10.

27.6K 1.1K 39
                                    

W milczeniu pokonujemy z Krzyśkiem drogę na parking. Bez słowa wsiadam do jego auta, bo autobus z pewnością mi już uciekł. Dopiero gdy jesteśmy już w środku, on odzywa się do mnie:
- Bardzo cię boli?- kręcę przecząco głową, choć nawet ten niewielki ruch wywołuje nową falę gniewu. Cholera, dlaczego nikt wcześniej mi nie powiedział, że policzek aż tak bardzo piecze?
- W porządku- mówię lekko podnosząc kąciki warg. Krzysiek wyciąga do mnie rękę, ale gdy próbuje się odsunąć drugą trzyma moją brodę. Podnosi moją twarz delikatnie dotykając policzka. Jego dotyk przynosi mi ukojenie, bo jego dłoń jest chłodna od świszczącego na zewnątrz wiatru. 
- Będziesz miała ślad. Co to dziewucha sobie myślała bijąc cię? Chyba zaraz tam wrócę i ..
- Daj spokój. Wszystko jest w porządku.- mówię lekko przytłumionym głosem, bo wciąż jak echo w mojej głowie brzmią słowa Sylwii Budnickiej: ,,Ja cię kocham, rozumiesz? A ona nigdy cię nie pokocha.” Jak trafnie potrafiła odgadnąć moje uczucia! A może tylko Kamiński jest taki naiwny? Powoli odwracam głowę i patrzę na niego gdy właśnie wycofuje i rusza z parkingu. Patrzę na jego regularne rysy twarzy, ciemne gęste włosy i bystre błękitne jak niebo oczy. Patrzę na niego i widzę troskę o mnie, złość na kogoś kto wyrządził mi krzywdę. I odwracam wzrok, bo nie mogę już dłużej tego robić.
- Coś się stało?
- Przepraszam- mówię automatycznie.
- Za co chcesz mnie przeprosić?- Za to, że nie mogę cię pokochać, myślę ale kończę inaczej:
- Za to, że musisz odwozić mnie do domu. 
- Żartujesz? Przecież gdyby nie ta psycholka...- próbując rozładować jakoś atmosferę rzucam.
- Hej, a skąd w ogóle wiesze, że poszło o ciebie? Bo tak naprawdę to poszło o coś zupełnie innego- Krzysiek zerka na mnie zaintrygowany- Wiesz, ona jest za odwołaniem Prezesa Rady Ministrów, a ja powiedziałam, że lepiej byłoby żeby został i wtedy dała mi w twarz. No bo ona jest chyba za PO- dodaje konspiracyjnym szeptem a Krzysiek tłumi śmiech, co przyjmuję z ulgą.
- Więc chodziło o odmienne poglądy polityczne?- pyta wymownie.
Oczywiście, a o cóż by innego? Miałybyśmy kłócić się o chłopaka?- prycham- Też coś.
- Też coś- mruczy rozbawiony powtarzając moje ostatnie słowa- Wiesz co? Tylko tak się przypadkiem składa, że Prezesem Rady Ministrów jest premier, który stoi na czele partii PO- ups, totalna kompromitacja- Następnym razem powinnaś lepiej orientować się w polityce gdy chcesz kogoś okłamać. Jak można w ogóle nie wiedzieć tak podstawowych rzeczy? 
- Jakoś mnie to zbytnio nie interesuje. Ale jakbyś chciał startować na jakiegoś senatora czy coś to mi powiedz. Wtedy może na ciebie zagłosuje, skoro tak świetnie się we wszystkim orientujesz. 
- Nie próbuj odciągnąć mnie od tematu- a więc zauważył mój wybieg?- I tak jeszcze nie skończyłem z Budnicką.
- Chyba nie zamierzasz prześladować jej w szkole?- pytam przypominając sobie jak ja byłam jego ofiarą.
- Chyba nie powiesz, że to by ci przeszkadzało? Nie pozwolę żeby ktokolwiek podnosił na ciebie rękę. Zwłaszcza ona
- Żartujesz, prawda? Chcesz żeby wszyscy traktowali ją jak wyrzutka, bo mnie uderzyła?- upewniam się bo nie mogę uwierzyć w to co mówi.
- Oczywiście, że mówię poważnie. - a pomyśleć, że jeszcze przed chwilą go żałowałam
- Zatrzymaj samochód- mówię cicho.
- Co?
- Powiedziałam, żebyś zatrzymał samochód- powtarzam głośno i wyraźnie.
- Po co?- pyta, ale czuję jak pojazd zjeżdża powoli na pobocze.
- Po to, żebym mogła patrzeć ci w twarz kiedy powiem ci to co zamierzam.- robię krótką pauzę by zebrać myśli i jak najzwięźlej wyrazić to co w tej chwili o nim myślę. A nie jest to nic przyjemnego- Owszem, jestem zła na Sylwię za to co zrobiła, ale nigdy przenigdy nie życzyłabym jej tego przez co przeszłam w ciągu tych kilkunastu dni kiedy ty gnębiłeś mnie w szkole, bo to w porównaniu z tym uderzenie w policzek wypada raczej blado. 
- Aga...- mówi cicho moje imię. Ale ja już się nieźle nakręciłam.
- Co? Znów zamierzasz mówić mi, że nigdy nie zapomnę o przeszłości? Ale taka jest prawda, bo nigdy o tym nie zapomnę. Nie zapomnę jak czułam się wtedy czując te wszystkie spojrzenia innych uczniów na sobie, urywane rozmowy, śmiechy....I teraz informujesz mnie, że zamierzasz zrobić tej biednej dziewczynie to samo?
- Biednej dziewczynie?- czy tylko to dotarło do niego z mojego ,,wykładu”?- Przecież ona cię uderzyła!
- Tak, uderzyła mnie. Ale jak powiedziałeś uderzyła mnie i jeśli ktokolwiek miałby prawo do zemsty to tylko ja. A ja wyjaśnię z nią wszystko na drodze pokojowej. Czy naprawdę nic nie rozumiesz? 
- A co mam rozumieć? Nie udawaj takiej szlachetnej i wspaniałomyślnej, bo twoje ciągłe chwytanie się za piekący policzek kładzie kłam wszystkim twoim słowom. A ona musi ponieść za to karę.
- A kim ty jesteś żeby ją wymierzać? Za kogo się masz, co? Za Boga?- Krzysiek wciąga ze świstem powietrze.
- Czemu znów mnie oskarżasz? Naprawdę chcesz jej wszystko puścić płazem? Jeśli tak to wystarczyło powiedzieć.
- Nie, nie wystarczyło, bo nadal nie rozumiesz istoty problemu. Nie możesz tak bezkarnie i lekko traktować losu innych ludzi? Nie obchodzi cię ani trochę co czują, jak twoje zachowanie może ich skrzywdzić? Naprawdę mścisz się za każdą błahostkę?
- To, że cię uderzyła nie było żadną błahostką!- wykrzykuje znowu, a ja nie wiem czy masz się już cieszyć (że tyle dla niego znaczę) czy załamać ręce nad jego egotyzmem.
- Dobrze już, zostawmy tę kwestię.- proponuję ugodowo- Ale jeśli myślisz, że będę tolerowała twoje zachowanie to grubo się mylisz. Czy nie masz w sobie ani trochę empatii i współczucia dla obcych ci ludzi? Jeśli masz zamiar nadal postępować jak do tej pory to wiedz, że ja tego nie zniosę. Nie mam zamiaru zadawać się z kimś dla kogo to, że ośmieszy dziewczynę przed całą szkołą nic nie znaczy.
- Odwracasz kota ogonem.
- O nie, to ty to robisz. Usprawiedliwiasz swoją brutalność troską o mnie gdy tak naprawdę to dla ciebie szansa na rozrywkę.
- Więc mam zignorować to co zrobiła, tak? Wtedy będziesz szczęśliwa?
- Na Boga, a co ona takiego zrobiła? Zakochała się w tobie? Choć sama nie wiem jakim cudem.- wyrzucam z siebie w gniewie.
- Coś ty powiedziała?
- To co słyszałeś.- mówię i wysiadam z auta.- Jeśli przemyślisz swoje niedojrzałe zachowanie dopiero wtedy możemy porozmawiać. Nie mogę zdzierżyć tego jak mało znaczą dla ciebie godność człowieka i szacunek.
Jesteś pewna, że chcesz wrócić do domu sama?- pyta mnie mimo wszystko, ale z gniewem. Kiwam głową bez słowa- w takim razie okej- dodaje ruszając z piskiem opon. A ja zastanawiam się w jaki sposób tak diametralnie zmienił się kontekst naszej rozmowy. Dlaczego gdy już wydaje mi się, że Krzysiek jest w porządku on robi coś aby przekonać mnie, że zawsze pozostanie rozpieszczonym i nadętym bogaczem z centrum miasta? I dlaczego tak bardzo zależy mi na tym, żeby nauczyć go czegoś innego?
Gdy docieram do domu, ponad godzinę później mama zamęcza mnie pytaniami o ten siniak. Oczywiście gdy z pracy przychodzi tata robi to samo. Udaje mi się ich uspokoić, gdy do domu jak burza wpada Iza z Andżelą. I zanim zdąży pomyśleć, ta pierwsza wykrzykuje:
- Jezu, Aga to Krzysiek ci to zrobił?- tak więc pytania wybuchają ze zdwojoną siłą. Na szczęście, nie zagłębiając się w szczegóły udaje mi się wszystko wyjaśnić. Gdy jestem już w swoim pokoju z dziewczynami streszczam im o wiele więcej. Są wyraźnie pod wrażeniem tego co powiedziałam Kamińskiemu.
- W sumie dobrze mu tak- śmieje się Andżela.- Najpierw rzeczywiście musisz go trochę wychować zanim będziecie parą.
- O ile to w ogóle nastąpi- hamuje jej entuzjazm.
- Agnieszka, nie boisz się, że mogłaś go rozzłościć?
- Nie- odpowiadam czując, że to prawda- Jeszcze trzy tygodnie temu stałam na baczność w jego obecności, ale teraz już się go wcale nie boję. Bo wiecie, on lubi przybierać takie wielkopańskie pozy, ale tak naprawdę to...-milknę dostrzegając ich porozumiewawcze spojrzenia- No co?- pytam.
- Nic, nic- kręci głową Iza.
- To może teraz ty nam trochę opowiesz co w twoim związku?- zmienia temat Andżelika- Ostatnio jesteś cała w skowronkach i aż promieniejesz.
Och, naprawdę? No cóż, nie będę kłamać mówiąc, że jest wspaniale!- wszystkie trzy wybuchamy śmiechem- Bartek jest taki cudowny i zabawny, i jeszcze wczoraj zabrał mnie do studia swojego ojca, wiecie? Zrobił mi nawet kilka profesjonalnych zdjęć- uśmiecha się rozmarzona opowiadając nam wszystkie najdrobniejsze szczegóły.
Kolejnego dnia nie wiem zupełnie czego się spodziewać po Krzyśku. Może wreszcie stwierdzi, że mam mnie już dość i przestanie się ze mną zadawać? Nieoczekiwanie na tę myśl pochmurnieję. Ale z drugiej strony przecież powinno mi zależeć na jak najszybszym załatwieniu sprawy z zakładem, prawda? Dlatego gdy do mnie podchodzi jestem trochę zmieszana.
- Cześć- mówi sztywno.- Możemy porozmawiać na długiej przerwie?
- Jasne- odpowiadam mu tylko po czym wracam do ławki czekając na pierwszą lekcję. A więc za trzy godziny poznam odpowiedź na dręczące mnie pytania, myślę. Zanim to jednak następuję muszę wysłuchać miłosnych boleści Mai (która po ponad tygodniowej przerwie wróciła do szkoły, bo jak twierdziła, musiała zaopiekować się Karolem) i doradzić jej jakąś subtelną technikę uwodzenia. Nie mając żadnego pomysłu, a na dodatek świadoma faktu, że chłopak jest gejem więc nigdy się nią nie interesuje, rzucam że powinna spotkać się z kimś innym aby wzbudzić w nim zazdrość. Gdy odchodzi ucieszona mam ochotę powiedzieć, że to głupi pomysł, ale w sumie to czemu nie? Może dzięki temu otworzy się na innych chłopców i zakocha w jednym z nich?
Gdy w końcu nadchodzi długa przerwa idę do kącika pod stołówką (gdzie miałam się spotkać z Krzysztofem) z mieszanymi uczuciami. No bo co jeśli powie, że guzik go obchodzi co myślę a on będzie robił to na co ma ochotę, tzn dręczył ludzi?
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie, twoja siostra mnie zatrzymała.
- Och, nie ma sprawy- mówi spokojnie. A więc może nie jest na mnie zły? Ale prawdziwy szok przeżywam gdy przeprasza mnie za wczoraj i przyznaje rację. Opowiada mi trochę o swoim gwałtownym temperamencie nad którym czasem nie potrafi zapanować i tym, że złości go to, że musi robić coś aby się komuś przypodobać. Zaraz, zaraz czy chodzi mu o mnie?
- Krzysiek, cieszę się, że mnie przepraszasz, ale chciałabym żebyś traktował ludzi lepiej nie dlatego, że ja tego chcę tylko dlatego że ty tak czujesz.- patrzy na mnie niczego nie rozumiejąc- Posłuchaj, gdy będziesz miły dla innych oni zachowają się tak samo. I dla ciebie i dla nich przyniesie to korzyść.
- Naprawdę z ciebie idealistka- mówi zmęczonym tonem- Myślisz, że dobro zawsze odpłaca ci dobrem?
- Oczywiście, że nie. Ale w większości przypadków tak. Sam zobacz: przecież przyjaźnisz się ze swoją paczką, prawda? Jesteś dla nich miły, bo ci na nich zależy. I oni odpłacają ci tak samo. 
- A ty?
- Co ja? Przecież gdy jesteś dla mnie miły ja jestem taka sama. Na przykład teraz.
- No tak- śmieje się z lekkim przymusem- Chciałbym żebyś porozmawiała z moim ojcem i wyłożyła mu swoje poglądy. 
- Więc jest aż tak źle? Wyśmiałby mnie?
- I to jak- potwierdza Kamiński a ja uświadamiam sobie, że i tak wyrósł na porządnego człowieka mając takiego ojca. Oczywiści o ile to co o nim opowiada jest prawdą.- Twierdzi, że ludzie traktują cię najlepiej jeśli się boją.
- To nie prawda. Ludzi zdobywa się sercem a nie groźbą.
- Ciebie też?- pyta czekając na odpowiedź.
- Mnie też- potwierdzam, choć nie wiem czy znów nie robię mu niepotrzebnych nadziei. Ale jego uśmiech sprawia, że przestaję o tym myśleć.- Wiesz, dzisiaj po szkole umówiłem się z Karolem, więc jeśli chcesz możesz jechać ze mną aby go odwiedzić- Jestem w takim szoku, że aż nie wiem co odpowiedzieć. A więc przestał już być zazdrosny o Zawadzkiego?
- Pewnie.- mówię mu. Potem jeszcze chwilę rozmawiamy, a po dzwonku wracamy pod klasę razem. Iza i Andżela (tak jak reszta klasy i szkoły) patrzą na nas co sprawia, że znów się rumienię. Zwłaszcza gdy Kamiński nachyla się nade mną szepcząc: jaka dziewczyna w XXI wieku ma na tyle przyzwoitości żeby się rumienić?. Dyskretnie posyłam mu sójkę w żebro. Dopiero na lekcji moje przyjaciółki tłumaczą mi dlaczego znów jestem w centrum uwagi.
- To przez ten policzek. Wszyscy myśleli, że to robota Kamińskiego i że się pokłóciliście. Ale nie martw się, rozgłosiłam już plotkę, że to Budnicka.
- Jejku, dobrze że zostały mi jeszcze tylko dwa dni w tej szkole. Nie wiem jak wytrzymałabym tą ciągłą popularność.- wymownie przewracam przy tym oczami.
Po południu, gdy jesteśmy z Krzyśkiem u Karola nie mogę wyjść z zadziwienia nad doskonale harmonizującym ze sobą wystrojem wnętrz w jego domu. Nie dość, że pomieszczenia są jasne i duże to jeszcze urządzone tak, żeby potęgować jeszcze to wrażenie. Próbuje robić to dyskretnie, w czasie gdy Zawadzki rozmawia z Kamińskim, ale oni nagle wybuchają śmiechem wyraźnie rozbawieni moją egzaltacją. Odrobinkę urażona postanawiam usiąść gdzieś grzecznie w kąciku, ale Karol zaraz wciąga mnie do wspólnej rozmowy. Przez kilkanaście minut opowiada nam o swojej nudzie, wyczerpujących odwiedzinach Mai i wciąż swędzącej ręce. Potem żartuje z mojego zadziwienia nad wyposażeniem swego domu obiecując, że potem go ,,pozwiedzamy” (co wywołuje kolejną falę śmiechu, bo przecież to nie muzeum) Potem opowiadamy mu z Krzyśkiem trochę anegdotek ze szkoły. Oczywiście nie omieszka zapytać mnie o ten siniak na policzku. Zastanawiam się czy też podejrzewał, że to Krzysiek, bo zapytał mnie o to wtedy gdy tamten wyszedł na chwilę odebrać telefon. Chwilę droczę się z nim opowiadając ckliwą historię o tym jak nie chciałam się umówić z Kamińskim do kina co spowodowało mały konflikt, ale szybko uświadamiam go że to żart gdy momentalnie poważnieje. Tak więc gdy Krzysiek dołącza do nas z powrotem śmiejemy się ubawieni wyjaśniając mu powód naszego zadowolenia. Jednak jego to nie bawi. Wcale nie uważa za śmieszny fakt, że Karol mógł nawet podejrzewać coś takiego i znów wychodzi. Moje rozbawienie gdzieś znika.
