„Samotnie przez dzikie głusze."

68 9 97
                                    

„Kuglarz do osady jakiejkolwiek zawitawszy, czy nawet grupę ludzi większą niż dziesięć osób spotkawszy, zawsze odda popisu kunsztu swego. A każdego smutnego, trwającego w żałobie więcej niżli dni cztery, pocieszy i rozbawi wedle swej mocy oraz swych możliwości". ~ Zasada Ósma.

|}×{|

Enin pociągnął mocniej za uzdę, robiąc jednocześnie krok w tył. Jeszcze jeden i wszedłby do płynącego bystro strumyka. Właśnie z tego powodu konik uparcie zapierał się kopytami o ziemię. Siedząca na jego grzbiecie Fess uśmiechała się z prawdziwą, dziecięcą radością. Burza zielonych loków podskakiwała z każdym kolejnym pociągnięciem. Kuglarz chciał ją przeklnąć głośno za ignorowanie powagi sytuacji, ale zamiar od razu uleciał mu z głowy, kiedy dziewczynka zachwiała się niebezpiecznie w siodle. Puścił rzemień i błyskawicznie skoczył do boku zwierzęcia.

Akurat na czas. Fess zsunęła się z grzbietu kucyka z głośnym krzykiem i spadła w wyciągnięte ramiona Enina. Wierzchowiec, wystraszony nagłym, nieprzyjemnym bodźcem, zarżał w przerażeniu i ruszył z kopyta, dokładnie w to miejsce, którego jeszcze kilka chwil temu tak bardzo unikał. Przegalopował przez strumyk i rzucił się dalej w las, tratując ciemną trawę i twarde kapelusze grzybów. Zanim Kuglarz był w stanie chociaż odstawić dziewczynkę bezpiecznie na ziemię, zwierzę już zniknęło w półmroku boru.

– KURWA MAĆ! – Mężczyzna rozkrzyczał się na tyle głośno żeby kępa mchu, pnąca się po ocienionej korze najbliższego drzewa, skuliła się w sobie i odrobinę cofnęła. – STRACILIŚMY PRZEZ CIEBIE KONIA! STĄD SĄ TRZY DNI DO FARMY! WIERZCHEM!

Fess, wciąż leżąc w jego ramionach, zmarszczyła brwi i wydobyła z własnego gardła jeszcze głośniejszy krzyk.

– TO TY MNIE NA NIM POSADZIŁEŚ! JAKBYM SZŁA OBOK NIC BY SIĘ NIE STAŁO!

Enin stracił rezon, nie wierząc, że przekrzyczenie go jest możliwe. Jednak nie na długo. Podjął decyzję, że pokaże dziewczynce kto głośniej zdziera gardło.

– JAKBYŚ SIĘ NA NIM NIE TELEPAŁA JAK TRÓJNOGA, ŚLISKA OD BŁOTA ŚWINIA TO TEŻ NIC BY SIĘ NIE STAŁO! – Pozwolił sobie odstawić dziewczynkę na ziemię i jednocześnie zaczerpnąć tchu żeby dodać z mocą: – JASNA CHOLERA!

Mężczyzna poczuł na ramieniu zaciskającą się drobną rączkę.

– JAKBYŚ NIE CIĄGAŁ TEGO KONIA JAK CHORY NA UMYŚLE DZIĘCIOŁ, TYLKO GO NORMALNIE PROWADZIŁ TO TEŻ, NIC, BY, SIĘ, NIE, STAŁO! – Ostatnie słowa wykrzyczała z drobnymi przerwami, prawdopodobnie chcąc mu coś przekazać. Nigdy nic nie wiadomo.

Kuglarz już nabierał oddechu do miażdżącego kontrataku, w którym miał dobitnie i z użyciem wszelakich możliwości, które gwarantuje piękno języka mówionego, wytłumaczyć dlaczego i jakie miejsce zajmuje Fess w ich małej grupie, ale przerwał mu nagły ryk. Dobiegł zza gęstych krzaków, rosnących nie dalej niż trzy kroki od nich. Nie brzmiał zbyt przyjaźnie, więc Enin zareagował instynktownie: rzucił się do ucieczki wzdłuż strumienia, zapominając o wszystkim, nawet wciąż uczepionej do jego ramienia Fess.

Niedźwiedź, o grzebiecie pokrytym brunatną łuską, skoczył za nimi, ryjąc w ziemi głębokie bruzdy. Rozwścieczony wcześniejszymi krzykami pędził naprawdę szybko, jednak nie mógł się równać z Kuglarzem i starającej się za nim nadążyć młodej adeptki, gnanymi przez widmo rozszarpania na krwawe strzępy. Teren nie był tym wymarzonym do biegu, więc Enin raz po raz musiał wymijać korzenie, omszałe ze względu na porę dnia kamienie, a nad niektórymi przeszkodami nawet przeciągać dziewczynkę. Po kilku chwilach ciężko dyszał i zaczął opadać z sił.

Roztrzaskany SakranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz