Rozdział 9 Ostatnia z rodu

321 4 165
                                    

13 lat później.

Wpis 1195

Ostatnie lata było nader spokojne, ale to, co 13 lat temu powiedział mi ojciec na temat Belosa dalej kołacze mi się w głowie.

Czy faktycznie jest tym, za kogo się podaje? Czy nasze spotkanie faktycznie było przypadkowe? Może postąpiłam zbyt pochopnie zabijając ojca?

Nie. Wtedy nie miałam wyboru. Dzisiaj jednak to, co innego. Po tych 13 latach sabaty zmieniły się nie do poznania. Belos oczyścił je niemal całkowicie z tych, którzy jego zdaniem nie byli godni zaufania.

W pamięć zapadła mi rozmowa z jednym z wysoko postawionych członków cesarskiego sabatu i dlatego pozwolę sobie zacytować jego słowa. "To, co pamiętam z dnia, kiedy Belos wydał rozkaz wyłapania zdrajców to to... jak cicho i szybko się to odbyło. Dobrze, że nosiliśmy nasze maski, bo żadne z nas nie ośmieliłoby się spojrzeć w oczy naszym przyjaciołom. Zdradzili nas to prawda, ale wykonanie tego rozkazu było najtrudniejszą rzeczą, jaką musiałem zrobić w życiu. Czy mieliśmy jakieś wątpliwości? Jakiekolwiek osobiste odczucia? Tak. Ale nikt z nas nie śmiał tego powiedzieć na głos."

Teraz do cesarskiego sabatu nie wstępuje byle kto, bo selekcja jest bardzo dokładna, a kandydat musi być nieskazitelny.

Im więcej mam czasu tym bardziej się zastanawiam czy przypadkiem nie zaczynam zapominać, kim jestem. O swoich marzeniach, celach.

Wszyscy mnie szanują i podziwiają, ale nie mam tutaj żadnego prawdziwego przyjaciela, bo Belos odsunął się ode mnie, motywując to tym, że to może źle wpłynąć na sabat.

Jaka nie byłaby prawda, to jestem sama, bo nie mogę się przed nikim otworzyć, bo zostałoby to odebrane jako słabość i bezwzględnie wykorzystane. Dlatego muszę być twarda, ale nie wiem, czy potrafię...

Jestem zmęczona. Nie fizycznie...nie. To tak jakby sama moja dusza była bezwartościowa. Beznadziejna. Wyobrażam sobie, że właśnie tak czuje się osoba, gdy przyjaciel zostawia cię dla kogoś innego, ale ja od dawna nie mam już przyjaciół, więc skąd miałabym to wiedzieć? Jak mogę twierdzić, że wiem cokolwiek? Czuje się bezwartościowa, dla każdego i chyba właśnie cesarski sabat jest tym, co mnie jeszcze trzyma przy zdrowych zmysłach.

Mój mistrz mówił, że świat bywa okrutny, a wszyscy w nim noszą maski, za którymi skrywają swoje prawdziwe oblicze.

Pamiętam dobrze jak mama mówiła, abym nie stawała się taka jak oni, ale chyba zawiodłam, bo powoli sama się taka staje... ukrywam swoje prawdziwe oblicze za maską zbudowaną z kłamstw.

Ci, którzy mnie znają, powiedzą, że sprzedałam duszę cesarskiemu sabatowi i w zamian za wygodne życie zrzekłam się prawa do własnego zdania.

Jednak jeśli się nie dostosuje, Belos zabierze mi wszystko co mam. Podejrzewam, że gdyby był tu mój mistrz to, na pewno coś by poradził. Powiedziałby coś w stylu: No zabierze. Zabierze też te rękę, którą trzyma cię za gardło. Nie wiem jak ty, ale ja lubię wybierać, kto może mnie trzymać za gardło. I tym kimś na pewno nie jest Belos ani żaden z jego pajacyków.

Ha, ha, ha. Tę końcówkę wymyśliłam sama, ale mój mistrz pewnie ubrałby to nieco inaczej w słowa, ale przekaz byłby pewnie ten sam. Muszę napisać do przyjaciół z Europos do Gryzka i Kastora i może wtedy poczuje się lepiej. Jest jeszcze Kirke, ale ona jest bardziej doradczynią niż przyjaciółką i nie chcę też zawracać głowy swoimi problemami, bo powinnam sobie potrafić poradzić sama. Tak myślę.

Z takich zwykłych rzeczy wydałam dwa tomy o demonach i całkiem nieźle się przyjęły, a Belos poprosił, abym dokończyła przewodnik czy też raczej instrukcję, jakiej powinni przestrzegać przywódcy sabatów, ale za to wezmę się jutro.

Jestem tym, kim uczynił mnie światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz