III. Biała dama

221 37 317
                                    

— To wszystko jest takie dziwne... — westchnęła Klara, odkładając kolejne papiery na stos ojcowskich dokumentów.

— Co jest dziwne? — zapytał Otto.

— Śmierć ojca. Przecież nie miał nigdy problemów ze zdrowiem.

— Ja tam myślę, że miał, ale nam nie mówił, zresztą przecież ciebie się wyrzekł, a do mnie pisał jedynie na święta.

Klara skinęła bratu głową. W istocie od jej ślubu z Franzem nie utrzymywała z ojcem kontaktów, ten bowiem rzekł, że nie chce mieć z nią nic do czynienia, skoro wyszła za kogoś takiego jak Weber. Od tamtej pory nigdy już nie była w rodzinnym domu, rozglądała się więc po mieszkaniu z tkliwością. Jej dawne lokum pozostało niemal niezmienione, bo ojciec nie miał go na co zagospodarować. Podobnie rzecz miała się zresztą z pokojami Ottona. Wciąż stały tu ich stare meble, w komodach leżały pochowane dokumenty, prywatna korespondencja czy zdjęcia, których nie zabrali do nowych domów. Klara znalazła nawet w szafie kilka swoich starych sukienek. W mieszkaniu Alfreda czas się zatrzymał i ani myślał ruszać dalej.

— Jak myślisz, powinniśmy zostawić to mieszkanie puste czy je komuś odnająć? — Brat wyrwał ją z rozmyślań.

Klara przygryzła wargę. Nie chciała podejmować takiej decyzji już teraz. Mieli na to jeszcze sporo czasu, a ona nie była pewna, czy chce tak zbezcześcić sanktuarium przeszłości. W końcu mieszkały tu też dobre wspomnienia. Nie mogłaby chyba się wyrzec tego mieszkania, wyrzucić stąd swoich stare rzeczy i oddać je do dyspozycji obcym. Ale na myślenie o tym mieli jeszcze czas. 

— Nie wiem. W ogóle co on napisał w testamencie o pieniądzach? — zapytała, zerkając przez okno na ukochaną katedrę. 

— Że wszystko dzieli na pół między naszą dwójkę. To dziwne, ale nie będę się kłócił. Myślałem, że zrobi nam na złość i zapisze wszystko na operę.

Klara też przez jakiś tak myślała, dlatego też nie spodziewała się, że otrzyma w spadku po ojcu cokolwiek. Nie narzekała jednak, bo dostała od niego całkiem sporo pieniędzy, które mogły się na coś przydać.

— Spójrz na to... — rzekł nagle Otto i podał jej kartkę, którą chwilę wcześniej wyciągnął z szuflady.

Klara zadrżała. List napisano drukowanymi literami, co miało utrudnić rozpoznanie charakteru pisma nadawcy, brakowało też podpisu.

Wiem, co zrobiłeś swojej żonie. Zapłacisz za to, gnido! Nic nie zdoła cię uratować. Cały kraj dowie się o twoim przestępstwie! Możesz już pożegnać się ze swoją pozycją i pieniędzmi!

Pisnęła, upuszczając list. Nie rozumiała, co miał na myśli autor pogróżek. Przecież jej matka zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Tak przynajmniej się jej wydawało. Ojciec uczynił wiele złych rzeczy, ale nie posądzała go o zdolność do morderstwa. Poza tym żyli z matką w zgodzie, a nawet, o zgrozo, w miłości. Ktoś... ktoś chyba chciał od ojca pieniędzy i wymyślał jakieś brednie. Tak na pewno było. 

— Ottonie, kto wymyśla takie głupoty? — zapytała, próbując uspokoić drżenie rąk. 

— Nie wiem, ale tego jest dużo więcej, spójrz. Ktokolwiek to napisał, musiał mieć bardzo pewne informacje, które mogłyby pogrążyć ojca. Dziwi mnie tylko, że nie ma ani słowa o jakichkolwiek pieniądzach za milczenie. Po co pisać pogróżki, jeśli nie chce się nic w zamian?

W jednej chwili kamień spadł jej z serca. Wszystko stało się dla niej jasne. Ojciec nie był niczemu winien, nie w tej kwestii. 

— Ten ktoś najwyraźniej wiedział, że ojciec nic nie zrobił, dlatego pisał jakieś głupoty bez pokrycia i nie liczył na pieniądze. Nikt by mu nie uwierzył, gdyby rozgłosił, że ojciec zabił mamę. Tylko po co to wysyłał? Chciał go doprowadzić do śmierci?

Zmierzch świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz