Rozdział 5 Starzy przyjaciele nowi wrogowie

327 3 149
                                    

Wpis 516

To, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dwóch tygodni, było naprawdę "Intensywne". Ominęłam mój cotygodniowy wpis, ale miałam ku temu powód.

Mój przyrodni brat omal mnie nie zabił. Znaczy, zabił, bo jak twierdził Kastor, byłam martwa przez trzy minuty, ale udało się im mnie odratować, a potem przez ponad tydzień dochodziłam do siebie. Nie ma w sumie, o czym pisać poza tym, że cały przyjaciele byli blisko mnie i nigdy im tego nie zapomnę.

Jednak najważniejszą rzeczą, jaka się wydarzyła, był fakt, że stworzyłam swój własny palizman!

Nazwałam go Syk, chociaż Gryzek uważa to ca głupią nazwę, to mnie się podoba, zresztą Gryzek nie byłby sobą, gdyby nie miał innego zdania niż ja. Dla mnie nazwa jest prosta i wpada w ucho no i to mój palizman więc ostatnie słowo należy do mnie.

Kastor załatwił na nią specjalny rodzaj drewna, Gryzek oddał jeden ze swoich szlachetnych kamieni na ozdobę, a mój mistrz nauczył mnie, jak tworzy się palizman, przez co ta laska, jest dla mnie jeszcze cenniejsza, bo jest efektem pracy nas wszystkich.

Kalid za moimi plecami kazał Kastorowi wyryć runy na mojej lasce. Normalnie bym się gniewała, ale te akurat mają dla mnie szczególne znaczenie, bo oznaczają Iskiereczka (◕ᴥ◕)

Tak zwracał się do mnie Kalid od 10 lat, czyli od początku naszej wspólnej podróży i mimo mojego obecnego wieku nadal bardzo lubię ten zwrot, bo świadczy o tym, że jestem dla niego ważna, a on jest ważny dla mnie. Dzięki niemu czułam, że mam dom i bliskich.

Wiem, że nie zawsze się dogadywaliśmy, a ja sama często sprawiałam kłopoty, ale teraz kiedy nasza wspólna przygoda dobiega końca, to jest mi jakoś smutno.

Chciałam wrócić do domu, ale wiedziałam, że wrócę sama. Kalid ma swoje obowiązki, a Gryzek i Kastor mają swój świat, którego nie zostawią. Strasznie to wszystko skomplikowane.

W każdym razie wczoraj świętowaliśmy koniec mojej podróży i wszyscy byli szczęśliwi i weseli nawet Kastor i Kalid, którzy z reguły byli poważni i zdystansowani pokazali, że mają też swoją bardziej normalną stronę, o ile można to tak nazwać.

Długo się żegnaliśmy i obiecałam, że będę pisać regularnie, a przynajmniej się postaram. Nie wiem tylko, kto dostarczy te listy, ale Kalid powiedział, że ma na to rozwiązanie.

No nic muszę kończyć, bo niedługo wracam do domu. Do usłyszenia! (ᵔᴥᵔ) (napis na marginesie: Nie wiem czemu, ale uwielbiam tę minkę, ale nie wiem, skąd mi się wzięła. Po prostu się pojawiła i jest urocza. Dobra kończę, bo Kalid nie będzie czekał na mnie wiecznie i to, pomimo że jest nieśmiertelny).

To pisała Iris Fallmoon bohaterka, odkrywczyni i mistrzyni magii lat 17


Iris udała się do miejsca, gdzie czekał na nią Kalid. Kastor i Gryzek wrócili już do siebie, a Iris odetchnęła z ulgą, bo kolejne partia pożegnań byłaby jeszcze trudniejsza.

- I tak oto nadszedł w końcu ten dzień.- Powiedział Kalid uśmiechając się na widok swojej uczennicy.- Moja mała Iskiereczka w końcu opuszcza gniazdo.

- Wiem.- Również się uśmiechnęła.- Dzisiaj jest mój wielki dzień... i jestem gotowa.- Oznajmiła, biorąc głęboki wdech.

- Jeszcze nie.- Odparł, podchodząc do niej i dzięki kolejnemu zaklęciu wyczarował jej nowy strój.

Jestem tym, kim uczynił mnie światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz