„Jak on okropnie krzyczy..."

46 7 45
                                    

„Kapłan ani Kuglarz nigdy nie osiądą na miejscu jednym więcej niźli dni osiem, gdyż radość, pokój, piękno i dobro mają nieść wszędzie, nie tylko w miejscu największej dla nich wygody. Ponadto stłoczenie zbytnie [Kapłanów czy Kuglarzy] nieświadomych siebie w grodzie lub wiosce tej samej może poprowadzić do równowagi zachwiania. Dlategoż sobory oraz spotkania wszelakie winny zostać uprzednio ogłoszone wszystkim członkom profesji, aby pewność osiągnąć, iż do takiego nie dojdzie nieplanowanego". ~ Zasada Piąta.

|}×{|

Rycerz ostrożnie stawiał kolejne kroki na leśnej dróżce. Kuglarz, idący tuż za nim, poruszał się bez najmniejszego szelestu. Mieli oczy i uszy szeroko otwarte, uważnie studiujące każdy skrawek liści, grzybów i pni dookoła. Nagle coś, jak ciepły, ale wciąż nieuchwytny zefir, owiało Enina od boku. Kuglarz stanął, potoczył spojrzeniem po otaczającej go zieleni i rozłożył ręce na boki.

– Ktoś właśnie użył magii – zawyrokował. – Prawdopodobnie to nasza Fess. – Mężczyzna złożył ręce razem. – Chociaż nie było jej dużo, bo inaczej... – Gwałtownie przerwał, czując poruszenie. Spojrzał w dół, na swoją torbę. Wibrowała lekko, raz po raz obijając się o jego biodro.

Garo podrapał się po głowie, skonsternowany.
– Inaczej co?
– Cicho – syknął natychmiast Enin. – Coś żywego jest w mojej torbie. Teraz wysypię wszystko na ziemię, więc przygotuj miecz.
– Ale co z...
– Nie pomożemy jej, jeśli coś nam się stanie. No już, pełne skupienie!

Kuglarz bardzo powoli i z wielką ostrożnością przełożył pas przez głowę, a potem zsunął go z ramienia. Po kolejnym pociągłym ruchu torba wylądowała w jego dłoniach, teraz wyciągniętych jak najdalej.
– Raz...
Młodzieniec zacisnął i rozluźnił palce na rękojeści miecza.

– Dwa... – Mężczyzna, odpinając klapę, zignorował strach przed tym, że stworzenie kryjące się pod grabowaną skórą właśnie próbuje wydrzeć się na zewnątrz.

– Trzy! – Szybkim ruchem wywrócił torbę dnem do góry.

Przedmioty natychmiast wysypały się na zewnątrz, ale nic nie wyskoczyło w górę, ku któremuś człowiekowi. Nic też nie odbiegło, nie odleciało, ani nie odpęzło w krzaki.

Było znacznie gorzej. Wibrujące „stworzenie" wciąż leżało na ziemi. Wyglądało jak złota brosza, w którą wprawiono wielki opal.

Niemal natychmiast spoczęły na nim dwa ciężkie spojrzenia. Klejnot wciąż drgał lekko, wydając z siebie niski dźwięk. Wygląd miał zupełnie niegroźny.

Enin i Garo wymienili spojrzenia. Mężczyzna powoli wyciągnął rękę, wyprostował palec wskazujący i dźgnął podejrzany kamień.

Natychmiast przez jego ciało przeszedł dreszcz, a w uszach rozbrzmiały przerażająco głośne głosy. Kuglarz odskoczył do tyłu, jak poparzony.
– Ten... Ten... Ten wisior, krzyczy. – Przyłożył dłonie do skroni i podniósł oczy na rycerza. – Jak on okropnie krzyczy...

– Co robi? – Młodzieniec zmarszczył brwi.

– Krzyczy, głuchy jesteś? – Machnął ręką. – Dźwięki agonii, wrzaski ludzi przebijanych korzeniami wielkich drzew, jęki zaduszanych przez gałęzie – wyliczył szybko. – Kiedy go dotknąłem, miałem wrażenie, że to wszystko dzieje się tuż obok. – Enin skrzyżował ręce na piersi. – Pewnie jest niebezpieczny.

– Skoro tak, to go zakopmy. Wtedy nie będzie szans, że ktoś go znajdzie.

Kuglarz spojrzał na niego z konsternacją.
– To dobry pomysł – stwierdził powoli. – Nawet bardzo dobry. Jak ty żeś tak szybko to wymyślił?

Roztrzaskany SakranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz