Prolog

273 14 2
                                    

Promienie wschodzącego słońca pozwoli wydobywały się zza horyzontu, oświetlając tym samym coraz większy teren. Co mogło pójść źle w takim dniu? Wszystko. Właśnie zmierzałam przed siebie na swoim koniu tak naprawde nie mając nic. Przy moim siodle zwisał jedynie żelazny miecz, nie miałam na sobie żadnej zbroi. Byłam ubrana w lekką czarną bluzkę, czarne spodnie oraz tego samego koloru długie buty. Na moich plecach zaś powiewała ciemno zielona peleryna. Czarny kolor nie był najlepszym wyborem na tą pogodę,ponieważ coraz bardziej się ocieplało.
Mój koń czyli Blood, też miał już dość podróży, to samo mogłaby powiedzieć moja owca Charlie która kłapała swoimi małymi nóżkami za nami.
Pewnie jesteście ciekawi dlaczego wogóle wędruje? Cóż długa historia, kilka podpaleń to chyba nic takiego?
***
Po około 30 minutach znaleźlismy się w lesie, miałam zamiar tu odpocząć z racji otaczającego nas cienia. Może nie było tu najbezpieczniej, ale lepsze to niż wędrowanie w upale.
Szybko zeskoczyłam ze swojego konia, i pozwoliłam mu pojeść trawy. Sama usiadłam pod drzewem, starając się nie zasnąć z wycieńczenia. Gdy byłam na skraju snu, nagle coś zaszeleszczało w krzakach. Blood zestresowany napiął się i postawił uszy w stronę hałasu.
O boże mamy przesrane...

_____________
To jedna z moich pierwszych książek pisanych na poważnie, więc nie zjedzcie 😿
194 słowa

| My little Flower | Ranboo x OC |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz