2

1.2K 28 1
                                    

Życie kierowcy to ciągłe życie w ruchu. Nie potrafię sobie wyobrazić tak często zmieniać położenie. Nie jestem na każdym Grand Prix, a męczy mnie brak mojego cichego domu. Postanowiłam przyjechać razem z Lando na trening na torze w Hiszpanii. Miałam nadzieje na obejrzenie bolidów na torze, a przypadło mi inne zajęcie...
Daniel poprosił mnie, abym zaopiekowała się jego siostrzeńcem, który bardzo chciał razem z nim pójść na tor. Bardzo lubię Australijczyka, więc przystałam na jego prośby popilnowania Gavina. Jednak ten dzieciak powoli mnie już męczył. Miał bardzo duuuuużo energii i był do tego bardzo wygadany. Więc moja głowa powoli wybuchała.

-Weź mnie na ręce!- prosił już od dłuższego czasu maluch.

-Nie dam rady. Nie jestem jak wujek Daniel.- powiedziałam już któryś raz z kolei.

-No proszeeee! Dasz radę jesteś bardzo silna jeżeli chcesz.- powiem, że takie słowa z ust kogokolwiek nawet dziecka są dosyć motywujące. Więc nawet z myślą, że może mi kręgosłup trzasnąć, wzięłam go na ręce. Chodziłam z Gavinem na rękach dopóki nie dostał zastrzyku energii. Postawiłam malucha na ziemi, a on od razu zaczął biegać wokół mnie.- Ciociu Victoriu pobawmy się w coś!- krzyknął energicznie. Czy wspominałam już, że dla Gavina każdy kierowca i każda osoba na padoku, którą maluch polubi jest jego ciocią lub wujkiem? Jest to jednak swego rodzaju urocze. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ktoś powie do mnie „ciociu".

-W co?- spytałam zmęczona.

-W berka! GONISZ!- krzyknął po czym zaczął uciekać. Skubany szybki jest. Pobiegłam za nim, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że ja nie mam kondycji i złapałam zadyszkę. Gavin zniknął mi z oczu...

-Gavin!- krzyknęłam rozglądając. Niestety nigdzie go nie było.- GAVIN!- krzyknęłam jeszcze głośniej. Nie nie nie nie! Zgubiłam dziecko...przecież on był przed chwilą przede mną! Momentalnie wpadłam w panikę. Co ja powiem Ricciardo? Przecież Daniel dał mi go pod opiekę, bo miał nadzieje, że zajmę się nim najlepiej. A ja go zgubiłam...jestem najgorszą opiekunką. Mijały kolejne minuty, a ja dalej nie mogłam go znaleźć. W mojej głowie pojawiały się najgorsze scenariusze...co jeżeli chciał znaleźć wujka i wszedł na tor, na którym jeździły bolidy rozpędzone do 200km/h, co jeżeli zemdlał i dlatego jeszcze się nie znalazł przecież jest jakieś 30'C. Mogło się wydarzyć dosłownie wszystko!! Odchodziłam już od zmysłów.

Przeszłam cały padok wzdłuż i wszerz, nawet poszłam do stajni zespołów, do których pozwolono mi wejść. Nigdzie nie było Gavina. W głowie już układałam sobie co powiem Danielowi. Kiedy to przechodząc po raz kolejny przez padok, zobaczyłam idącego spokojnie Russell z Gavinem ma rękach! Kamień spadł mi z serca. Podbiegłam do kierowcy z maluchem na rękach.

-Gavin gdzie ty uciekłeś? Tak się martwiłam!
-Biegłem przed siebie po prostu, zgubiłem cię i pomyślałem, że zaczekam na ciebie za garażem Williamsa.- dużo tłumaczy, bo tam akurat nie poszłam...- Wujek George mnie znalazł i obiecał, że zaprowadzi do ciebie.

-George naprawdę ci dziękuje nie wiem co bym zrobiła gdyby się nie znalazł. A tak w ogóle to czemu nie jesteś na torze?

-Eh mała awaria silnika. Raczej szybko tego nie naprawią, więc postanowiłem, że nie będę siedział w stajni i nic nie robił.- do głowy wpadł mi dziwny pomysł, ale postanowiłam jednak zobaczyć co z niego wyjdzie.

-To co Gavin może pójdziemy teraz na lody?- maluch ochoczo pokiwał głową.- A wujek George też chce iść?- spytałam uśmiechając się do Russella.

-Wydaje mi się, że nie jest to dobry pomysł żebym przerwał trening o tak po prostu...

-Twój trening już został przerwany przez awarie. Nawet jakbyś chciał to bez silnika nie będziesz jeździł prawda?- powiedziałam na co George się zaśmiał.

-No tak ale...

-Zrób to dla Gavina on napewno by chciał żebyś z nami poszedł.- kierowca spojrzała się na czterolatka, który właśnie tulił się do niego i patrzył na niego błagalnym wzrokiem.

-No dobra raczej nic się nie staje jak z wami pójdę.- powiedział odstawiając malucha na ziemie. Złapałam Gavina za jedną rękę, a George za drugą i w taki sposób poszliśmy na miasto do najbliższej lodziarni.

Udało nam się wrócić przed koniec treningu, więc George raczej nie będzie miał żadnych problemów przez moje pomysł.

-Dobra to ja idę zobaczyć co z moim bolidem.- powiedział, gdy byliśmy przy garażach po czym pobiegł do stajni Williamsa.

-No to co Gavin idziemy popatrzeć jak wujek Daniel jeździ na torze?- spytałam Gavina, a on energicznie pomachał głową. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam go za rękę. Poszliśmy z w stronę alei serwisowej i podeszliśmy do ogrodzenia przy torze. Podniosłam go do góry, aby mógł popatrzeć chociaż na końcówkę treningu.

-TO WUJEK DANIEL TO WUJEK DANIEL!!- krzyknął maluch.

-Gavin to nie wujek Daniel tylko Lando.- powiedziałam śmiejąc się.

-NIE, TO WUJEK DANIEL!- znów się zaśmiałam. Gavin chyba pomylił numery i na bolid z numerem 4 krzyczał „wujek Daniel". Nie chciałam się z nim o to kłócić, więc po prostu dałam sobie spokój.

Kierowcy powoli kończyli trening i zaczynali zjeżdżać do alei. Gdy Gavin zobaczył obydwa bolidy McLarena w garażu pobiegł szybko do bolidu z numerem 4. Lando właśnie wyszedł z pojazdu, zdążył zeskoczyć na ziemie, kiedy to Gavin wbiegł w niego i przytulił się do jego nóg.

-Wujku było świetnie!- krzyknął, energicznie skacząc wokół nóg Norrisa.- Jesteś najlepszym kierowcą McLarena!!- dalej mówił do Lando, który nie wiedział o co chodzi.- Nie ma nikogo lepszego od ciebie!!

-Eeee dzięki.- powiedział Lando, zdejmując swój kask i zaczął się śmiać. Gavin zdziwił się i odskoczył do tyłu prawie wpadając na jednego z mechaników.

-Mówiłam ci, że 4 to nie jest numer wujka Daniela.- powiedziałam żartobliwe.- Ale zgodzę się z Gavinem, że było świetnie Lando.- powiedziałam klepiąc brata po ramieniu.

-Dzięki.

-Ciociu Victorio! Chodźmy do wujka Danielaaa!- jęknął Gavin ciągając mnie za rękę na zewnątrz garażu.

-No dobra dobra już idziemy.- powiedziałam idąc z małym do Ricciardo. Gavin pobiegł szybko do Daniela tym razem będąc pewnym, że jest to rzeczywiście Daniel.

-WUJKU WUJKU WUJKU!!!- krzyknął skacząc przy nim.- BYŁO CUDOWNIE! JESTEŚ NAJLEPSZYM KIEROWCĄ!!- wykrzyczał jednym tchem.

-Dzięki mały.- powiedział biorąc go na ręce.- No i jak dzień spędzony z Victorią?- spytał z typowym dla Ricciardo uśmiechem.

-Było super!- krzyknął. Aż mi się miło zrobiło...

-Mam nadzieje, że dla ciebie też nie było tak źle...- powiedział do mnie Daniel.

-Było okay.

-To dobrze. Dzięki wielkie za opiekę.- powiedział Daniel, wychodząc ze stajni, mówiąc coś do Gavina, którego cały czas miał na rękach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Druga część z sześciu, którą napisałam jakiś czas temu...

How I met my driver |GR63| |F1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz