Denerwujący dźwięk wibracji ponownie rozniósł się po pomieszczeniu przerywając błogą ciszę. Telefon już od dobrych dziesięciu minut dawał o sobie znak śpiącemu chłopakowi. Jednak ten starał się skutecznie go ignorować. To nie była odpowiednia pora by wstać z łóżka... Gdy nagle zapadła cisza miał nadzieję, że ten ktoś dał w końcu za wygraną i odpuścił. Jednak już po chwili dźwięk ponownie rozbrzmiał.
- Zabiję...
Blondyn wyszeptał cicho te słowa do siebie. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że jest sam w domu. Kuroo już jakiś czas temu oznajmił mu że wychodzi. Niby pamiętał to jak przez sen ale był pewny, że tak było na prawdę... Niechętnie przewrócił się na brzuch, a jego tyłek od razu przypomniał mu, że druga runda ich zabaw nie była wcale dobrym pomysłem dla jego czterech liter. Westchnął ciężko i nie otwierając nadal oczu wymacał swój telefon na szafce nocnej. Odebrał i przyłożył komórkę do ucha.
- Czego?
- Ile można do ciebie dzwonić?!
W słuchawce rozniósł się spanikowany głos młodego mężczyzny. Od razu dało się wyczuć, ze jest bardziej zmartwiony niż zły. Kenma bez większego problemu rozpoznał kto do niego dzwoni.
- Wybacz... Nie spałem za dużo w nocy. Po co do mnie dzwonisz o tak wczesnej godzinie?
Planował szybko zakończyć tą rozmowę i pójść dalej spać. Pracą mógł zająć się później, a łóżko nadzwyczajnie na świecie go dziś wzywało. Nie miał zamiaru mu odmawiać, a nawet pragnął zakopać się wśród poduszek i kołdry by zniknąć na następne godziny...
- Wczesnej? Dochodzi już godzina 15. Nie pamiętasz, że byliśmy umówieni na dziś na 14? Od dobrej godziny staram się do ciebie dodzwonić czy to dopukać do drzwi... Ja nie wiem jak trzeba mieć mocny sen by nie słyszeć nic a nic...
Zapadłą cisza... Blondyn potrzebował dłuższej chwili by wszystko sobie poukładać w głowie. Niby pamiętał, ze był umówiony z Morisuke, ale to nie miało być jutro? Nie było jednak nic dziwnego w fakcie, że pokręciły mu się dni. Jego codzienność była dość monotonna. Mało kiedy robił coś innego, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało. Lubił swoje życie i nie chciał go zmieniać.
- To dziś piątek?
W głosie blondyna było słychać niepewność, a jednocześnie nadzieję, ze to może Yaku się pomylił.
- Na litość boską Kenma! Kupiłem ci specjalnie kalendarz byś się bardziej ogarnął. Mógłbyś w końcu zacząć z niego korzystać.
Ponownie zapadła cisza. Kozume doskonale wiedział, że starszy chłopak ma doskonale rację. Jednak nie zmieniało to faktu, że nie przepadał za przepraszaniem kogoś. Dlatego obecnie milczał. Mężczyzna po drugiej stronie słuchawki westchnął tylko i odezwał się ponownie.
- Dobra, nie ważne. Lepiej otwórz mi drzwi.
- Nie mogę...
- Niby dlaczego?
- Ponieważ jestem obecnie w domu Kuroo... Przyjedziesz tutaj po mnie za godzinę?
Tym razem cisza zapadła po stronie dzwoniącego. Kenmie było głupio, że prosi tak nagle o zmianę miejsca spotkania, a do tego potrzebuje czasu by się dodatkowo ogarnąć.
- Nie ma problemu, ale będę równo za godzinę. Jeśli się nie zjawisz to radzisz sobie sam.
- Jasne... i dzięki.
Nie czekając na odpowiedź chłopak rozłączył się i dopiero teraz otworzył oczy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że musi wstać bo inaczej znowu zaśnie, a cierpliwość Yaku w końcu się skończy i rzuci tą robotę... Doskonale pamiętał jak Kuroo przedstawił mu mężczyznę. Kompletnie w tedy nie rozumiał po co mu ochroniarz. Wątpił by ktokolwiek z jego wcześniejszego życia go szukał, a w mafii pracował głównie w internecie. Jednak brunet uparł się i do teraz nie zmienił zdania. Dlatego Morisuke bardziej robił za jego kierowce niż ochroniarza. Jemu to osobiście nie przeszkadzało, chociaż bardzo rzadko potrzebował jego pomocy.
CZYTASZ
Życie po życiu - Yakuza |KuroKen|
Fanfiction"Mam tego wszystkiego dość! Dlaczego właśnie mnie to spotkało... Chciałbym zamknąć oczy i... " - Dlaczego to ty masz płacić najwyższą cenę? To on jest wszystkiemu winny, prawda? To on zasłużył na osąd ostateczny... Jeśli pragniesz sprawiedliwości c...