„Martwy nikogo już nie ocalisz"

24 2 33
                                    

„Kapłan ani Kuglarz nigdy nie winien kierować się wyrachowaniem i zyskiem własnym, a przede wszystkim zachowaniem równowagi. Właściwie, jako twarze Podwójnego Boga, powinni przede wszystkim o nią w życiu swym zabiegać, a dopiero w późniejszej mierze oglądać się na rzeczy chwilowe i nie objęte ich protekcją". ~ Zasada Siódma.

|}×{|

- Czyli... - Kuglarz wyprostował się na krześle i obrzucił spojrzeniem niemal pustą karczmę. - Przybyłeś tutaj w poszukiwaniu swojej żony?

Garo, pochylony nisko nad pustym kuflem, krótko skinął głową.

- Podobno zniknęła tutaj, w okolicy zniszczonego Sakranu. - Enin owijał myśl w kolejne słowa, jak gałązkę cierniową w cienki materiał. - Zniknęła, a nikt ze strażników, którzy jej towarzyszyli, nie zdołał wrócić do miasta?

Młodzieniec zacisnął dłonie na kuflu, tak mocno, jakby miał go zmiażdżyć. Przymknął oczy i zmuszał się do głębokich oddechów.

- Mimo, że wydarzyło się to już kilka okresów temu, wciąż nie ma o niej żadnych wieści. - Kuglarz wciągnął powietrze i odczekał chwilę. - I tylko dlatego, że nie znaleziono jej ciała, wciąż masz nadzieję?

Garo zerwał się na proste nogi, poczerwieniał i drżąc, napiął wszystkie mięśnie. Włosy zasłoniły mu oczy.

- Pytasz czy mam nadzieję, na Podwójnego Boga? Byłbym porażką, jako mąż, jako rycerz i jako mężczyzna, gdybym chociaż nie podjął próby! - Uderzył w blat otwartą dłonią, a kufle i szklanka Fess zabrzęczały donośnie. - Utraciłbym honor i oddał połowę serca tylko za to, - nachylił się nad stołem i krzyknął Kuglarzowi prosto w twarz - Że nie włożyłem wysiłku w poszukiwania własnej żony! - Sięgnął po kufel i uniósł go, gotowy do rzutu, ale Kuglarz, nie drgnąwszy ani o jotę, spojrzał mu w oczy.

Po brodzie Garo spływał pot zmieszany z piekącymi łzami. Enin wciąż nie spuszczał przekrwionych oczu z twarzy młodzieńca, zakrytej granatowymi włosami.

- Rozumiem, że nigdy byś sobie nie wybaczył bezczynności, przyjacielu. - Kuglarz położył dłonie płasko na stole. - Ale chcę żebyś rozumiał, jak niebezpiecznie jest w pobliżu upadłego Sakranu. Tam przyroda żyje bez żadnych, nawet najmniejszych ograniczeń. - Odchylił się na krześle, krzyżując ramiona na piersi. - Przykro mi to mówić, ale jeżeli Lucienne nie jest jeszcze martwa, to tylko za sprawą cudu, osobiście zesłanego przez Podwójnego Boga.

- Więc będę oczekiwał cudu! - warknął Garo, odstawiając z impetem kufel.

- Też będę się o to modlił, chociaż nie sądzę, żeby coś to zmieniło - westchnął, rozkładając ręce.

- Więc jednak zbyt się boisz, żeby tam pójść?!

- Boję? - wysyczał. - Mam coś, kogoś, kogo muszę powstrzymać przed wskoczeniem w paszczę dzikiej bestii. I ty powinieneś rozumieć to najlepiej.

- Ja rozumiem to zbyt dobrze, Kuglarzu! - Garo uniósł ręce, górując nad stołem i potężnym głosem wypełniając izbę. - Pytanie, dlaczego ty nie potrafisz pojąć, że czasem trzeba spełnić swój obowiązek i podjąć ryzyko?!

- Obowiązek?! - Enin zerwał się z krzesła i machnął dłonią w stronę Fess. - Wysłanie małej dziewczynki na niebezpieczną wyprawę to mój obowiązek?!

Roztrzaskany SakranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz