8. Kalambury i piękna księżniczka

283 21 16
                                    

Drogi pamiętniczku...

Mam powoli już dość tego wszystkiego. Przytłacza mnie bycie superbohaterką, strażniczką miraculi, do tego jeszcze dobrą uczennicą, przyjaciółką i córką.

Przemierzałam dachy Paryża z mętlikiem w głowie. Teraz jedynie chciałam przestać myśleć i skupić się tylko na przeskakiwaniu z dachu na dach.

Co prawda czasami jest ciężko, ale kocham być Biedronką. To najlepsze co mnie w życiu spotkało i nie zamieniłabym tego na najdroższe skarby świata. Wtedy czuje się i jestem na prawdę sobą (no dobrze, prawie jestem, brakuje tylko mojej niezdarności).

Tyle że nie będę Biedronką zawsze. Czy jeśli stracę Biedronkę, to stracę siebie?

Z myśli wyrwał mnie Czarny Kot.

- Przepiękna noc. Nie sądzisz, m'lady? Zupełnie jak ty.

Przewróciłam jak zwykle oczami. Jednak sprawił, że na mojej twarzy zagościł uśmiech.

Ostatnio coraz częściej łapałam się na tym, że o nim myślę. Zdałam sobie sprawę, że nie mogłam doczekać się każdego spotkania z nim.

- Co się trapi piękna pani? - spytał zatroskany. Od razy wyłapał, że jestem dzisiaj jakaś inna.

- Czy ciebie też to wszystko czasem przytłacza? No wiesz, bycie superbohaterem, ale i zwykłym nastolatkiem? Nie nadążasz za żadnym z tych żyć? Masz zwyczajnie wszystkiego dość?

- Oczywiście Kropeczko - odpowiedział, na co ja westchnęłam zirytowana. Przecież wie, że nie cierpię, jak tak do mnie mówi. - Ale wiesz co najlepiej robić  w takich momentach? Zapomnieć na chwilę o wszystkim i się dobrze bawić. Mam pomysł! Zagrajmy w grę. Co powiesz na Kalambury?

- Kalambury? - uniosłam jedną brew do góry.

- Właśnie tak, m'lady. Ale w stylu Biedronki i Czarnego Kota.

Co ten dachowiec znowu wymyślił?

- Wybiorę jakiegoś złoczyńcę, a ty musisz zgadnąć kto to - wyjaśnił.

- Niech ci będzie.

Czarny Kot zaczął naśladować coś na wzór małpy.

Od razu wiedziałam, że to Goridzilla, ale postanowiłam się z nim trochę podroczyć.

- Hmm... Niech zgadnę... Kotowtór?

- No wiesz ty co?  Poruszam się z o wiele większą gracją - odparł obrażony, na co się roześmiałam.

Graliśmy tak jeszcze z godzinę, śmiejąc się przy tym do bólu brzucha.

- To wszystko nie tak! - krzyczał Kot, naśladując Piekarixa.

- Ej oszukujesz! Nie można mówić - powiedziałam przez śmiech.

Na zmianę wcielaliśmy się w superzłoczyńców. Raz byłam Diablo Rockmanem ze swą gitarą, Bobogigantem uganiającym się za lizaczkiem czy Cichoszałem (go chyba było najłatwiej pokazać). No bawiłam się wręcz fenomenalnie. Kiciuś zawsze widział jak poprawić mi humor.

- Buzi! Buzi! - ruszył w moim kierunku udając Zombuziarę.

- O nie! Nie dla kota! Nie dam ci się złapać! - krzyknęłam i uciekałam, przeskakując po dachach, wspomagając się jo-jo.

Ladybug's diary // MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz