Marco wiele razy próbował przypomnieć sobie co wydarzyło się dalej tego dnia, lecz nie był w stanie poukładać w głowie chronologicznie każdego zdarzenia. Wszystko działo się tak szybko, emocja zastępowała emocję, zanim ten zdążył się na niej skupić, nie mówiąc już o reagowaniu na decyzje kadry wojska. Przez te cztery lata zdołał już zapomnieć w jakim pośpiechu zwykli żyć ludzie na wyspie zwłaszcza gdy działy się rzeczy, których nikt za nic by się nie spodziewał.
Jeszcze tego samego dnia, którego został ułaskawiony i o mały włos nie skazany na śmierć, siedział za kierownicą sporego samochodu transportowego, ukrywając w przyczepie siódemkę zwiadowców i pędząc przez miasto, w którym nie byli już bezpieczni. Jeageryści, jak nazwano zwolenników Erena, przejęli dowodzenie nad wojskiem, wysadzając naczelnika w powietrze i w przeciągu kilku godzin wydali nakaz aresztowania zwiadowców. Musieli zmienić miejsce nowego pobytu jak najszybciej.
- Wyjdziemy z miasta tylną bramą, dojdziemy do najbliższego lasu gigantycznych drzew i stamtąd pójdziemy do starej kwatery zwiadowców. - przedstawiła plan Hanji, prowadząc ich biegiem do pomieszczenia z wyposażeniem. - To stary dworek, ale położony na tyle daleko od wschodniej granicy ostatniego muru, że bardzo mało osób o nim wie.
Wpadli do magazynu w ósemkę, uzupełniając w pośpiechu amunicję i zakładając sprzęt do trójwymiarowego manewru. Wszyscy byli w tym niesamowicie sprawni. Wszyscy oprócz Bodt'a, który zdążył pomylić ze sobą każdy pasek i klamrę, za nic nie pamiętając gdzie który powinien iść.
- Daj. - usłyszał za plecami i nim zdążył się odwrócić, Jean w pełni już uzbrojony uklęknął przy nim i chwycił skórzane paski zwisające bezradnie wzdłuż jego ud.Brunet spiął się lekko czując delikatny dotyk chłopaka na opinających nogi spodniach, lecz nie mógł zrobić nic innego niż obserwować jego precyzyjne ruchy. Szczupłe palce przeplatały między sobą paski robiąc to po raz tysięczny, raz po raz muskając opięte uda chłopaka, sprawdzając czy wszystko dobrze się trzyma. Blondyn uniósł na niego spojrzenie, czując, że jest obserwowany i wymusił kontakt wzrokowy, zaciskając mocno jeden z pasków. Marco wbił rozproszony wzrok przed siebie, starając się nie skupiać na gestach Jeana, które powoli zaczynały wyprowadzać go z równowagi.
- Jest jednak jeden problem. - podziękował w duchu Hanji, że zajęła czymś jego sprośne myśli. - Strażnicy tylnej bramy nie wypuszczą nas z miasta. Wiedzą jak wyglądamy, więc ukrycie się pod kapturami nic nam nie da. Obawiam się, że nie obejdzie się bez walki.
- Niekoniecznie. - wtrącił Armin, kierując spojrzenie na Marco. - Mam pewien plan.
I tym właśnie sposobem siedział za kierownicą starego samochodu ciągnącego za sobą przyczepę pełną poszukiwanych przestępców. Armin miał rację; strażnicy nigdy nie widzieli go na oczy. Przy odrobinie szczęścia powinien nie wzbudzić większych podejrzeń straży i zostać przepuszczony przez bramę bez sprawdzania zawartości zakrytej przyczepy. Musiał ściągnąć wcześniej założony sprzęt i narzucić na siebie cywilne ciuchy. Jedynie przepaska na oku mogła wzbudzić podejrzenia, więc zsunął ją z głowy jednym ruchem, chowając do kieszeni. Nie był fanem chwalenia się odrażającą blizną biegnącą przez białe oko ale wydawało mu się to teraz lepszym rozwiązaniem. Wyglądał jak zwykły mieszkaniec okolicznej wioski, w przyczepie mógł równie dobrze wieźć skrzynie pełne ziemniaków.
Zamiast ziemniaków siedział w niej jednak oddział zwiadowców w pełni uzbrojony i gotowy do walki. Jean z trudem utrzymywał równowagę przez wyboistą drogę, po której byli zmuszeni mknąć. Jego myśli krążyły nieustannie wokół planu ucieczki i ostatnich wydarzeń. Nie podobał mu się plan aż takiego narażenia Marco, lecz nie było lepszego wyjścia. Wiedzieli na co się piszą.
- Hej, jak się trzymasz? - spokojny głos Sashy był monotonnie zakłócany przez hałas jaki wydawała przyczepa i silnik starego samochodu. Kirstein posłał jej ciepłe spojrzenie.
- Bywało lepiej. - zdobył się nawet na uśmiech, co widocznie ucieszyło dziewczynę.
CZYTASZ
[JEAN X MARCO] Tylko gdy mi wybaczysz, Jeanboy... +18
FanfictionNa sercu Jean'a Kirsteina od wielu lat zabliźniała się rana, jaką wyrządziła śmierć Marco podczas bitwy o Trost. Jednak od tamtego czasu sporo rzeczy uległo zmianie. Dwie wrogie sobie cywilizacje, jedna do niedawna zamknięta pomiędzy trzema murami i...