Siedział w gabinecie już od kilku godzin. Stos dokumentów do wysłania sukcesywnie się zmniejszał, dając mu nadzieję, że być może dziś uda mu się skończyć wcześniej. Rzadko kiedy mu się to zdarzało, ale nie było to niemożliwe.
Potrzebował wytchnienia. Zaczerpnięcia świeżego oddechu. Przewietrzenia głowy i poukładania wszystkiego na nowo. Nie mógł do końca życia egzystować w taki sposób. Musiał coś ze sobą zrobić, żeby na łożu śmierci nie powiedzieć — moje życie było do bani.
Nie miał pojęcia, od czego zacząć. Nie tak łatwo było wyrwać się z rutyny, w której tkwił od lat. Postanowił, że na początek dobry będzie choćby kilkudniowy urlop.
Od kiedy objął stanowisko Głowy Instytutu, nie miał ani jednego dnia wolnego. Być może właśnie to sprawiło, że się wypalił. Że nie był w stanie cieszyć się posadą, o której od dziecka marzył.
Zastanawiał się chwilę, kto mógłby go zastąpić. Miał tylko dwie w pełni zaufane osoby. Siostrę i parabatai. Wybór nie był trudny. Jace pomimo wieku nadal był zbyt roztrzepany, a on wolał po swoim powrocie nie zastać zgliszczy.
Uznał, że porozmawia z Izzy przy kolacji. Był tak zajęty pracą, że przeoczył śniadanie i obiad. Nad tym też musiał popracować. Długo nie pociągnie jeśli wciąż będzie omijał posiłki.
Sięgnął po leżący na blacie telefon w celu wysłania do dziewczyny SMS-a. Chciał ją, choć odrobinę nastawić na to, co dla niej przygotował.
Kiedy miał już aparat w ręce w oczy rzuciła mu się mała ozdobna koperta. Pamiętał, że ktoś przyniósł mu ją kilka tygodni wcześniej, ale wiedząc, że nie jest to nic pilnego, zwyczajnie ją zignorował. Potem zagubiła się wśród nieustannie walających się po biurku akt, aż ostatecznie o niej zapominał. Teraz kiedy nareszcie miał chwilę wolnego czasu, wziął ją do ręki. Przyjrzał jej się podejrzliwie. Miał przeczucie, że wie, co to jest.
Nie byłoby pierwsze, jakie otrzymał. Od lat niemal tonął w zaproszeniach na śluby i inne uroczystości. Jak przedstawiciel Clave miał poniekąd obowiązek, by się na nich stawiać.
Szkoda, że nikt nie brał pod uwagę jego uczuć, kiedy po raz kolejny pojawiał się samotnie na weselu i musiał oglądać szczęście młodych par. Może był trochę przewrażliwiony, a już na pewno zazdrosny. Wiedział, że on nigdy nie doświadczy takiego połączenia dusz. To było przykre.
Nie chcąc dłużej zadręczać się tymi myślami, pospiesznie otworzył kopertę. Chciał już mieć to za sobą. Sprawdzić kto tym razem będzie ślubował sobie miłość, a następnie z bólem sercu pojawić się na kilka minut na uroczystości.
Zerknął na elegancki kartonik. Przeczytał jego treść, marszcząc przy tym brwi. Coś mu się tu nie zgadzało. Dla pewności spojrzał na kalendarz i sykiem wypuścił powietrze.
— Cholera!
Sapnął w przestrzeń i schował twarz w dłoniach. Że też nie sprawdził tego wcześniej.
Dla pewności przeczytał po raz kolejny datę i godzinę. Jakby nie spojrzał, wciąż pozostawała ta sama i nic się nie zmieniało. To by było na tyle z jego jedynego wolnego popołudnia w tym roku.
Musiał się przygotować. Musiał wyglądać nienagannie. Nie mógł przynieść wstydu Clave. Nie mógł też odpuścić sobie tego wydarzenia. Było zbyt ważne dla wszystkich, by się na nim nie pojawił, chociaż a chwilę. Potwierdzić swoją obecność. Pokazać się, a następnie zniknąć.
Z tym ostatnim nie powinno być problemu w końcu, jakby nie było, przyjęcie odbywało się w Instytucie.
Szlag by to trafił.
![](https://img.wattpad.com/cover/274153839-288-k71031.jpg)
CZYTASZ
Bezsenność (Malec)
FanficZastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby... Z takich właśnie rozmyślań, swój początek wzięło to krótkie opowiadanie. Wyobraźcie sobie Alexandra Lightwooda, ma trzydzieści lat, jest Szefem Instytutu. Odnosi sukcesy, jest powszechnie szanowany...