♡Rozdział 2♡

45 3 3
                                    

Pov. Rose

Obudziłam się przez jakieś natarczywe pikanie. Leniwie otworzyłam oczy i od razu moją uwagę przykuło jasne światło i również jasne kolory. W powietrzu unosił się dziwny zapach, charakterystyczny dla szpitali.

Już wiem gdzie się znajduję.

Rozejrzałam się trochę po sali i zauważyłam, że jestem sama. Na lewej dłoni miałam wenflon, a do niego była poprowadzona kroplówka. 

Czułam się strasznie dziwnie, bo nikogo przy mnie nie było. Ani rodziców, ani Luke'a, nawet cieszyłabym się z obecności tego chłopaka, który zadzwonił po karetkę.

Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął Luke z kubkiem kawy. Zmęczony Luke z kubkiem kawy. Miał duże worki pod oczami, jego włosy były w nieładzie i, ogólnie mówiąc, wyglądał okropnie. Podniósł na mnie wzrok, a jak zobaczył, że wstałam, otworzył szerzej oczy podbiegając do mnie, o mało nie wylewając kawy. Usiadł na krzesełku, które znajdowało się po lewej stronie od łóżka, kładąc kubek na stoliczku.

- Rose, nawet nie wiesz jak się martwiłem.- Powiedział, jedną ręką łapiąc mnie za nią, a drugą zaczął głaskać moją twarz.- Na szczęście nic Ci nie jest.

- Luke, co Ci się stało?- Zapytałam.

- Przez cały czas, kiedy tu leżałaś, byłem przy Tobie. Rodzice mają przyjechać jutro, ponieważ dwa dni temu wylecieli gdzieś i najbliższy lot mają właśnie jutro.

- Ile tu leżałam?

- Jeden dzień. Dzisiaj jest środa wieczór. Miała przyjść Amelie, ale jeśli nie chcesz o mogę, to przełożyć. Dodatkowo, jeszcze ten chłopak, Josh, czy jak mu tam było, też chciał wejść, ale nie pozwoliłem mu. Nie znam go.

- Może wejść. W końcu muszę mu podziękować, za... za to co zrobił.

- Ogólnie musisz mi powiedzieć, co się stało. Pytałem się tego chłopaka, ale on nic nie widział.

Nie odpowiedziałam mu, ale odwróciłam głowę. Zamknęłam oczy, czując do nich napływające łzy. Wspomnienie tego było czymś strasznym.

- Z-znaczy jeśli nie chcesz to nie musisz, chociaż jako twój brat chyba powinienem wiedzieć.- Powiedział skołowany Luke.

- Powiem Ci, ale jeszcze nie teraz. Jest to jedno z moich najgorszych wspomnień.- Odpowiedziałam odwracając się w jego stronę.

- Dobrze. A! Jeszcze jedno. Jutro muszę iść do szkoły, ale ty jeszcze musisz zostać. Po lekcjach przyjdzie Amelie i da ci lekcje.

- Okej. Chyba będziesz musiał mi przynieść jakieś ubrania i książki.

- Wszystko masz. Przyniosłem Ci je. Do niedzieli musisz zostać na obserwacji. Dodatkowo musisz złożyć zeznania na policję. Przyjedzie tu jutro. Niestety będę w szkole, więc będziesz sama. Dobra, rozgadałem się. Ja już wyjdę i poproszę tego chłopaka o przyjście. Trzymaj się mała.- Powiedział, kierując się w stronę drzwi.

Kiedy Luke zniknął za drzwiami, przez chwilę byłam sama, jednak zmieniło się to po paru sekundach. Przez drzwi wszedł wysoki brunet. Był umięśniony i śmiało mogę powiedzieć, że był przystojny. Bo przyjrzeniu się mu zauważyłam, że miał niebieskie oczy. Uśmiechnął się do mnie blado i poszedł do łóżka, na którym się znajdowałam.

- Zgaduje, że to ty jesteś Josh?- Powiedziałam. 

- Zgadza się. Jestem Josh Williams.- Odpowiedział chłopak.- Naprawdę mi przykro co Ci się przytrafiło. Gdybym przyszedł parę minut wcześniej może nic złego by się nie stało.

- Nie mogłeś tego przewidzieć, a czasu się nie cofnie. Było minęło, ale prawdopodobnie będę miała jakąś traumę do końca życia.

- Mam pytanie.- zaczął, a ja skinęłam delikatnie głową, na znak, aby kontynuował- Czy będę mógł przychodzić do Ciebie? Może nie codziennie, ale co 2 dni na przykład. Wydajesz się być miłą osobą, a po tym co Ci się przytrafiło, pewnie chciałabyś być blisko znajomych. Ja osobiście mam ochotę się z Tobą zaprzyjaźnić. Co ty na to?

- Oczywiście, jeśli nie jesteś jakimś psychopatycznym mordercą to nie mam żadnych zastrzeżeń.- powiedziałam żartobliwie.

- No kurde...Wydało się. Miałem taki dobry plan, aby cię zabić w sali szpitalnej. No cóż-rozgryzłaś mnie.- powiedział, starając się zachować poważny wyraz twarzy, jednak nie udało się to przez uśmiech cisnący mu się na usta. Po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.

Nawet nie usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi do sali.

- Ojć, to ja wam nie przeszkadzam.- oboje przestaliśmy się śmiać, a ja popatrzyłam się w stronę drzwi. Stała w nich Amelie.- Luke mówił, że nikogo u Ciebie nie ma, ale widzę, że masz gościa to zaczekam przed salą. Nie przerywajcie sobie.- mówiąc to wycofała się z sali i zanim zamknęła drzwi, z uśmiechem puściła mi oczko.

- Ymm... to była moja przyjaciółka-Amelie. Nie przejmuj się nią. Czasami zachowuje się jakby była niedorozwinięta umysłowo.- lekko parsknęłam śmiechem.- Mam pytanko. Do jakiej szkoły chodzisz?

- Niedawno się przeprowadziłem. Dosłownie tydzień temu. Dzisiaj pierwszy raz byłem w nowej szkole. Nazywa się ona Tooele High School z tego co pamiętam. Będę chodził do 9 klasy D mimo, że mam 16 lat. Przez przeprowadzki zaniedbałem naukę i muszę nadrabiać całą klasę. A czemu pytasz?

- BĘDZIESZ CHODZIŁ DO 9 KLASY D TOOELE HIGH SCHOOL?! To tak jak ja! Będziemy się widywać na przerwach i na lekcjach! O JA! JAK SIĘ CIESZĘ!- pisnęłam, a chłopak się zaśmiał.- Muszę Ci poopowiadać co się dzieje u nas w szkole. Mamy kilka grupek, ale taką najbardziej znaną jest grupka, do której należy mój brat-Luke; mój, można powiedzieć, że wróg- Jake i parę innych chłopaków. Przez to, że jestem siostrą Luke'a i mam spinę z Jake'iem, ludzie uważają mnie na popularną. Ja sama tak nie uważam, bo jedyne osoby, które do mnie podchodzą to cheerleaderki, które chcą pogadać z osobami z grupki Jake'a, a że mam z nimi kontakt to pytają się mnie. Ogólnie cheerleaderki w naszej szkole to nie są jakimiś pustymi lalami, ale kiedy widzą przystojnego chłopaka to próbują do niego zagadać. Amelie na przykład jest cheerleaderką, a jest naprawdę spoko. Wiesz po czym poznać cheerleaderki w naszej szkole? Zdrabniają słowa i mówią do Ciebie jakimiś słodkimi przezwiskami. I jeszcze-

- Spokojnie.- przerwał mi Josh- Zdążysz mi wszystko opowiedzieć. Dodatkowo-bierz oddechy pomiędzy zdaniami. Nie musisz wszystkiego mówić na jednym wdechu. W piątek przyjdę to mi poopowiadasz jeszcze, a teraz spadam, bo przyjaciółka na Ciebie czeka. Na razie!- po wypowiedzeniu tych słów skierował się w stronę drzwi.

- Pa!- odpowiedziałam.

Zauważyłam, że Josh odchodzi, a chwilę później Amelie weszła do sali. Rozejrzała się po korytarzu, upewniając się czy kogoś nie ma. Kiedy uznała, że, chyba, jest czysto weszła do sali i zamknęła drzwi. Odwróciła się w moją stronę i pisnęła. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co jej chodzi.

- JOSH U CIEBE BYŁ!- pisnęła- Jak się poznaliście? Skąd go znasz? Nie było Cię dzisiaj w szkole, a nikt mu nie powiedział gdzie jesteś. Dlaczego u Ciebie był? OPOWIADAJ WSZYSTKO!- mówiąc to, usiadła na krzesełku obok łóżka szpitalnego i patrzyła na mnie wyczekująco.

======================

Hej,

Przepraszam za ponad 2 tygodnie nieobecności, ale jestem z rozdziałem.

Rozdział nie sprawdzany, więc jakbyście znaleźli jakiś błąd to można mnie poprawić.

Do następnego,
Wika♡

Red LinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz