♡Rozdział 10♡

29 3 31
                                    

- O mój Boże! Jak ten czas szybko leci. Pamiętam jak opowiadałam Ci, że bal będzie za niecały miesiąc, a to już za 11 dni!- powiedziała Amelie, kiedy w poniedziałkowy poranek kierowałyśmy się w stronę sali biologicznej.- I pomyśleć, że ty nadal nikogo nie zaprosiłaś. Więcej odwagi dziewczyno!

- Jakoś mi się nie śpieszy.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie ekscytowałam się tym jak reszta, ale możliwe, że to przez niedawne wydarzenia.- Poza tym, nadal nie jestem pewna, czy chcę tam iść.

- Teraz to chyba sobie ze mnie żartujesz.- powiedziała szatynka, zatrzymując się przede mną.- Nie ma takiej opcji! Idziesz i kropka, bo jak ty nie pójdziesz to poświęcę się i też nie przyjdę.

- A pomyślałaś, że jakbyś nie poszła to ominęłyby cię te wszystkie tańce z Luke'iem?- dziewczyna przede mną otworzyła buzię ze zdziwienia, a ja pomyślałam, że jeszcze się nad nią trochę poznęcam.- Już sobie wyobrażam, jak tańczy z inną dziewczyną do wolnego kawałka, bo jego partnerka postanowiła zostać z jego siostrą.- opowiadałam rozmarzona, na niby oczywiście.- Tańczą przytuleni do siebie i-

- Skończ już! Zrozumiałam, nie zostanę z tobą, ale znajdę kogoś, kogo poświęcę. O! Pomyśl tylko jakbym zostawiła cię z Victorią. To jej pierwszy bal, a przez ciebie nie byłoby jej na nim. Dodatkowo, masz już sukienkę, więc nie ma opcji, żebyś w niej nie przyszła.

- Okej, pójdę na ten bal. Ale nikogo nie zapraszam- w tym momencie podszedł do nas Josh.

- No chyba coś cię boli w tym momencie. Josh, rozumiesz to? Rose mówi, że nikogo nie zaprosi na bal.

- Naprawdę? A ja właśnie miałem złamać szkolną zasadę i zaprosić cię na bal.- powiedział, śmiertelnie poważnie, Josh.

Aż otworzyłam usta ze zdziwienia.

- Ale, że mnie?

- Tak, coś w tym dziwnego?

- Przecież...a co z tą dziewczyną, która ci się podoba?

- Boże, czy ty to widzisz?- powiedziała Amelie patrząc się w górę.- Rose, kocham cię, ale twoja głupota czasami potrafi mnie powalić. To ty!

- Ja?

- To jak? Czy pójdziesz ze mną na bal?

Szczerze? Z jednej strony mam ochotę odpowiedzieć "tak", ale boję się. Nie chcę go rozczarować, przecież sama mówiłam, że powinien iść z kimś kto mu się podoba, ale z drugiej strony... ten dotyk.

- Ja...- spuściłam głowę.- nie wiem...przepraszam... wiem co mówiłam, ale...- poczułam, że łzy napływają mi do oczu.- n-nie wiem...- mówiąc to podniosłam głowę, patrząc się na niego.

- Nie musisz teraz odpowiadać, dam ci czas na zastanowienie się.- powiedział z uśmiechem, ale widziałam, że był smutny.- Do zobaczenia na lekcji.- mówiąc to, odwrócił się i odszedł.

Patrzyłam jak odchodzi dopóki nie zauważyłam mojej przyjaciółki, której mina mówiła "zrób coś".

- Rose.- powiedziała ostrzegawczo.- Jeśli ty się zaraz nie zgodzisz to odpowiem za Ciebie.

Powróciłam wzrokiem do chłopaka. Ręce schowane miał do kieszeni spodenek, które miał na sobie, co nie zdarza się często. Miał spuszczoną głowę.

Żyje się tylko raz, jak tego nie zrobisz to będziesz żałować- mówiła mi moja podświadomość.

Tak więc, po paru sekundach, biegłam przez korytarz w stronę Josha.

Kiedy wreszcie go dogoniłam i stanęłam przed nim, powiedziałam:

- Tak, pójdę z tobą na bal- powiedziałam z uśmiechem, patrząc w jego oczy, co Josh również odwzajemnił.

Ma bardzo ładny uśmiech...i oczy...

Chwilę, kiedy patrzyliśmy się sobie w oczy, uśmiechając się, przerwały piski, które mogłoby usłyszeć całe miasteczko. Oczywiście należały one do, nikogo innego niż do mojej przyjaciółki.

-Buzi, buzi!- podeszła do nas w podskokach, klaszcząc w ręce.

Po jej słowach, prawdopodobnie, zrobiłam się cała czerwona na twarzy, za to Josh zaczął się śmiać.

Ale zrobił to o co prosiła Amelie. Delikatnie pochylił się w moją stronę i musnął moje usta swoimi.

Mimo że był to krótki pocałunek, poczułam przysłowiowe "motylki w brzuchu". Uśmiechnęłam się niezręcznie i, teraz już na pewno cała czerwona oraz speszona, odwróciłam się z zamiarem, nie pójścia do sali, ale do Luke'a. Bo skoro Josh idzie do klasy, to ja tam nie idę.

Po drodze dołączyła do mnie Amelie, ale nie słuchałam jej podekscytowania.

- Co ty jesteś taka czerwona, siostra?- zapytał Luke, kiedy dotarłyśmy do stolika przed szkołą, przy którym siedział z całą paczką. Chociaż on w sumie siedział na stoliku.

- To był jej pomysł- powiedziałam, pokazując na szatynkę palcem, jednocześnie podchodząc do brata z zamiarem oparcia się o jego klatkę piersiową, aby ukryć moją czerwoną twarz i nie słyszeć tego co mówi moja przyjaciółka.

- To było słodkie! Nie masz się czego wstydzić- powiedziała.

- Ale co?- zapytał George należący do ich paczki.

- Josh miał dość czekania, aż Rose zaprosi go na bal, więc zrobił to sam i się zgodziła, ale akurat byli w takiej słodkiej sytuacji, że się pocałowali. Pod moją namową, ale to nie jest ważne. To było takie słodziutkie!- opowiedziała Amelie i, mimo że nie widziałam jej twarzy, mogłam przysiąc, że na jej twarzy widniał uśmiech od ucha do ucha.

- Nie za szybko?- zapytał mój brat.

- To nie był pocałunek, raczej dotknięcie się ustami- powiedziałam, nadal przyciśnięta to koszulki Luke'a, więc nawet nie wiem, czy mnie zrozumieli.

- Macie szczęście, że opowiadacie to jak nie ma dzisiaj w szkole Victora. W końcu byliście razem.- powiedział Harry.

- Ale już nie jesteśmy...przez kogoś- przy ostatnich dwóch słowach, oderwałam się od Luke'a, patrząc na Jake'a, bo to on spowodował nasze zerwanie.

Kiedy na niego spojrzałam, wydawał się zazdrosny, ale szybko odgoniłam tą myśl.

Pewnie jest zdenerwowany, bo wspomnieliśmy o moim związku z jego przyjacielem- pomyślałam.

Wtedy zabrzmiał dzwonek, więc razem z Amelie skierowałyśmy się w stronę sali lekcyjnej, a parę metrów za nami szedł Jake.

Kiedy weszliśmy do sali, Josh już tam był.

Uśmiechnął się do mnie co, niezręcznie, odwzajemniłam i zajęłam moje miejsce, które (niestety, albo stety) znajdowało się właśnie przed nim.

===================

Przez cały czas jak pisałam rozdział nie mogłam przestać się uśmiechać :)))

Kolejny rozdział już niedługo♡

Do napisania
Wika <3

Red LinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz