Drzwi zamknęły się z taką siłą, że gdyby ktoś znajdował się bardzo blisko nich mógł by zostać w nich przycięty a to jak wiadomo niosło by za sobą śmierć.
Nikt nie wiedział dlaczego właśnie tak je zbudowano.
Były już takie od początku, każdy przyzwyczaił się do tego, że po prostu trzeba na nie bardzo uważać.
Kylo ren ponownie zaszył się samotnie w sali tronowej.
Wyprosił nawet swoją ochronę rozkazując im aby zostali na zewnątrz.
Powoli ściągnął swój hełm z głowy i odstawił go na miejsce.
Zastanawiał się po co w ogóle go odnowił.
Jeszcze nie dawno kiedy żył Snoke zniszczył go słysząc z jego ust, że tylko wyglądem przypomina Vadera.
Jesteś dzieckiem w masce. Tak właśnie wtedy mu powiedział.
Mimo tego, że Snoke już nie żył Ren nadal rozpamiętywał jego słowa.
Może on miał rację?
Chciał być taki jak dziadek. Pragnął tego aby jego imię budziło grozę w każdej istocie. Prawie udało mu się to osiągnąć, ale do tego czasu głównym wodzem był Snoke, dopiero teraz to on może się wykazać jako władca.
Zawsze stułu myśli miał to, że przecież Vader tak naprawdę na koniec zmienił się dzięki swojemu synowi a jego wujkowi, luke Skywalkerowi, ale kto miał zmienić jego?
Rey? Przecież to on postanowił sobie jako cel ją zniszczyć.
Na początku chciał przeciągnąć ją na swoją stronę, ale kiedy zauważył jaki stawia opór wyczuł, że to po prostu nie ma sensu.
Pozostawała jeszcze jego matka.
Do tej pory nie mógł tego zrozumieć jakim cudem przeżyła. Musiała towarzyszyć jej niesamowita moc, że w kosmosie dała radę przeżyć.
Zdarzały się przypadki, że bez maski przez jakiś czas ktoś wytrzymywał w próżni, ale ona dała radę przetrwać wybuch i to jedna z nielicznych.
Ren nie miał pojęcia jak to się stało, ale przypuszczał, że w tym wszystkim mógł jej pomóc Luke Skywalker.
Za pomocą połączenia mocy przeciągnął ją przez kosmos i sprowadził z powrotem do statku.
Nie potrafił pogodzić się z jej śmiercią no i teraz wcale nie musiał.
Być może niedługo okaże się również, że i jego ojciec żyje, a co dopiero luke Skywalker.
Mimo tego iż kiedy wuj zmarł a on poczuł moc, w tym momencie zaczynał mieć coraz większe wątpliwości.
Najbardziej jednak ze wszystkiego bał się tego, że przeżyć mógł by Han Solo, ale chyba trafił go prosto w serce więc to nie powinno być za bardzo możliwe.
Czasami potrzebował po przebywać sam ze sobą i zastanowić się nad podjęciem kolejne decyzji, ale czas odczuwał również brak drugiej osoby.
Starał się tego pozbyć gdyż wiedział, że to jedynie oznacza słabość, ale kiedy myślał o swojej matce, albo tej dziewczynie Rey, nie potrafił być obojętny.
Ta więź która tak bardzo ich łączyła.
To było zastanawiające.
Podobnie odczucia mieli w młodością Leya i Luke, dopiero potem okazało się, że to dlatego iż byli rodzeństwem.
Czy to możliwe żeby i on byli rodziną?, zastanawiał się nad tym coraz bardziej.
Jedno jest pewne, na pewno musi być córką jedii. Taka moc nie wzięła się u niej przypadkowo, to było by po prostu nie możliwe.
Jego przemyślenia przerwały otwierające się drzwi.
Hux: Wodzu.
Ren szybko ruszył w stronę hełmu i naciągnął go na twarz. Nie lubił kiedy musiał pokazywać się ludziom bez maski.
Chyba łatwiej było mu przemawiać w niej, wtedy mógł ukrywać wszystkie swoje uczucia.
Hux: Namierzyliśmy Ruch oporu, są w mieście w chmurach u niejakiego Lando.
Ren: Lando
Powtórzyła Ren przypominając sobie przyjaciela jego ojca.
Kiedy był młody a nawet można było by powiedzieć dzieckiem, Lando często odwiedzał ich rodzinę, a nawet raz zaprosił ich do siebie. Ren niestety nie mógł wtedy pojechać ponieważ właśnie tamtego dnia ciężko trenował pod okiem swojego wuja.
Nigdy nie żałował, że ominęła go wizyta.
Niespecjalnie interesował się polityką. Owszem to co trzeba wiedział, ale nie zagłębiał się w to aż tak jak matka, on wolał raczej potęgę mocy i działać za jej spodobem
Hux: Czy mamy zaatakować, bez problemu ich tam złapiemy, mamy dużą przewagę liczebną.
Ren: To nie przewaga liczebna jest tu najważniejsza, ale dobra strategia. To nie jest nasz teren, a Lando na pewno ma u siebie swoje wojska. Spóźniliśmy się, powinniśmy złapać ich zanim znaleźli wsparcie.
Hux: Więc twierdzisz, że nie mamy szans w ataku? Muszę zaprotestować, mamy wyszkolone wojsko które poradzi sobie z tą garstką robaków.
Ren pokręcił tylko głową
Ren: Nie, poczekamy aż odlecą, dopiero wtedy możemy podjąć atak. Na pewno zbierają obecnie armię aby mieć się jak przed nami bronić, mam o wiele lepsze pomysł.
Uśmiechnął się szyderczo pod maską, ale nikt oprócz niego o tym nie wiedział.
Jego uczucia pozostawały słodką tajemnicą.

YOU ARE READING
Ren and Rey
FanfictionRey : nie wierzyłam w to ,że się zmieni a dzięki niemu żyje,on mnie uratował