- Idź za nim- mówi mi Karol- Po jego minie wnioskuję, że jest bardzo zły.
- I co z tego?- mówię- Przecież to był tylko żart. Przeprosiłeś go chyba z pięć razy.
- Aleś ty uparta, zupełnie jak on. Pewnie dlatego tak do siebie pasujecie.
- Taa- prycham- Chyba nie chcesz żebym i ja się na ciebie obraziła?- Karol wybucha śmiechem.
- Jasne, że nie. A tak w ogóle to chciałem ci podziękować.
- Mi? Za co? Chyba nie za odwiedziny? Przecież jesteśmy chyba przyjaciółmi prawda?
- Tak wiem. I chodzi mi właśnie o to. Trochę się bałem, że po tym wszystkim, gdy już się dowiesz...
- Ach, o to ci chodzi.- mówię domyślając się, że ma na myśli swoją odmienną orientację seksualną. Przez chwilę zastanawiam się nad tym, bo szczerze mówiąc wcześniej w ogóle o tym nie myślałam. To znaczy nie sprawia mi to specjalnie żadnej różnicy.- Wiesz, w sumie to jest nawet lepiej: no wiesz, żadnych podtekstów i obydwoje wiemy, że nie musimy się obawiać że któreś w nas się zakocha. No bo niektórzy uważają, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną nie istnieje.
- Nie kiedy ta kobieta z kimś chodzi o ten chłopak jest gejem- mówi cicho, ale i tak rozglądam się dookoła czy nikt nas nie podsłuchuje.- Spokojnie, nikogo tu nie ma.
- Mogę cię o coś zapytać?- gdy kiwa głową kontynuuję- Dlaczego nie powiedziałeś nawet Krzyśkowi? Wiem, że przyjaźnisz się też z Bartkiem i Andrzejem, ale z Krzysztofem chyba jesteś najbliżej, więc wcześniej myślałam, że on też wie.
- Nikt o tym nie wie. Oprócz Patrycji i Krystiana. Przypominam ci, że ty też byś się nie dowiedziała gdyby nie przypadek i moja nieostrożność. A poza tym to nie chodzi o to, że nie darzę kumpli zaufaniem. Ale zastanów się: wyobrażasz to sobie? Na pewno czuliby się niezręcznie przypominając sobie te nasze wszystkie żarty, jakieś klepanie się po plecach, przytulanie w geście otuchy i inne...NIe sądzisz, że mogliby czuć się tym zażenowani? Albo zastanawiać się czy przypadkiem któryś z nich nie interesuje mnie w tym sensie.
- Hmm, a było tak?- pytam ciekawie.
- No wiesz, co? Ja nie pytam czy zakochałaś się w Izie albo Andżeli.
- Wiesz o co mi chodzi.
- Nie- odpowiada mi puszczając oko- Po prostu to moi kumple od kilku lat. A Krzyśka znam jeszcze z podstawówki. To znaczy zanim jeszcze zdałem sobie sprawę, że jestem...
- Rozumiem- rozmawiamy tak jeszcze chwilę, a potem z ciężkim westchnieniem udaję się w poszukiwaniu Krzyśka. Znajduję go prawie natychmiast, stojącego przed wielkim balkonowym oknem na tarasie. Zbliżając się widzę, że podziwia piękny zachód Słońca ( choć jest już połowa marca nadal zachodzi jeszcze wcześniej) Przez chwilę przypatruje się jego wyprostowanej dumnej sylwetce i spokojnemu wyrazowi twarzy. Gdy mnie spostrzega jego mina posępnieje.
- Co tak długo robiliście? 
- Gdybyś nie obraził się jak dziecko tobyś wiedział- odpowiadam na jego zarzut- Hej, nadal jesteś zły?
- Nie- kręci głową- No może trochę.- uśmiecham się mimo woli- Piękny widok prawda?- pyta mnie z powrotem patrząc przez okno. Przytakuje mu bez słowa. - Lubię oglądać zachody Słońca. Wschody też, ale zachody są lepsze, bo więcej w nich gry świateł i różnorodnych barw. Czasem potrafię to robić godzinami...- opowiada mi chyba nie do końca świadom mojej obecności. Słucham w skupieniu wszystkiego wciąż nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że Kamiński jest dla mnie całkowicie nieprzewidywalny.- Chyba cię zanudziłem- odzywa się w pewnym momencie, a ja dopiero po chwili wracam do świadomości
- Nie, to co opowiadałeś było bardzo ciekawe. Nigdy mi o tym nie mówiłeś.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz- dodaje enigmatycznie patrząc mi w oczy. Potem nachyla się do mnie szepcząc- Przy bliższym poznaniu tylko zyskuję.
- Tak?- uśmiecham się z jego bezczelności. Potem on do mnie dołącza. Gdy nasze oczy się spotykają widzę w jego błękitnych tęczówkach odbicie swojej twarzy, tak jest blisko mnie. Gwałtownie przełykam ślinę zerkając na jego usta. W tej samej chwili Kamiński odwraca się gwałtownie.
- Chyba powinniśmy już wracać. Karol może się niepokoić, że rzeczywiście cię pobiję. 
- Tak, wracajmy żeby go uspokoić.- przyłączam się do jego żartu zadowolona że już go to nie złości. I znów mnie pozytywnie zaskoczył, myślę. 
Następne kilka dni mija mi bardzo szybko: muszę załatwić wszystkie formalności związane z powrotem do mojej starej szkoły nr 2, uzyskać potwierdzenie ocen i takie tam banały. Krzysiek trochę mi pomaga, a któregoś dnia nawet przychodzi ze mną do szkoły żebym mogła zanieść potrzebne papiery. Gdy z niej wychodzimy pyta mnie o łańcuszek. Odpowiadam mu zgodnie z prawdą, że leży na dnie mojej szuflady obok misia- prosiaczka którego wygrał dla mnie w loterii. To go chyba trochę uspokaja.(uważa chyba iż fakt trzymania przeze mnie w biurku tego pluszaka świadczy o moim uczuciu do niego) Ale na razie się tym nie przejmuje. Może za tydzień, gdy już trochę wdrożę się znów w system szkolny mojej Dwójki (liceum) napomknę coś o końcu zakładu. Na razie on tez nie narzeka, więc po co się tym gryźć? 
Jednak wszystko skończyło się znacznie wcześniej niż podejrzewałam. A zaczęło się od tego, że przyjechał do mnie po pracy pod pizzerię. Było jeszcze trochę przed czwartą, więc powiedziałam mu, żeby na mnie zaczekał. Ale gdy po niecałych dziesięciu minutach wyszłam z budynku zauważyłam coś co mnie zmroziło: Krzysiek okładał pięściami Michała! Szybko podbiegłam do walczących próbując ich rozdzielić. Jednak jak to zwykle bywa zupełnie zignorowali moją obecność. Przestali walczyć dopiero wtedy gdy któryś z nich przypadkiem odepchnął mnie z taką siłą, że aż klepnęłam tyłkiem na ziemi.
- Agnieszka, nic ci się nie stało?- spytał mnie Krzysiek. Pokręciłam przecząco głową zerkając na krew lejąca się z nosa Michała- Zaraz cię zabije za to, że ją odepchnąłeś...- zaczął Kamiński patrząc wściekłym wzrokiem na obolałego Michała.
- Przestań już!- drę się na niego- Zobacz co zrobiłeś!- wskazuję palcem na krwawiącego Michała.- Wszystko w porządku?- pytam go głupio gramoląc się z ziemi i szukając w torbie chusteczek
- Jasne- odpowiada przykładając sobie jedną z nich do nosa- Ale ten twój goguś zapłaci za to co zrobił. Nawet kasa cię nie uratuje słyszysz?- zwraca się do Kamińskiego. Znów muszę zażegnać wybuchający na nowo spór. W ostateczności decyduję się odciągnąć Krzyśka. Kierujemy się w stronę parkingu.
- Co to było?- pytam go na pozór spokojnie.- Dlaczego go zaatakowałeś?
- Bo mu się należało. To idiota.
- No jasne. I to ci daje prawo bić ludzi na środku ulicy? Co zrobisz jeśli naprawdę poda cię na policję i trafisz do więzienia?
- Chyba żartujesz- prycha jakby w ogóle nie dopuszczał do siebie takiej możliwości.- Poza tym to on zaczął.
- Tak?- pytam zmęczonym tonem. No bo nagle jestem bardzo zmęczona. Zmęczona zachowaniem Krzyśka. I mam wszystkiego dość.- Bo krzywo się na ciebie spojrzał? A może nie odpowiedział na twoje pozdrowienie?
- Stajesz po jego stronie? Przecież mówiłem ci, że to nie była moja wina!
- Jasne. Ty zawsze jesteś niewinny a wszyscy inni tak. Tylko zapominasz, że trochę cię już znam żeby wiedzieć że potrafisz atakować ludzi bez powodu. I jeszcze nawet nie potrafisz przyznać się do błędu!
- Do błędu? Jakiego błędu?- nagle przerywa dodając już mniej przyjaznym tonem- A więc z góry mnie osadziłaś, tak? Bo to ja zazwyczaj jestem czarnym charakterem, co? Teraz chyba dotarło do mnie jakie masz o mnie zdanie.
- A jakie mam mieć?- pytam go ostro.
- No właśnie jakie?- teraz z kolei wygląda na rozczarowanego i zawiedzionego- Jakie zdanie ma mieć o mnie osoba z góry zakładająca że jestem winien? Nawet przez myśl nie przeszłoby ci, że to Michał zawinił.
- Posłuchaj, znam Michała...
- Ale mnie najwyraźniej nie. Nie przeczę, że kiedyś zachowywałem się tak jak o mnie myślisz. Ale nie tym razem. To on pierwszy mnie zaatakował. 
- Krzysiek, proszę cię...-urywam, a on podchodzi do mnie i chwyta lekko za ramiona.
- O co mnie prosisz, co? Mam powiedzieć, że to moja wina, tak? Nawet jeśli to nieprawda?
- Obydwoje wiemy jak było naprawdę.
- Tak.- podchodzi do mnie kilka kroków bliżej i uważnie wpatruje się w moją twarz. Nie wiedząc o co mu chodzi automatycznie robię to samo. Wtedy lekko się pochyla i...
- Co robisz?- szepcę z szybko bijącym sercem. Kolejny raz unikam pocałunku schylając twarz. Słyszę jego chrząknięcie zanim puszcza moje ramiona. Nadal nie podnoszę wzroku.
- Tak naprawdę to zawsze mi powtarzałaś, że nic do mnie nie czujesz prawda? Chociaż nie, parę razy wspomniałaś chyba coś o nienawiści- Kamiński śmieje się krótko niewesołym śmiechem- Ale ja głupi łudziłem się, że potrafię to zmienić, że poczujesz kiedyś do mnie to co ja do ciebie. I parę razy wydawało mi się nawet...- gdy unoszę lekko powieki widzę jak kręci głową- Ależ byłem głupi, co? Pewnie bawiło cię moje przekonanie o zwycięstwie? Ale przegrałem. Przegrałem ten cholerny zakład.
- Krzysiek ja...
- Co?- przerywa mi.- Powiesz, że jest ci przykro? Że się starałaś? Albo jakieś głupie zdanie o tym, że nie możesz kierować swoimi uczuciami? Nie trudź się. Częstowałaś mnie nimi tyle razy, że znam je na pamięć.
- Nie chciałam cię zranić...- szepcę czując jak zbiera mi się na płacz. Tylko dlaczego?
- Jasne- mówi z sarkazmem- przecież pani-idealistka-która-zmienia-świat czuje się winna. Ale nie przeszkadzało ci to nazywać mnie wrogiem numer jeden, co?
- Iza ci o tym powiedziała?- Krzysiek uśmiecha się do mnie cynicznie.
- Nie musiała. Wygadała się przez przypadek Bartkowi. On uznał, że powinienem o tym wiedzieć. No wiesz, doszedł do wniosku, że lecisz na mnie dla kasy czy coś takiego. - Zaśmiał się cynicznie- A szkoda, bo nawet moje pieniądze nie robią na tobie żadnego wrażenia, prawda?
- Proszę, nie rozmawiaj ze mną w ten sposób.
