuje moją radość biorąc ją za uśmiech satysfakcji. 
- Tak wiem co sobie myślisz: egoistyczny bubek Krzysiek Kamiński, megaloman i zapatrzony w siebie egoista żebra o twoje uczucie- Jak dużo nagadała mu Andżela skoro wie nawet jakimi epitetami go obdarzałam w przeszłości? Już ja się z nią policzę.
- Krzysiek to nie tak- hamuję jego dalsze słowa, bo rani mnie to jak bardzo jest gotów się przede mną ukorzyć. I czuję, że naprawdę mnie kocha. Tak samo jak ja jego. - Widzisz, to co powiedziała ci wtedy Andżelika to nie była prawda. Po prostu skłamała.
- Co? Jak to skłamała? Więc to co mówiła o tobie to kłamstwa?
- Tak- przyznaję- Dziś wyznała mi prawdę.
- Więc...ty
- Tak, nie robiłam tego po to, żeby się na tobie zemścić. Chodziłam z tobą z własnych powodów.- mówię podchodząc do niego bliżej.
- W takim razie dlaczego? Dlaczego Andżelika mi to wszystko powiedziała? Dlaczego chciała nas rozdzielić? Tylko mi nie mów, że jest we mnie zakochana- wygląda tak jakby naprawdę się tego obawiał.
- Nie- śmieję się krótko- Ale zakochała się w Andrzeju, który zabawił się z nią trochę i wrócił do Kamili.
- I dlatego uznała, że skoro ona nie może być szczęśliwa w związku to rozwali i nasz?- zaczynam wyczuwać zbliżający się wybuch jego złości.
- Hej, to nie tak. Po prostu czuła się przeze mnie opuszczona. No wiesz, gdy jestem z tobą nie mam dla niej wcale czasu.
- I to ma być powód? Nie wierzę, że jeszcze jej bronisz. Po tym co zrobiła moglibyśmy się definitywnie rozstać.
- Ale w końcu powiedziała prawdę. I teraz jest w porządku.
- W porządku? Masz pojęcie jakie katusze przeżywałem przez ostatni tydzień? Jak ciężko było mi pogodzić się z tym, że już nigdy nie będę mógł być z tobą?- pyta patrząc mi w oczy. 
- To już nie ważne. A poza tym, to nie Andżelika kazała ci zażądać „dowodu miłości”- mówię wymownym tonem nadal lekko na niego zła.
- Wiem, przepraszam. Po prostu wtedy czułem się koszmarnie. Zachowałem się jak dupek. Ale to dlatego, że naprawdę uwierzyłem w to co powiedziała mi twoja przyjaciółka.
- Więc następnym razem trochę więcej mi ufaj.- Krzysiek uśmiecha się do mnie lekko.
- Wiesz, tylko jest mi trudno.- mówi cicho siadając na moim łóżku- Czasami wydaje mi się, że nie zależy ci na mnie tak mocno jak mnie na tobie.- gdy słyszę jego słowa na chwilę czuje dziwny ucisk w piersi. Bądź odważna, nakazuje sobie. Tylko szczera rozmowa wam pomoże, przypominam sobie wskazówkę Andżeliki.
- Boję się.- szepczę równie cicho aż Krzysiek podnosi na mnie wzrok- Boję się za zakocham się w tobie tak mocno, że nie będę już umiała bez ciebie żyć.- spuszczam wzrok, ale słyszą że Kamiński wstaje z łóżka. Po chwili czuję jak mnie delikatnie obejmuje od tyłu. Przekręcam się w jego stronę wtulając twarz w jego klatkę piersiową. 
- A kto powiedział, że będziesz musiała beze mnie żyć?- uśmiecham się delikatnie i podnoszę na niego wzrok.
- A co zapewnisz mnie, że zostaniesz ze mną na zawsze?- pytam lekko sarkastycznie. Czuję jak gładzi kciukiem moją brodę i policzek.
- Tak. Mogę ci to obiecać. Bo w tej chwili mam tę pewność. Obiecuję, że nigdy cię nie zostawię i zawsze będziemy razem. Bo cię kocham. Zakochałem się w tobie chyba od chwili kiedy stanęłaś po stronie nieznanej sobie dziewczyny, która na dodatek miała cię za „spaloną żebraczkę”. Ale mimo wszystko ty postanowiłaś jej pomóc. 
- Nie kłam- staram się nie rozpłakać sama nie wiem z jakiego powodu. No bo przecież powinnam być szczęśliwa, nie?
- Ale to prawda. Bo od tamtej chwili nie mogłem wyrzucić cię ze swojej głowy. W złości myślałem jak taka szara mysz śmiała mi się przeciwstawić, ale gdy widziałem cię w szkole byłem pod coraz większym urokiem. Okazało się, że poza hartem ducha jesteś lojalna, dobra i wesoła. Na dodatek ty widziałaś tylko Karola, a ja miałem ochotę wyć ze złości dlaczego nie zwracasz uwagi na mnie. Dopiero gdy wygarnęłaś mi wszystko w tamtej hali zrozumiałem, że masz rację co do mojego zachowania. I że powinienem się zmienić. Wiesz, że do tej pory mam tę twoją różową rękawiczkę, którą przez przypadek upuściłaś?- uśmiecha się do mnie delikatnie rozmarzony wspominając to wszystko. A ja jestem w lekkim szoku. A więc to on przez ten cały czas miał moją zagubioną rękawiczkę. 
- Chyba nie będziesz rozczarowany jeśli wyznam, że ja nie zakochałam się w tobie od pierwszego wrażenia- mówię by go rozbawić- W sumie to nie znosiłam cię tak długo, że sama nie jestem w stanie stwierdzić kiedy zaczęłam postrzegać cię inaczej.
- A co właściwie do mnie czujesz?- już mam ochotę zażartować, że w sumie to chyba nic, ale sądząc po poważnej minie Kamińskiego wiem, że on też liczy teraz na moją szczerość.
- Kocham cię- mówię po prostu- Kocham się z tobą kłócić, droczyć, czy rozbawiać. Uwielbiam twoje małe dołeczki w policzkach gdy się uśmiechasz i twój bezczelny wyraz twarzy gdy wiesz,że właśnie masz rację. I kocham cię jeszcze za to, że niczego przede mną nie udajesz. Gdy jesteś zły po prostu to okazujesz, a gdy masz ochotę urwać mi głowę potrafisz wrzeszczeć na mnie bez opamiętania.
- No bez przesady- mówi całując mnie blisko skroni.- Naprawdę tak strasznie na ciebie wrzeszczę?- pyta w końcu.
- Nie, przecież wiesz, że jak zwykle się z tobą droczę. Co nie znaczy, że jesteś łagodny jak baranek i łatwo z tobą wytrzymać. 
- Ale ja lubię te nasze kłótnie- szepcze mi w moje włosy.
- Ja też. Ale teraz też jest miło, prawda?
- Tak- dodaje patrząc mi prosto wo czy. Potem pochyla się nade mną i składa na ustach delikatny, czuły pocałunek. Obejmuję go mocno za szyję odwzajemniając go. Niespodziewanie Krzysiek odsuwa się ode mnie.- Nie chciałbym żebyś myślała, że coś na tobie wymuszam. Wiesz, w sumie to nawet mi się to w tobie podoba, to że masz swoje zasady- uśmiecha się do mnie- Wystarczy mi to, że będę mógł być z tobą. Potem jeśli będziesz chciała to zrobimy krok na przód.
- Wiesz, to nie o to chodzi że nie chcę- mówię mu lekko zażenowana.
- Więc? Dlaczego wtedy...?
- Wtedy powiedziałeś bardzo dużo brzydkich słów. I myślałam, że jesteś ze mną żeby się trochę pobawić. No wiesz, w końcu chłopak taki jak ty musi spróbować nawet z biedaczką.
- Nie mów tak o sobie. Ja nigdy tak o tobie nie myślałem.
- Ale to prawda. Przecież my pochodzimy właściwie z dwóch różnych klas. - A ja jakoś nigdy nie wyobrażałam sobie siebie w roli Kopciuszka. 
- W takim razie ja jestem księciem? -szczerzy się do mnie bezczelnie
- Ty księciem? Proszę cię.- prycham- Książę nie wlecze za sobą swojej wybranki tylko delikatnie ją prowadzi.
- Kiedy niby cię wlokłem?- pyta, a ja mało co nie wybucham śmiechem. Wtedy rozlega się odgłos pukania. I jestem pewna, że to mama.
- Proszę- odpowiadam.
- Chciałam zapytać czy wszystko w porządku- mówi patrząc podejrzliwie na Krzyśka który stoi obok mnie.
- Tak, w porządku. W zasadzie to dobrze, że przyszłaś. Chciałabym oficjalnie przedstawić ci mojego chłopaka.- dokonuję niezbędnej prezentacji, a potem ze względu na późną porę żegnam się z Krzyśkiem. Oczywiście jest trochę zły, że nie możemy się spotkać jutro przed południem, bo zaczęłam pracę. Ale ostatecznie zgadza się na czwartą trzydzieści.
Następnego dnia budzę się w świetnym nastroju. To, że wyjaśniłam sobie wszystko z Krzyśkiem sprawia, że czuję się wolna i beztroska. Nie przeczę, że nadal trochę boję się przyszłości, ale przynajmniej teraz nie boję się własnej niepewności. I nie boję się tego głośno przyznać. Mój dobry humor od razu zauważa mama. Rano, zanim jeszcze wyszłam do pracy spytała mnie tylko czy to przez Krzyśka. Mój uśmiech i rozanielony wyraz twarzy chyba starczył jej za odpowiedź. W pracy już koło drugiej Kamiński zaczyta pisać mi SMS-y. Mam trochę utrudnione zadanie żeby na nie odpisać (bo przecież mimo wszystko muszę nosić pizzę), ale staram się robić to natychmiast. Gdy w końcu dochodzi koniec mojej zmiany, szybko zdejmuje fartuszek i wychodzę na zewnątrz. A promienne słońce świetnie oddaje mój nastrój. Mrużę oczy żeby w ogóle coś dostrzec. A w zasadzie kogoś.
- Co tak długo?- pyta mnie Krzysztof. To by było na tyle z miłego powitania.
- Przecież jest dopiero dziesięć po. Musiałam dokończyć sprzątanie.
- Nie wiem po co w ogóle pracujesz. Jeśli chcesz, mogę dać ci pieniądze i wtedy będziemy mogli spotykać się kiedy zechcemy.
- Nie dziękuje. Wolę zarobić je sama. A poza tym to mieliśmy umówić się o wpół do. Teraz nawet nie zdążę wrócić do domu i czegoś zjeść.
- Więc wstąpimy do restauracji po drodze.
- O nie, już dość jedzenia na mieście. Jeśli będziemy tak robić codziennie to w końcu zbankrutujesz.- Krzysiek uśmiecha się do mnie.
- To mi raczej na razie nie grozi. Wiesz czyj dzisiaj koncert?
- Tak, ja też lubię rocka, więc trochę się w tym orientuję. Ale przecież to w sąsiednim mieście...
- Właśnie dlatego musimy się pospieszyć. Chodź- jak zwykle chwyta moją dłoń niemal mnie za sobą ciągnąc. Przy samochodzie gwałtownie się zatrzymuje i zaczyna mnie obejmować.- Dzisiaj nawet się jeszcze się nie przywitaliśmy. 
- Ale z ciebie pajac.- szepczę z uśmiechem gdy delikatnie mnie całuje. Też się przy tym uśmiecha.
- Więc teraz pajac. Chyba nie jest źle.- udaje, że się nad tym zastanawia- Kolejny awans?
- Tak. Pomyślałam, że skoro ja tak świetnie umiem rozbawiać ludzi to razem robiąc jako clown i pajac zbijemy fortunę- Krzysiek wybucha śmiechem.
- Ależ ty masz pomysły. Więc chcesz jechać?
- Wow, dajesz mi jakiś wybór?- udaję zdziwienie- No, no no...
