To już dzisiaj! Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Trochę się boję, ale mam przy sobie rodziców, brata, przyjaciółkę i przyjaciela, którzy (mam nadzieję) będą mnie wspierać.
Właśnie pakowałam ubrania do plecaka, kiedy przyszła pielęgniarka mówiąca, że będzie mi zdejmować wenflon, po czym wyszła. Przerwałam pakowanie i właśnie do sali wszedł Luke.
- Braciszku kochany- zaczęłam robiąc minkę małego szczeniaczka.
- Czego znowu ode mnie chcesz, kobieto?- westchnął.
- Czy spakujesz mnie, podczas kiedy ja będę mieć zdejmowany wenflon?
- Niech Ci będzie, idź już- powiedział.
- Dziękuję- podziękowałam i pocałowałam go w policzek.
Wychodząc z sali i kierując się do gabinetu pielęgniarki (tak, wiem, że wenflon jest zdejmowany na sali, ale musiałam coś zrobić, aby wyszła z sali ~aut.), zauważyłam Jake'a kierującego się w moją stronę. Zatrzymałam się i marszcząc brwi przypatrywałam się w postać chłopaka. Rozglądał się za kimś albo czymś i kiedy mnie zobaczył, tak jakby, odetchnął z ulgą. Po chwili znów przybrał obojętny wyraz twarzy i podszedł do mnie.
- Po co tu przyszedłeś?- zapytałam.
- Gdzie Twoja sala?- tak po prostu olał moje pytanie.
- A po co Ci to wiedzieć?- czy my będziemy rozmawiać tylko pytaniami?
- Szukam Luke'a, powiedział, że idzie dzisiaj do Ciebie, więc przyszedłem się z nim zobaczyć. To, gdzie masz salę?
- Prosto i w prawo. Sala 62- odpowiedziałam.
On popatrzył się na mnie, kiwnął głową i...poszedł. Tak po prostu sobie poszedł.
- A jakieś dziękuję?- odwróciłam się w jego stronę.
On zatrzymał się, odwrócił i powiedział:
- Po co?
- Bo może powiedziałam Ci gdzie masz szukać Luke'a?
- To dzięki-powiedział, po czym znowu poszedł w stronę "mojej" sali.
Prychnęłam i kontynuowałam poją podróż do gabinetu pielęgniarki.
***
Kiedy wróciłam do sali zobaczyłam Luke'a i Jake'a. Nie chciałam, aby ten drugi tu był. Przeszłam obok nich i kontynuowałam sprzątanie. Widziałam, że Jake chciał rzucić jakąś kąśliwą uwagę na mój temat, ale kiedy Luke popatrzył się na niego wzrokiem "ani mi się waż coś powiedzieć", zamilkł i przewrócił oczami.-Ej, Rose! Masz wypis?- zapytał się mój brat.
-Ja myślałam, że dostanie go mama- powiedziałam odwracając się w jego stronę.
Luke westchnął, po czym powiedział, że zadzwoni do mamy z pytaniem, gdzie poszła, ponieważ miała na nas czekać.
I tak zostałam sama w sali... z Jake'iem.
Nie przejęłabym się tak mocno, gdyby nie to, że kiedy mój brat wyszedł z sali Jake do mnie podszedł. Spojrzałam się na niego i przełknęłam ślinę.
-Potrzebujesz czegoś?- zapytałam.
-Jak się czujesz?- zapytał. Tak po prostu. Bez żadnych wyzwisk. Bez kłótni.
Zmarszczyłam brwi.
-Dobrze... chyba- odpowiedziałam nieśmiale.
Ten moment, na szczęście ,przerwał Josh wchodząc do sali. Kiedy zobaczył mnie i Jake'a podszedł i stanął obok mnie.
CZYTASZ
Red Lines
Teen Fiction~𝘓𝘰𝘯𝘦𝘭𝘺 𝘩𝘰𝘶𝘳𝘴 𝘤𝘶𝘵 𝘮𝘦 𝘴𝘰 𝘥𝘦𝘦𝘱~ Nie za wysoka, blondynka, której włosy sięgają do ramion. Ma zielone oczy. Mieszka razem z bratem. Ma 15 lat i chodzi do 1 klasy liceum - Rose Evans. Przytrafiło jej się straszne nieszczęście, a pr...