Prolog

96 5 12
                                    

Obudził mnie rano budzik w telefonie.

Wstałam do pozycji siedzącej i wyłączyłam alarm, przecierając ręką, twarz.

Właśnie zaczął się kolejny dzień, w którym trzeba iść do szkoły. Nie jestem jakoś super popularna, ale większość osób ze szkoły mnie zna i lubi. No właśnie. Większość. Znajdą się też osoby, które mnie nie lubią. Takim kimś jest Jake Walker. Jest cholernie przystojny i jest szkolnym BadBoyem. Przynajmniej ja go tak postrzegam. Bywa na chyba wszystkich imprezach, które organizuje ktoś ze szkoły. Nie sypia ze wszystkimi dziewczynami, a potem łamie im serca, jak się tego spodziewaliście, ale nieraz, jak to mówi, "musi się odstresować". Ma swoją paczkę przyjaciół, z którymi tworzy taką "elitę". Wszystkie dziewczyny chcą, aby którykolwiek z jego ekipy do nich zagadał, bo, niestety, muszę przyznać, że są oni naprawdę przystojni. Jake chodzi on ze mną do klasy odkąd pamiętam i szczerze mnie nienawidzi. W młodszych klasach podstawówki próbowałam się z nim zaprzyjaźnić. I prawie mi się to udało. No właśnie. PRAWIE. Od tamtego momentu mnie nie lubi. Zaczął mnie nienawidzić kiedy zaczęłam chodzić z jednym z jego przyjaciół, który należy do jego paczki - Victor'em Levis'em. Zerwaliśmy ze sobą kiedy Jake zaczął mi grozić. Jakoś mocno tego nie przeżywałam, ale to zawsze jest zerwanie.

-Rose! Czas do szkoły! Zaraz się spóźnisz! Chciałem cię podwieźć, ale jak będziesz się tak grzebać to tego nie zrobię!- z moich przemyśleń wyrwał mnie głos mojego starszego brata - Luke'a, z którym mieszkam.

Miałam bliżej do szkoły z tąd niż z mojego rodzinnego domu.

Luke należy do paczki Jake'a, co mnie wcale nie pociesza, bo często przesiadują u nas w domu. Jest on wysokim blondynem z zielonymi oczami. Jest o dwa lata starszy ode mnie, więc ma 17 lat. Jest również rok starszy od większości chłopaków z ich grupy, w tym Jake'a.

-Już idę.- wstałam z łózka i podeszłam do szafy.

Wyjęłam z niej czarny crop top z długimi rękawami, a do tego spodnie jeansowe z wysokim stanem. Ubrałam się, a na nogi założyłam białe buty Superstar'y. Moje włosy postanowiłam rozpuścić. Zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu do rzęs, korektora i pudru.

Zeszłam do mojego brata, który jadł śniadanie, równocześnie sprawdzając coś na telefonie.

-Hej.- powiedziałam, a Luke spojrzał się na mnie, odkładając telefon.

-Taa...Hej.- zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, zatrzymując się wzrokiem na moich oczach. Uśmiechnął się i odwracając wzrok, znowu przyjął grobową minę.

-Uśmiechnął byś się trochę, a nie. Co tam robisz?- zerknęłam w ekran telefonu, ale chłopak był szybszy i szybko go zabrał.- Ejjj... to nie fair!

-Chłopaki mają zamiar zrobić imprezę. Nie zostałaś zaproszona przez Jake'a, ale reszta chłopaków chce żebyś przyszła. Ja nic nie piszę, bo każdy wie, że będę po twojej stronie.- odpowiedział, dając nacisk na słowo "każdy"- Ostatnio nawet Harry stanął w twojej obronie. Jake ma naprawdę coś do Ciebie, ale nikt nie wie co. Co takiego zrobiłaś, że tak cię nie lubi?

-Emm... próbowałam się z nim zaprzyjaźnić? Wiem, że to głupie, ale od kiedy byłam taka... natarczywa?... przestał mnie lubić.- zapanowała cisza.- Co na śniadanie?- zmieniłam temat.

-Zrób sobie coś. Nie wiem. Płatki, kanapki, tosty? To na co masz ochotę. Herbatę jak chcesz, też możesz sobie zrobić. Szykuj się.- powiedział, wstając z krzesła.- Za 10 minut max. widzę Cię pod moim samochodem.- wyszedł.

Postanowiłam sobie zrobić tosty.

Kiedy owe jedzenie się robiło w tosterze, postanowiłam zaparzyć sobie herbatę.

Red LinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz