- Raport.
- Dalej nic... Sprawdziliśmy wszystkie drogi ucieczki z centrum handlowego, ale...
- Jak to możliwe? Nie mogli przecież zapaść się pod ziemię.
Głos Kuroo był spokojny, ale jego lodowate spojrzenie jasno zdradzało jak bardzo jest wściekły w tym momencie... Znał doskonale plan Kenmy i wiedział, że dziś był umówiony z Yaku by kupić kilka gierek w centrum handlowym. Dlatego gdy dowiedział się o wysadzeniu kilku sklepów w tamtym miejscu od razu spróbował skontaktować się ze swoimi podwładnymi. Jednak ich telefony milczały. Urządzenia namierzające, które mieli przy sobie także przestały działać... Zwykły zbieg okoliczności nie wchodził tu w grę, ktoś to wszystko dokładnie zaplanował. Tylko skąd mógł wiedzieć, że ta dwójka wyjdzie dziś z domu. Kozume był typem osoby, który opuszczał swoje mieszkanie raz na miesiąc lub rzadziej, nie licząc spotkań z nim oraz wizyt w barze.
Kuroo nie czuł się winny, ale był strasznie wściekły na swoją osobę. Zawsze kierował się przeczuciami, ale tym razem zignorował je. Mógł po prostu kazać chłopakowi siedzieć w jego apartamencie i chociaż byłby spokojny, że nic mu się nie stanie... Teraz jednak nie było co płakać nad rozlanym mlekiem. Musiał jak najszybciej odnaleźć chłopaka i dać nauczkę osobą, które odważyły się dotknąć jego własności...
- Gdyby był z nami Kenma...
Szatyn szybko przerwał swoją wypowiedź, czując na sobie lodowate spojrzenie szefa. Nie miał złych zamiarów, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie mógł równać się z umiejętnościami blondyna. Obstawiał, że ten w kilka sekund złamałby wszelkie zabezpieczenia do monitoringu miejskiego czy też w centrum handlowym. On sam znał tylko podstawy w tej branży, a i tak miał wrażenie jakby coś było nie tak... Niby łamał poszczególne blokady, ale co chwile pojawiały się kolejne... Mimo tego, że dawał z siebie wszystko czuł, że stoi w miejscu, a czas przecież grał tutaj kluczową sprawę...
- Kuroo nie mroź tak Inuokiego bo chłopak zaraz zejdzie na zawał.
Po pomieszczeniu rozległ się przyjemny dla ucha, lekko zadziorny głos. Mogło się wydawać, że jego właściciel kompletnie nie przejął się całym porwaniem. Rzeczywistość była inna, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że panika jest najgorszym możliwym wyjściem. Jak prawa ręka Tetsuro musiał trzymać rękę na pulsie.
- Atsumu powiedz, że chociaż ty się czegoś dowiedziałeś.
- I tak i nie... Cała ta sprawa jakoś mi śmierdzi... Zacznijmy jednak od początku. Pojechałem do tego centrum handlowego. Totalny chaos, wszędzie pełno ludzi, psy też się tam kręcą. Jednak udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami. Staruszek z salonu gier potwierdził, że dotarli do niego i coś tam kupili. To on rozmawiał z nimi jako ostatni. Było to jeszcze przed wybuchami.
Miya przerwał swoją wypowiedź i podszedł do dużego stołu na którym znajdowały się wszelkie informacje jakie udało im się zdobyć na ten temat. Był tam także schemat centrum handlowego. Wziął do ręki marker i zaczął na nim zaznaczać drogę jaką mniej więcej musiała przejść porwana dwójka.
- Kilka osób potwierdziło, że widziało jak Yaku z Kenmą w momencie wybuchów skierowali się w stronę wyjścia dla personelu. Nie byłoby w tym nic dziwnego jednak podobno wcześniej wisiały tam informacje, że przejście jest zamknięte z powodu popsutej konstrukcji schodów... Jak widać była to błędna informacja bo schody wytrzymały wszystkie wybuchy i wcale nie wyglądały na zepsute. Na parterze znaleźliśmy ich telefony oraz kilka innych rzeczy Kozume... Ewidentnie szli w stronę samochodu na parkingu gdy ktoś zagrodził im drogę...
W pomieszczeniu na chwile zapadła cisza, którą przerywał tylko dźwięk uderzanych klawiszy laptopa. Atsumu przez chwile obserwował szefa Nekomy, a następnie podszedł do niego i gestem głowy pokazał by wyszli. Ruszył przodem wiedząc, że Kuroo go za chwile dogoni. Przeszedł przez pokój wspólny i wyszedł na balkon.
CZYTASZ
Życie po życiu - Yakuza |KuroKen|
Fanfiction"Mam tego wszystkiego dość! Dlaczego właśnie mnie to spotkało... Chciałbym zamknąć oczy i... " - Dlaczego to ty masz płacić najwyższą cenę? To on jest wszystkiemu winny, prawda? To on zasłużył na osąd ostateczny... Jeśli pragniesz sprawiedliwości c...