Dni, które dzieliły go od wyjazdu do Idrisu upłynęły nieprawdopodobnie szybko. Jedyne co zdążył odgarnąć przed udaniem się do stolicy to wizyta u fryzjera. Przyciął swoje przydługie włosy. Miał teraz króciutką fryzurę, która w jego mniemaniu miała ukryć siwiejące kosmyki. Niestety nie udał mu się ten manewr, a nawet mógłby przysiąc, że niepożądane przez niego pasma są jeszcze bardziej widoczne.
Cóż, nie pozostało mu nic innego jak pogodzić się z tym mankamentem. Nie miał wpływu na upływ czasu, a farbować ich tym bardziej nie miał zamiaru.
Do portalu, który miał go przenieść wprost do Alicante został odprowadzony przez Izzy i Jace'a. Rodzeństwo również było zawiedzione tym, że ominie ich tak ważny dzień. W końcu trzydzieste urodziny obchodziło się tylko raz w życiu.
Nie omieszkali mu o tym powiedzieć, co zbył krótkim i treściwym 'jak każde inne'.
Bezsprzecznie było mu przykro, że spędzi ten dzień sam, ale też nie chciał dać po sobie poznać, że go to boli. Wystarczyło mu, że już musiał patrzeć na ich zbolałe miny.
— Odbijemy to sobie po powrocie — obiecał im, chociaż szczerze wątpił, by to miało miejsce.
Mieli bardzo napięty grafik i z trudem znajdowali dla niego czas między obowiązkami i rodziną. Takie życie, musiał się z tym pogodzić.
Uścisnął ich na pożegnanie i wkroczył w portal. Kilka sekund później znalazł się w budynku Gardu. To tam przenosiły się wszystkie osoby, które w ten sposób dostawały się do Alicante.
Przywitał się lakonicznie z Łowcami, którzy pełnili służbę przy przejściu, a następnie zgodnie z wytycznymi udał się do domu, w którym miał zostać zakwaterowany. Obrady zostały wyznaczone na godziny popołudniowe, więc miał jeszcze sporo czasu, żeby się rozpakować i coś zjeść.
W przeciwieństwie do innych Łowców, którzy licznie przybywali na zebrania, on jako jedyny od zawsze wybierał lokum, w którym mieszkali również podziemni. Chciał w ten sposób pokazać im, że więzi, które zacieśniali, nie są tylko pozorami. Integrował się z nimi i miał nadzieję, że takie starania nie przejdą bez echa.
Jak za każdym razem przydzielony im został dom praktycznie przy samej granicy miasteczka. Według tłumaczeń Konsula dlatego, że był największy i wszyscy podziemni mogli przebywać w jednym miejscu. Alec podejrzewał, że tak naprawdę przyczyną było to, że nadal im nie ufali. Cóż on nie miał tego problemu i jak przy każdej wizycie w ciągu ostatnich pięciu lat skierował się właśnie tam.
Gdy dotarł na miejsce, zorientował się, że pojawił się jako pierwszy. Nie było żadnego przedstawiciela podziemnych. Może faktycznie zbytnio się pospieszył, ale chciał mieć to już za sobą. Szkoda tylko, że nie szło jeszcze przyspieszyć czasu. A najlepiej przeskoczyć od razu do poniedziałku.
Ta wizyta zapowiadała się wyjątkowo nieciekawie i nie było to spowodowane natłokiem spraw do załatwienia.
Przekraczając próg pokoju, który bezzmiennie zajmował, westchnął ciężko.
'To będą długie trzy dni' — pomyślał i zabrał się za rozpakowywanie bagażu.
Nie zajęło mu to dużo czasu. Nie miał zbyt wielu rzeczy. Korzystając z tego, że jeszcze nikogo poza nim nie ma, postanowił się od razu odświeżyć. Mieli wspólną łazienkę na korytarzu i nie uśmiechało mu się czekać w kolejce, gdy reszta dotrze.
Po szybkim prysznicu w samym ręczniku przemknął do swojej sypialni i ubrał się tak, jak miał zamiar iść na Zebranie.
Do poczęstunku zostało jeszcze trochę czasu. Dzięki czemu zyskał jeszcze chwilę, na pobieżne przeglądnięcie dokumentów, które zabrał ze sobą. Chciał być przygotowany na każdą okoliczność tak, żeby nikt nie był w stanie go zagiąć.
![](https://img.wattpad.com/cover/274153839-288-k71031.jpg)
CZYTASZ
Bezsenność (Malec)
Fiksi PenggemarZastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby... Z takich właśnie rozmyślań, swój początek wzięło to krótkie opowiadanie. Wyobraźcie sobie Alexandra Lightwooda, ma trzydzieści lat, jest Szefem Instytutu. Odnosi sukcesy, jest powszechnie szanowany...