♡Rozdział 4♡

35 3 9
                                    

- Dzień dobry, Rosalie.

Wyglądałam pewnie strasznie głupio. W wejściu stała staruszka, która patrzyła się na mnie z odrazą. W końcu postanowiłam się przywitać, ponieważ jeszcze mam do niej trochę dobroci.

- Dzień dobry, babciu.- powiedziałam z fałszywym uśmieszkiem.

- Pewnie dziwi cię moja obecność.- dziwne by było gdyby nie dziwiła.- Otóż, Grace poprosiła mnie, abym przyniosła Ci Twoje ulubione danie, ponieważ podejrzewała, że jedzenia ze szpitala nawet nie tkniesz. Oto zupa.- mówiąc to wyciągnęła plastikowy pojemnik z zupą i położyła go na stoliku obok łóżka.

- Rose, ja-do sali wszedł mój brat, ale kiedy tylko zobaczył patrzącą się na niego staruszkę, uśmiechnął się szeroko.- Cześć, babciu. Strasznie dawno się nie widzieliśmy.

- Luke, ty przystojniaku.- mówiąc to podeszła do chłopaka i go przytuliła, a Luke bardzo chętnie go oddał.- Kiedy cię ostatnio widziałam to byłeś zaledwie głowę wyższy ode mnie. A teraz sięgam Ci zaledwie do pasa! Rośniesz jak na drożdżach, kochanieńki.- pocałowała go w policzek, zostawiając tam czerwony ślad po jej szmince.- Ja już będę się zbierać. Do zobaczenia, Luke. Do zobaczenia, Rosalie.

Kiedy babcia wyszła z sali, Luke zaczął próbować zetrzeć ślad z policzka.

- Co ona tu robiła?- zapytał się mnie.

- Mama powiedziała żeby przyniosła mi coś do jedzenia. Jakby nie mogła zrobić tego jutro jak już przyjedzie.- mówiąc to, przewróciłam oczami.

- Nie wiem dlaczego się nie lubicie, ale to Twoja babcia i powinnaś mieć do niej trochę szacunku.

- Tak, wiem. Wszyscy mi to mówią, ale niech ona również zmieni swoje nastawienie do mnie.

Nasza babcia nazywa się Charlotte Clark. Jest to staruszka w wieku około sześćdziesiątki z siwymi włosami i zielonymi oczami. Nie wiem dlaczego, ale jej zachowanie przypomina mi zachowanie Jake'a- lubi Luke'a, a mnie nie. Dodatkowo jej dość dziwnym nawykiem jest mówienie do mnie pełnym imieniem od skrótu Rose - Rosalie, mimo że w moim przypadku jest to zwykłe Rose. Tak jakby myślała, że wszyscy mówią do mnie w skróconej formie mojego imienia. U Luke'a takiego problemu nie ma. Gdyby była jakaś sprawiedliwość to na Luke'a mówiłaby Lukas (mimo, że on również na samo "Luke"), ale tak nie ma. Zawsze mnie to dziwiło.

- Dobra, nieważne. Przeszedłem tu po coś innego.- kiwnęłam delikatnie głową, na znak, że może kontynuować.- Rozmawiałem z lekarzem, który się Tobą zajmował i doszedł on do wniosku, że, prawdopodobnie, zostałaś uśpiona czymś co się nazywa...- spojrzał się na kartkę, którą trzymał w ręku i którą dopiero teraz zobaczyłam.-... eter dietylowy.  To jakaś ciecz. Będzie trzeba to jeszcze ustalić z policją, ale czy mógłbym zadać Ci pytanie?

- Oczywiście.

- Czy napastnik przyłożył ci coś do twarzy, albo do nosa?

Przymknęłam oczy i zacisnęłam usta w wąską linię. Nie chciałam wracać do tego zdarzenia. Nawet wspomnieniami, a raczej ich resztkami, ponieważ teraz zdałam sobie sprawę, że bardzo niewiele pamiętam. Po krótkiej chwili otworzyłam oczy, a z jednego z nich poleciała pojedyncza łza, którą od razu wytarłam ręką. Pokiwałam głową na "tak".

- Tak. Przyłożył mi do ust jakąś chusteczkę, czy ścierkę. To pewnie dlatego nie pamiętam jak wyglądał. Był jakiś rozmazany.

- Właśnie!- powiedział, dosyć głośno, pokazując na mnie palcem wskazującym.- To jeden ze skutków działania tego etera-cośtam, ale więcej informacji poda Ci jutro lekarz. Ewentualnie policja. Na dzisiaj to już wszystko. Jakby coś się działo to i tak będę tu cały czas. Porozmawiam jeszcze chwilę z lekarzem, a ty idź już spać. Jest prawie jedenasta. Do zobaczenia.- powiedział, po czym wyszedł z sali.

Ułożyłam się wygodniej na szpitalnym łóżku i przymknęłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to, tą okropną scenę. Momentalnie otworzyłam oczy i postanowiłam poczekać na Luke'a, nie zasypiając. Kiedy myślałam o moich dzisiejszych rozmowach z Joshem i Amelie, moje powieki stały się strasznie ciężkie. Pomimo mojego wcześniejszego postanowienia, spróbowałam zasnąć nie myśląc o przeszłości. Niestety, albo stety, moja wyobraźnia postanowiła sobie ze mnie pożartować.

Zasnęłam z wizją, gdzie zapraszam Josha na bal wiosenny.

Oczywiście z pozytywnym skutkiem.

==============================

Hejcia,

Pierwsza sprawa: Dziękuję za ponad 100 wyświetleń! Jest to dla mnie duże osiągnięcie i dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moją opowieść.

Druga sprawa: Dziękuję pewnej osóbce, za polecenie (Nie) Nienawidzę Cię na tik toku. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Jeszcze raz dziękuję ;*

Trzecia sprawa: Pewnie nikt się nie spodziewał, że to babcia stała w drzwiach. Większość czytelników podejrzewała Jake'a.

Do następnego,
Wikusia :)

Red LinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz