Rozdział 7 Rytuał jedności

325 4 184
                                    

3 dni później

Wpis 518

3 dni temu odbył się bal i było świetnie. Byłam gwiazdą i ogólnie wszyscy nie mogli się nachwalić mojej urody, tego, jak tańczę oraz mojego poczucia smaku. I nie dziwę się, bo sama się sobie podobałam.

A żeby było śmieszniej udało mi się udaremnić spisek, który uknuł mój brat i za to zamienili go w kamień... i dziwnie się czułam, bo widziałam to na własne oczy.

Niby wiem, że sobie zasłużył, ale jednak mam wątpliwości...

Mój mistrz uczył mnie, aby nie działać pochopnie, chyba że na szali jest cudze życie.

Minął prawie tydzień, a może i nie od kiedy nasze drogi się rozeszły i teraz dopiero widzę, jakie miałam szczęście, że był moim mistrzem, ale teraz sama muszę podejmować decyzje, przy których nikt mi nie doradzi.

Cóż...mój mistrz przydałby się też z innego powodu. Belos po balu został mianowany cesarzem i chwilę później osunął się na ziemię i nikt nie wie, co mu jest. Niby zajmują się nim najlepsi członkowie z sabatu uzdrawiania, ale umówmy się, że ten sabat dopiero raczkuje, więc mocno wątpię w ich umiejętności, ale ja akurat na uzdrawianiu znam się jeszcze mniej.

Potrafię zrobić co prawda miksturę uzdrawiającą, która uleczy rany fizyczne, ale trucizn czy klątw nie wyleczy, a jedynie spowolni. Więc jeśli mam pomóc Belosowi muszę wiedzieć, co dokładnie mu dolega.

Warto jeszcze wspomnieć, że tych z sabatu uzdrawiania nazywamy "Krukami" przez te ich maski, jakie wkładają, kiedy zajmują się chorymi. Niby cesarski sabat też ma podobne, ale cóż... nie ja wyznaczam standardy, więc opinie w sprawach strojów zachowam dla siebie i dla ciebie.

Są do bani!

To pisała Iris Fallmoon bohaterka, odkrywczyni i mistrzyni magii oraz przyszła członkini sabatu oraz zbawicielka elit lat 17

Jakiś czas później

Iris przybyła właśnie na zamek, w który od 3 dni stał się najważniejszym punktem Wrzących Wysp.

Kiedy Iris otwarła drzwi, zobaczyła Belosa siedzącego na swoim tronie.

- Iris! Nie mogłaś wybrać lepszego momentu! Jestem strasznie zdenerwowany, siedzę i czekam, niczym...no nie wiem kto na rozgrzanych węglach, które ktoś ciągle podgrzewa!

Belos wyglądał dość mizernie, a jego oczy były podkrążone, nie wiadomo czy przez brak snu, czy chorobę.

- Widzę, że poczucie humoru jeszcze cię nie opuściło- Iris pozwoliła sobie na nieco szerszy uśmiech, aby nie czuł on, że widzi, iż nie jest z nim za dobrze.- Na co więc czekasz z taką niecierpliwością?

- Wezwałem jednego z najlepszych uzdrowicieli w sabacie!- Skinął głową na osobnika w masce kruka przy oknie.- Bada mnie już od dwóch godzin...nakazał mi na razie zawiesić działalność cesarza...ale wiesz, że to nie możliwe, a ja nie cierpię bezczynności.

- A zatem, szanowny uzdrowicielu, jaka jest diagnoza?- Iris spojrzała w kierunku uzdrowiciela, który potrząsał fiolką z krwią Belosa i w jednej chwili wróciły do niej wspomnienia z dnia śmierci jej mamy. Iris nie miała już wątpliwości, że był to Ciemny Uścisk. Ta sama trucizna, która zabiła jej mamę i której do dziś dnia nie potrafiła wyleczyć.

- Ta krew...jest czarna?!- Zauważył Belos, który nie wyglądał na szczęśliwego i zdawał się tracić kontakt z rzeczywistością.

- Belosie? Czy to twoja krew? Belosie... Odpowiedz mi!- Iris podbiegła do niego i złapała za rękę.

Jestem tym, kim uczynił mnie światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz