Wróciłam do domu rozanielona po spotkaniu z Adrienem. Motyle latające w moim żołądku nie chciały się uspokoić. W końcu tańczyliśmy w blasku księżyca do wspaniałej melodii. Wprawdzie jej nie pamiętam, ale to najpiękniejsza muzyka, jaką usłyszałam.
Jednak Adrien okłamywał mnie dalej. A raczej nie mówił mi prawdy.
Wzięłam pamiętnik i szybko przeleciałam przez wszystkie strony, które mi jeszcze zostały do przeczytania. Postanowiłam, że jeśli nie dowiem się dzisiaj niczego z pamiętnika, to jutro mu o wszystkim powiem i będzie zmuszony powiedzieć mi prawdę o wszystkim. Przesuwałam wzrokiem szybko przez wszystkie kartki, na których nie było nic, co mogłoby mi pomóc zrozumieć, co się stało. Same walki akum. Nagle zatrzymałam się na jednej stronie...
Drogi pamiętniczku...
Było jeszcze ciemno. Dochodziła godzina piąta rano. Jakim cudem wstałam? Nie mam zielonego pojęcia. Ale stoję tu ze słodkościami z piekarni, na naszym dachu i oczekuję mojego księcia, który po chwili przybył. Zaśmiałam się pod nosem, widząc Czarnego Kota, który niemal zasypiał na stojąco.
Jesteśmy tu w zasadzie dzięki mnie. Uparłam się, że musimy obejrzeć wspólnie wschód słońca. Czarny Kot nie był tym pomysłem zachwycony, ale dał się namówić, kiedy obiecałam przynieść croissanty. A czego on nie zrobi dla croissantów?
Przysiedliśmy na dachu i owinęliśmy się razem kocem, który przyniósł blondyn. Poranki są niezwykle chłodne. Głowa chłopaka spoczęła na moim ramieniu. Przymknął powieki i cicho mruczał przysypiając. Szturchnęłam go lekko w celu rozbudzenia go. Przecież nie po to zrywaliśmy się z łóżek, żeby teraz spać na dachu.
Zawsze lubiłam bardziej wschody. Są znacznie piękniejsze. Czarna noc rozjaśnia się, przechodząc do jasnego błękitu, który skąpany jest w licznych odcieniach różu, pomarańczu, a nawet fioletu. Słońce leniwie wstaje i powoli budzi ze sobą do życia cały świat.
Co prawda widziałam wschód słońca tylko kilka razy jako Biedronka. Ale to właśnie czyni je tak bardzo wyjątkowe. Bo w końcu ile razy w życiu widziałeś zachód słońca? Nie można zliczyć. Ale wschód? To coś zupełnie innego. Jest jak skarb zakopany w ogródku - któregoś dnia odkopujesz ten skarb, nie mając pojęcia, że całe życie przechodziłeś obok niego, nie widząc go. Nie widząc, jak wiele ci umyka.
Dlatego kiedy Kot wyznał mi, że nigdy nie widział wschodu słońca, nie miałam innego wyboru niż zmusić go do tego siłą.
- Prawda, że pięknie? - podrapałam go za uchem.
- Wow...- Chłopak wpatrywał się w niebo oczarowany jego pięknem. - Dziękuję, że mnie tu ściągnęłaś, przekupując croissantami. To jest... wow... Jak mogłem żyć nie zdwajać sobie sprawy, że taki cud dzieje się każdego poranka. Jest zniewalająco!
- Zniewalająco - zgodziłam się. Ten widok zawsze zachwycał mnie tak samo, nieważne ile razy już widziałam wschód.
Słońce rozbudziło się na dobre, zastygając wysoko na tle czystego błękitu. Mocno przygrzewało, pragnąc obudzić cały świat swoimi rażącymi promieniami. Zrzuciliśmy z nas koc i zabraliśmy się za konsumowanie naszego śniadania.
- Kocie... - zaczęłam, kończąc jeść bułkę z czekoladą.
- Hm? - mruknął z buzią zapchaną jego ukochanymi rogalikami.
- Kiedyś przecież pokonamy Władcę Ciem...
- Tak i będziemy żyć długo i szczęśliwie - odparł lekko rozmarzony, wyobrażając sobie naszą wspólną przyszłość, gdy już przełknął jedzenie.
CZYTASZ
Ladybug's diary // Miraculum
FanficTak na co dzień jestem Marinette, zwyczajna dziewczyna ze zwyczajnym życiem. A przynajmniej takie je pamiętam. Marinette prowadzi zwyczajne nastoletnie życie. Pewnego dnia znajduje w pokoju tajemniczą, różową w białe kropki szkatułkę. Gdy udaje się...