- Bardzo śmieszne. Przecież wiesz, że jeśli nie chcesz...
- Jasne, że chcę. Tylko będę musiała wrócić wcześniej żeby rano wstać do pracy. Hej, nie rób takiej miny- śmieję się z niego.
- Najpierw była szkoła, a gdy wreszcie są wakacje nawet wtedy nie możemy się spotykać. 
- Przecież mam wolne weekendy. A poza tym szesnasta to nie jest koniec dnia. Zaledwie jego środek. I dobrze ci to zrobi gdy trochę za mną zatęsknisz. Będziesz wtedy znacznie milszy.
- Zawsze jestem dla ciebie miły.
- Ha,- prycham tylko.
Po niecałej półtorej godzinie jesteśmy na miejscu. Do koncertu mamy jeszcze jakieś pół godziny, więc idziemy coś zjeść (oczywiście Krzysiek kupił mi już małe co nieco na czas podroży). Wokół kręci się masa ludzi.
- Chcesz piwo?- kręcę przecząco głową- Raczej nie.
- Na pewno?- potwierdzam skinięciem głowy.- Więc tylko dwa gofry z bitą śmietaną- mówi do sprzedawcy. Po kilku minutach mamy już smaczny deser. 
- Hmm, wiesz odkąd z tobą chodzę, to w ciągu ostatnich kilku miesięcy zjadłam więcej fast foodów niż w całym swoim dotychczasowym życiu. 
- Śmieciowe jedzenie też jest dobre. Chociaż śmieciowe- mówi puszczając do mnie oko.- siadamy przy jednym ze stolików i zajadamy się słodkim deserem. Gdy patrzę teraz na Krzyśka nie mogę uwierzyć, że to ten sam chłopak którego widziałam po raz pierwszy przed Brylantowym Liceum. Chłopak, który jest rozluźniony i szczery, nie wybucha gniewem przy byłe okazji, dba o mnie i przeprasza Michała nawet gdy nie zawinił. A jeszcze bardziej w to, że mnie kocha.
- Czemu tak patrzysz?- pyta mnie w pewnej chwili- Ubrudziłem się?- zaczyna pocierać kącik ust.
- Nie- kręcę głową- Po prostu zastanawiałam się nad czymś i się zamyśliłam.
- Hm, ja w tej chwili myślę o Andżelice.
- Chyba nie zamierzasz jakoś się na niej mścić?- mówię nie dowierzając. A ja właśnie w myślach idealizowałam go niemal do rangi... ideału. 
- Nie, nie rób takiej miny. Po prostu wynajmę kogoś żeby ją sprzątnął- śmieje się ze mnie.
- Bardzo zabawne. A co miałam sobie pomyśleć? Z tobą niczego nie można być pewnym.
- Nie bądź zła. Zastanawiałem się po prostu nad nią i Andrzejem. 
- I? Do jakich wniosków doszedłeś?
- To, że Andrzej jest żigolakiem to wiadomo od dawna. Z Kamilą Gosocką chodzi już ponad rok, ale zdarza mu się na jakiejś imprezie poderwać nową laskę. 
- Żałuję, że zignorowałam kiedyś twoje ostrzeżenie.- Krzysiek robi zdziwioną minę- Tak, bo kiedyś wspomniałeś mi, że widziałeś ich na mieście, a ja to zbagatelizowałam. A przecież gdybym trochę mniej myślała o sobie...
- ...to nie miałabyś czasu żeby się we mnie zakochać- kończy za mnie. 
- Krzysiek, ja mówię poważnie. Ona nie czuję się teraz najlepiej. Gdyby nie to, że nadal jestem trochę zła za to co o mnie nagadała to nie byłabym tu z tobą. 
- Uf, dobrze, że jednak nie jesteś taka świętoszkowata- gromię go spojrzeniem- Przecież ma jeszcze Izę. A ty nie jesteś jej niańką.
- A gdyby Karol albo Bartek mieli podobny problem? Zostawiłbyś ich na pastwę losu?
- Oczywiście, że nie. Nigdy nie rozumiem dlaczego dziewczyny takie jak Andżelika zakochują się w niegrzecznych chłopcach naiwnie wierząc w to, że tylko one potrafią ich zmienić. Przecież miała próbkę jego zachowania w stosunku do płci pięknej w szkole. Nie powinna więc się sparzyć.
- Co miało znaczyć dziewczyny takie jak Andżelika?
- No wiesz, prostoduszne, dobre i lekko naiwne. Takim najłatwiej sprzedać jakiś kit.
- Dobrze wiedzieć- mówię z przekąsem- Ty też stosujesz się do tej zasady?
- Tobie nigdy nie mógłbym sprzedać kitu nawet gdybym chciał. I tak gdy mówię prawdę to czasem mi nie wierzysz.
- Skończmy lepiej ten temat. A co słychać u twojej siostry?
- Mai? W porządku.
- Raczej chodzi mi o Karola. Dała sobie z nim już spokój?
- Wiesz, co ostatnio kręci się z nią jakiś typek. Ale wygląda na strasznie ugrzecznionego i bez temperamentu. Moja siostra jest dla niego zbyt żywiołowa.
- To dobrze- oddycham z ulgą. A więc nadal chce stosować moją radę i taktykę zazdrości. Przynajmniej trochę się rozerwie i otworzy na innych facetów.
Z koncertu wracamy jeszcze przed północą. Krzysiek śmieje się ze mnie nazywając Kopciuszkiem. Tylko że ja muszę iść jutro do pizzerii a nie sprzątać dom wrednej macochy i jej córek. Chociaż Mariola mogłaby grać jedną z nich. Gdy dojeżdżamy na miejsce zaczynam drzemać na przednim siedzeniu. Budzi mnie dopiero lekkie łaskotanie w policzek. Pocieram go nie otwierając oczu i dopiero po chwili przypominam sobie, że znajduje się w samochodzie Krzyśka. Mrugam gwałtownie widząc nad sobą jego rozbawioną minę. I oczywiście zaczynam się rumienić.
- Czemu nie obudziłeś mnie od razu?- mówię rozespanym tonem prostując nogi.
- Bo uznałem, że należy ci się chwila odpoczynku. Nie powinienem zabierać cię dzisiaj tak daleko.
- Żartujesz? Pewnie nigdy nie mogłabym zobaczyć żadnego z występu tej grupy na żywo. Dziękuje.
- A już liczyłem na to, że powiesz że ucieszyłaś się ze spotkania ze mną.
- Phi, z tobą widziałam się już wiele razy. A z zespołem nigdy.- mówię drocząc się z nim. Krzysiek uśmiecha się do mnie doskonale zdając sobie z tego sprawę. 
- Tak naprawdę to chciałem się z tobą dzisiaj spotkać, bo muszę wyjechać na dwa dni do z miasta. Ojciec chce żebym pojechał zobaczyć z nim prace nad jakimś budynkiem.
- Och, więc zobaczymy się dopiero w piątek?
- Na to wygląda. Zadzwonię do ciebie jutro wieczorem przed snem. 
- Dobrze, będę czekać. Tylko nie waż się mnie tym razem wystawić- grożę mu palcem.
- Nie, tym razem zadzwonię na pewno. Aga?
- Tak?
- Kocham cię.- mówi mi przez otwarte drzwi.
- Ja ciebie też. Na razie- żegnam się z nim. I mimo zmęczenia czuje, że kąciki ust same unoszą mi się do góry. 
Gdy w końcu nadchodzi piątek postanawiam zaprosić Krzysztofa do domu. Oczywiście decyduję się na to po wielogodzinnych rozważaniach. Ale kiedyś muszę to zrobić, prawda? W końcu jesteśmy już trochę razem. Poza tym chcę żeby wiedział, że ja naprawdę traktuje to na poważnie. To znaczy nasz związek. Gdy dochodzi już szósta niecierpliwie wyglądam przez okno. Na razie w domu jestem tylko ja i Mariola, bo rodzice mają wrócić za godzinę. Czuję się coraz bardziej zdenerwowana co niezwykle bawi moją młodszą siostrzyczkę. Gdyby zobaczyła jak wspaniały dom ma Krzysiek nie byłoby jej tak do śmiechu. 
- O, coś jedzie. To chyba ten twój- oznajmia wesołym tonem. Biorę głęboki wdech i wychodzę na zewnątrz. Krzysiek wita mnie promiennym uśmiechem.
- Cześć- mówi przytulając mnie- Stęskniłem się za tobą.- zaczynam się wyrywać.
- Przestań. Mariola patrzy z okna.
- No i co z tego? Ale z ciebie wstydzioch- żartuje ze mnie.
- Chodź już- mówię po prostu wchodząc z nim do przedsionka pokoju. Oczywiście czeka już na nas moja siostra.
- Cześć, Mariola- odważnie podchodzi do Krzyśka i podaje mu dłoń. Posyła przy tym szeroki uśmiech. Cholerna flirciara, no. A ten idiota też szczerzy się do niej pokazując chyba wszystkie zęby. Staram się uważać na to, żeby nie przegryźć sobie zaciśniętych i tak już mocno warg.
- Krzysiek. Jesteś siostrą Agnieszki, tak?- pyta jakby o tym nie wiedział.
- A kto jeszcze niby mógłby to być jeśli nie moja siostra?- odpowiadam złośliwie.
- No tak. Masz śliczną siostrę- dodaje, a ja czuję że zaraz wygonię go za drzwi. Ale wtedy dostrzegam iskierki w jego oczach. A więc specjalnie mnie prowokuje? Chce żebym była zazdrosna o szesnastoletnią nastolatkę? Niedoczekanie. 
- Tak, jest bardzo ładna.- dodaję, mam nadzieję normalnym tonem. Mariola śmieję się jedwabiście puszczając Kamińskiemu oko
- Nie przejmuj się, ona tak zawsze.- mówi mu.
- Wiem- odpowiada.
- O co wam znowu chodzi?- pytam świadoma własnego upokorzenia.- Chyba pójdę na chwilę do pokoju. Jeśli chcecie to porozmawiajcie jeszcze trochę.- mówię tylko po to, żeby jak najszybciej się uspokoić. Jejku, czemu ja się tak zachowuje? Jak mogę być zazdrosna o własną siostrę? 
- Zaczekaj, idę z tobą- odpowiada mi szybko Krzysiek.
- Tak, chodźmy- dodaje Mariola.- No, co? Muszę was pilnować. Nikogo z dorosłych nie będzie jeszcze przez przynajmniej godzinę. A w tym czasie wiele się może zdarzyć- dodaje znaczącym tonem.
- Nie błaznuj.- mówię do niej.- Możesz wejść na chwilę, ale potem znikaj.
- Jasne- śmieje się ze mnie rzucając porozumiewawcze spojrzenia Krzyśkowi. Czy naprawdę zachowuję się dziwnie? Będąc już w pokoju sama nie wiem co ze sobą zrobić. Mój chłopak najwyraźniej czuje się zupełnie swobodnie. Gdy pozwalam mu pooglądać zdjęcia stojące na szafkach wygląda na rozluźnionego ucinając sobie pogawędkę z moją siostrą. W pewnym momencie dostrzega coś na górnej półce szafy.
- O, to ten miś?- pyta mnie wskazując na wielkiego pluszaka którego dał mi na imieniny. Kiwam twierdząco głową.
- Więc to od ciebie?- pyta domyślnie Mariola, a gdy Krzysiek przytakuje wybucha śmiechem. I ja wiem co ją tak bawi.
- Chyba powinnaś już iść.- zwracam się do niej specjalnym tonem próbując uniknąć żeby cokolwiek powiedziała. Ale Krzysiek i tak domyśla się, że nie chcę aby coś mi wyznała..
- Dlaczego roześmiałaś się gdy dowiedziałaś się od kogo jest ten miś?
- Mariola- syczę do niej kręcąc głową.
- Och daj spokój Aga- macha do mnie lekceważąco ręką i zwraca się do Kamińskiego- Wiesz, najpierw dała mi tego misia, a potem gdy się chyba dowiedziała od kogo jest to z powrotem mi go zabrałaaaa...- ostatnie słowo wymawia już za drzwiami. Wkurzona zamykam je z trzaskiem. Krzysiek śmieje się ze mnie.
- Co cię tak bardzo bawi? Zaraz też możesz znaleźć się po drugiej stronie drzwi.
- Och, daj spokój. Przecież nic się nie stało. Naprawdę kiedy dowiedziałaś się, że ten miś był ode mnie...-zaczyna, ale mu przerywam.
- Oczywiście, że nie. Po prostu mi się spodobał. Poza tym dowiedziałam się o tym zanim zaczęliśmy jeszcze ze sobą chodzić.
- Więc czułaś do mnie coś przedtem...- czy ja znów się zaplątałam?- Nawet nie wiesz jak ślicznie wyglądasz taka zakłopotana.- dodaje podchodząc do mnie i obejmując ramieniem
- Nie jestem zakłopotana- mówię wyrywając mu się.
- Co takiego jest w tym strasznego? Przecież chodzimy ze sobą.
- Dobrze, zabrałam jej misia jak dowiedziałam się od kogo jest. Zadowolony?
- Bardzo.- cmoka mnie w usta.- Już ci mówiłem, że trudno jest wyciągnąć od ciebie cokolwiek na temat twoich uczuć.
- Bez przesady- mówię siadając na łóżku- A co wolałbyś gdybym rzucała ci się na szyję przy byle okazji i szczebiotała kokieteryjnie?- zaczynam trzepotać rzęsami.
- Nie, bo wyglądasz jakby coś wpadło ci do oka- Kamiński śmieje się ze mnie dosiadając się obok. W złości popycham go.
- Burak- mówię, gdy nadal leży rozbawiony na łóżku. 
- Och, gdy sobie pomyślę, że mógłbym w życiu cię nie spotkać to jestem szczerze wdzięczy za pożar twojej szkoły. 
- Za to ja w tej chwili mam ochotę cię rozszarpać.- Krzysiek podnosi się w końcu z łóżka.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz przyznawać się do swoich uczuć? Nawet najmniejszy gest traktujesz jako słabość.
- Wcale nie!- obruszam się- Po prostu uważam, że rybeńki, serduszka, kochania i słoneczka nie są potrzebne. Słowo kocham ma dla mnie wartość i nie szafuję nim na prawo i lewo. Gdy mówię to komuś wiążą się z tym określone uczucia, a nie tylko ładna wymowa słów bez żadnego znaczenia. Dlatego staje się wtedy jeszcze cenniejsze i przez to droższe.
- Hm, to dlatego w zastępstwie nazywasz mnie idiotą lub pajacem zamiast ukochanym?
- Nie- śmieję się- Po prostu czasami mnie irytujesz. Ale mam nadzieję, że nie gniewasz się za to?- pytam cicho.
- Nie, chociaż gdyby to Karol nazwał mnie kretynem znów chodziłby w gipsie tylko tym razem u nogi.- żartuje- Ale myślę, że cię rozumiem.Chyba masz rację. Nigdy nie podchodziłem do tego w ten sposób. Dlatego od dzisiaj też będę stosował się do tej reguły. 
- Więc teraz też nie będziesz mi tego mówił?
- Hm, co najwyżej kilka razy dziennie- odpowiada mi z szerokim uśmiechem.- Ale czasami chciałbym to też usłyszeć od ciebie.
- Przecież mówiłam ci to wczoraj wieczorem. Nie przesadzaj, że wcale ci tego nie nie mówię. 
- Racja. Więc teraz muszę czekać kolejne pięć miesięcy żeby to usłyszeć?
- Jeśli mnie teraz przytulisz to może się nad tym zastanowię- dodaję przysuwając się do niego na łóżku.

Dziękuje Wam za wszystkie miłe komentarze, jest to dla mnie super ważne.Jeżeli chodzi o następny rozdział to dodam go pod koniec tego tygodni. ;)

Od nienawiści do miłości ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz