Odwiedziny / Bitwa o Trost; wspomnienia cz.3

74 10 5
                                    

Marco

Na początku był przekonany, że nie żyje.

Ostatnie co pamiętał to widok potężnej szczęki tytana, zaciskającej się wokół chroniącego go kryształu. Następnie głośny trzask i ciemność. Nie wiedział, czy zdołał uciec zanim został pożarty przez Erena Jeagera, lecz mógł założyć, że owszem. O ile jeszcze żył, na pewno nie przebywał teraz w jego żołądku.

Co chwilę do jego zamglonego umysłu docierały pojedyncze bodźce, jakiś krzyk, potem uczucie ciepła, niczym powiew z jakiejś eksplozji.
Ile czasu minęło od tej chwili? Pięć minut? Pół godziny? Godzina? Tracił poczucie czasu.

Chciał unieść powiekę i zerknąć na miasto, zobaczyć w jakim jest stanie. Tutaj się wychował, lecz nienawidził go do szpiku kości. Nie wiedział dokładnie na co liczył; czy chciał ujrzeć je w ruinach, czy też miał nadzieję, że wyrządzone szkody nie są aż tak dotkliwie. Jego dwie natury walczyły w jego wnętrzu teraz, gdy nie był w stanie się poruszyć, jak i wtedy, gdy walczył z atakującym tytanem Erena.

Nie wiedział nawet, czy w razie zagrożenia byłby teraz w stanie przybrać formę swojego tytana.

Pomieszczeniem, w którym najwidoczniej się znajdował wstrząsnął dźwięk zamykanych z trzaskiem, metalowych drzwi. Marco z trudem uniósł działającą, nieskrywaną za opaską, lewą powiekę i przeciągnął leniwie nie do końca przytomnym wzrokiem po pomieszczeniu. Na metalowej ścianie wisiała słaba lampa, rzucająca na wnętrze pomarańczowe światło.

I była to jedyna rzecz, którą zdołał dostrzec, zanim czyjś zimny, skórzany but znalazł swoje miejsce na jego policzku. Chropowata podeszwa naparła na ciepłą skórę twarzy i lekkim naciskiem przekręciła ją w stronę jej właściciela. Gdy tylko Marco zdał sobie sprawę z tego, do kogo należała, w mgnieniu oku odzyskał pełną przytomność.

Widział go tylko parę razy w życiu, kiedy był członkiem 104 korpusu treningowego w Troście. Przejeżdżał na czarnym koniu, rzucając na boki ponure spojrzenia, jednak on i jego przyjaciele dobrze wiedzieli kim był. Levi Ackermann, najsilniejszy żołnierz ludzkości.

Był na pokładzie wojennego statku, który niósł go właśnie w stronę wyspy Paradis.

Podskoczył lekko, lecz gdy tylko się poruszył, but w mgnieniu oka zamienił się miejscem z błyszczącym, długim ostrzem.
- Spokojnie. Nie chciałbym Cię zabijać. - mruknął Ackermann. Z jego poważnym wyrazem twarzy nie brzmiało to jednak przekonująco. Odsunął ostrze od twarzy Bodt'a i opuścił je powoli. - Nie myśl jednak, że nie jestem w stanie tego zrobić. - jakby na potwierdzenie swoich słów z prędkością światła machnął mieczem, przyprawiając lewą rękę bruneta o nagły ból. Marco wydał z siebie gardłowy krzyk i spuścił zszokowany wzrok na ramię. Odcięte w łokciu.
- Kurwa! - syknął wściekle i podniósł wzrok na kapitana. - A to po co?!
- A po to, żebyś nie mógł przybrać formy tytana i wysadzić tego statku w powietrze. Chociaż szczerze wątpię, żebyś chciał to zrobić. - rzucił spokojnie i przyciągnął krzesło zza ściany z kraty więziennej. Marco dopiero teraz ją dostrzegł. Był ulokowany w więziennej celi. Levi usiadł wygodnie na krześle, wyciągnął z kieszeni jedwabną chustkę i zaczął przecierać nią swoje ostrze. - Wydaje mi się, że nie chciałbyś pozbawić życia swoich dawnych przyjaciół.

Po tych słowach po karku chłopaka przebiegł zimny dreszcz. Wspomnienia z niedawnej bitwy powróciły. Dobrze wiedział, że tam będą lecz nie był przygotowany na to spotkanie. Jean, Sasha, Connie, Mikasa, Eren...dla nich był już dawno martwy.
- Są tutaj? Nic im nie jest? - zapomniał o bólu. Z jego przedramienia już ulatniał się dym, powoli regenerując kończynę. Ci ludzie byli dla niego ważniejsi niż rodzina. Levi prychnął.
- Reakcja w samą porę. Mogłeś pomyśleć o nich zanim stałeś się metalową maszyną do zabijania. Ale tak, są tutaj. Cali i zdrowi w większości.
- W większości? - zapytał niepewnie. Nie wiedział, czy byłby w stanie sobie wybaczyć, gdyby podczas tej bitwy któreś z nich straciło życie. Szczególnie jeden z nich. Jego stary przyjaciel, którego brutalnie oszukał.

[JEAN X MARCO] Tylko gdy mi wybaczysz, Jeanboy... +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz