— Ależ oczywiście, że nie mam ci tego za złe, Klaro! — rzekła Adrienne, przeczesując włosy. — Uczyniłaś to, co uznałaś za słuszne. Nie mogliście ryzykować. Rozumiem twój strach. Oczywiście, uciekaj na pociąg, do zobaczenia w domu!
To rzekłszy, Adrienne odłożyła słuchawkę na widełki i westchnęła ciężko. Siedzący na łóżku Edward spojrzał na nią pytająco. Założyła kilka niesfornych pasm włosów za ucho i popatrzyła na męża z rezygnacją.
— Klara dzwoniła — wyjaśniła mężowi. — Są z Franzem i dziećmi na dworcu, zaraz mają pociąg do domu.
— Boją się?
— Tak. Przepraszam cię za nią, wiem, że ci zależało, żeby ktoś bliski oglądał ten występ, ale co ja poradzę... Franz bardzo boi się o dzieci, a Klara nie pozwoliłaby mu jechać z nimi samemu.
Czuła się tak źle, że rodzina, która specjalnie przyjechała do Genewy, by obejrzeć spektakl jej męża, jednak się na nim nie zjawi. Edward zasługiwał na to, żeby wszyscy go podziwiali.
— Nie martw się, Adrienne — odparł na to Edward i podszedł do żony.
Otoczył ją czule ramionami i przycisnął do swojej szerokiej klatki piersiowej. Przez cienki materiał jego koszuli wyczuwała wystające żebra męża. Nie podobało się jej to, że był tak szczupły, wiedziała jednak, że jest to od niego wymagane jako od tancerza.
— Jak mam się nie martwić? To przecież było dla ciebie takie ważne...
— Dostałem właśnie wiadomość, że ze względów bezpieczeństwa i z szacunku do cesarzowej dzisiaj nie wystąpię. Jutro będzie premiera. Ten wieczór możemy spędzić tylko razem. — Uśmiechnął się do żony dwuznacznie. — Bardzo na to czekałem, a że twoja kuzynka już pojechała, to...
— Przepraszam, ale chyba nie mam ochoty — westchnęła i usiadła na łóżku.
Rozłożyła się w miękkiej pościeli i wciągnęła w nozdrza zapach perfum rozchodzący się po pokoju. Chciała choć przez chwilę po prostu poleżeć i pooddychać swobodnie, niczego nie robiąc. Brakowało jej takiej chwili wytchnienia w Wiedniu, gdzie ciągle się czymś zajmowała.
Wtem Edward ściągnął z siebie koszulę i ułożył się tuż obok ukochanej. Głowę wcisnął w jej pierś i zamruczał z przyjemnością. Adrienne czuła, jak jej ciało przeszywają kolejne fale bijącego od męża ciepła. Jego rude włosy łaskotały kobietę w nos, sprawiając, że chciało się jej kichać.
— Nie łaskocz mnie tymi włosami — zaśmiała się.
— Będę, póki mi nie powiesz, dlaczego odmawiasz mężowi. Nieładnie tak.
Wiedziała, że żartował, ale mimo wszystko zrobiło się jej przykro.
— Wiesz, dlaczego nie mam ochoty.
— Och, Adrienne... — jęknął ze smutkiem i położył dłoń na jej plecach. — Przecież... Przecież właśnie może dzięki temu uda nam się w końcu mieć dziecko. Tu jest inne powietrze, świeższe, bo z gór, może to się nam przysłuży...
— Powątpiewam w to. Ja już nie mam na to siły, kochanie, po prostu — westchnęła smutno.
— Trzeba próbować do skutku.
— A co, jeśli nawet codzienne próby się na nic nie zdadzą? — zapytała z wyrzutem. — Ja nie chcę tak cierpieć. Nie chcę co miesiąc modlić się, by nie dopadła mnie kobieca przypadłość, a później szlochać, że jednak ją mam i nie będę miała dziecka.
Edward przesunął dłoń na jej policzek i zaczął z niego ścierać słone krople. Adrienne zdziwiła się, że zdążyły się one już pojawić. Nawet nie poczuła, że spływają po jej policzkach. Mąż patrzył na nią badawczo swymi przeszywająco błękitnymi oczyma. Próbował skłonić ją do uśmiechu, ale jej robiło się jeszcze bardziej przykro.
CZYTASZ
Zmierzch świata
Historical FictionŻycie Klary z pozoru wydaje się idealne - ma kochającego męża, dwójkę uroczych dzieci i sporo pieniędzy. Franz jednak większość swego czasu spędza w prowadzonej przez siebie szkole, a opieka nad dziećmi nie satysfakcjonuje młodej kobiety. Wciąż śni...