- Dlaczego? Bo jak jesteśmy mili dla innych to oni są mili dla nas? Daruj mi te bajeczki i morały dla dzieci.- robi parę kroków w przód, a potem w tył.- Nie wiem jak mogłem być taki głupi i myśleć, że ty i ja, że my możemy...
- Nie mów tak. Przecież nigdy ci niczego nie obiecywałam- przypominam mu.
- Jasne, że nie. I to mnie najgorzej wkurza. Że twoje wyznanie potraktowałem jak wyzwanie sądząc, że od nienawiści do miłości jest tylko jeden krok. Może i to prawda, ale między nimi jest przepaść głęboka jak Rów Mariacki. Taka jak między nami. 
- Więc to już koniec, tak?- upewniam się.
- Koniec?- powtarza po mnie ironicznie- Żeby mówić o końcu musi istnieć jakiś początek. A między nami nigdy nic nie było, prawda? Bo czy kiedykolwiek coś do mnie czułaś? Jakąś nić sympatii, porozumienia, cokolwiek?- znów znajduje się blisko mnie.- No nie, płaczesz? Panna idealna szczerze mnie żałuje? Czuję się zaszczycony.
- Przestań się tak zachowywać.- mówię wycierając ze złością spływającą mi z policzka łzę.
- Jak? 
- Jak pozbawiony zahamowań i zasad rozpieszczony chłoptaś.- nadal usiłuję się nie rozpłakać.
- A więc za takiego mnie masz? 
- Tak!- wykrzykuję- Nigdy nie mogę cię rozgryźć i nie wiem czego się po tobie spodziewać; w jednej chwili jesteś miły a w innej wściekły tak jak teraz. Na dodatek masz kompleks wyższości i megalomanii. Za nic masz to, że przed chwilą zmasakrowałeś mojemu koledze twarz! I...- przerywam żeby nabrać tchu
- I? Wyrzuć z siebie wszystko, nie krępuj się- prowokuje mnie.
- Myślisz, że będę bała się powiedzieć ci co tak naprawdę o tobie myślę? Ale skoro chcesz, proszę bardzo. Jesteś egoistą dla którego nie liczy się nic poza nim samym, przekonanym o władzy pieniądza nad innymi przymiotami. Zachowujesz się władczo, nieprzystępnie i nie rozumiesz znaczenia słowa ,,nie''. Nie potrafisz też pogodzić się z tym, że coś nie idzie po twojej myśli. I wtedy jesteś zły. Jak teraz.
- Ha, wreszcie powiedzieliśmy sobie prawdę. Tylko wiesz, co? Jest trochę inaczej.- mówiąc to znowu przybliża się do mnie z miną kota polującego na mysz- Ale, że nie chciałbym cię rozczarować w tej kwestii...
- Co ty robisz?- pytam go lekko spłoszona, bo zaczynam się niepokoić. Nie bać, bo przestałam się go obawiać już dawno temu, ale właśnie niepokoić. Bo w tej chwili wygląda zupełnie jak szaleniec.- Co chcesz zrobić?- pytam znów, gdy przyciska mnie do maski samochodu uniemożliwiając jakikolwiek ruch swoimi rękoma.
- A jak myślisz? Nie sądzisz, że należy mi się coś za swoje starania? Przez cały ten czas nawet nie dałaś mi się dotknąć w policzek. Jeden mały całus to dla ciebie nic.
- Przestań! W tej chwili się ode mnie odsuń!- rozkazuje mu, ale słyszę tylko ten jego śmiech.
- Och, daj spokój. Przez dwa miesiące chodziłem za tobą jak wierny piesek. Teraz żądam zapłaty.
- Nie pocałuję cię. Nigdy w życiu- szarpię się z nim bezskutecznie rozglądając się dookoła. Ale parking jest już pusty. Gdy już szykuję się żeby kopnąć go w goleń lub w inne miejsce puszcza mnie.
- Przynajmniej teraz wiem jaką odrazę do mnie czujesz. Nie przejmuj się: obiecuję ci, że już mnie nigdy więcej nie zobaczyć- Gdy odsuwam się od jego sportowego auta, Kamiński wsiada do niego, szybko cofa i rusza z piskiem opon. A ja nadal zmieszana, stoję tam na środku zastanawiając się czy to co teraz czuję to ulga czy żal. A może i jedno i drugie?

____________________________________________________

Następna część powinna pojawić się koło weekend'u.

Dziękuje za wszystkie komentarze, oraz gwiazdki ;)

Od nienawiści do miłości ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz