1. - prologue.

369 34 20
                                    

przed przeczytaniem:
• książka jest pisana w pierwszej osobie, z perspektywy severusa.
• występuje tutaj ship james x severus.
• au: non-magic, highschool clubs
• severus i james są w innych klasach, sev jest cichym, nikomu nieszkodzącym, piątkowym uczniem z klubu malarskiego, james jest tym sławnym smarkaczem, którego mimo wszystko lubią wszyscy, nawet nauczyciele.

prolog, rozdział pierwszy:

Nie mogłem znieść nowych osób w kółku malarskim, większość z nich nawet nie wiedziała, jakie farby są potrzebne do malowania na płótnie. Pani Trelawney podchodziła do tego zupełnie inaczej, miło przywitała nowych uczniów i niemalże od razu zaczęliśmy się przedstawiać do siebie, jak w prawdziwym przedszkolu.

Moi rówieśnicy przedstawiali się zaraz po sobie, niektórych imiona usłyszałem po raz pierwszy, mimo że chodzili ze mną na zajęcia w poprzedniej klasie. Nie przywiązuję uwagi do imion.

Nawet nie zauważyłem, kiedy przyszła moja kolej na przedstawienie się. Momentalnie się zestresowałem, nie jestem zbyt dobry w mówieniu o sobie.

— Mam na imię Severus. Lubię malować przyrodę, na przykład lasy. Skupiam się na szczegółach — opowiedziałem krótko, nie rozpowiadając się niepotrzebnie.

— Krótko i zwięźle, typowy Sev.— Uśmiechnęła się do mnie nauczycielka.

Następną osobą był ktoś nowy, więc z racji tego, że był ostatnią osobą, to posłuchałem.

— Nazywam się James Potter i zapisałem się tutaj z prawie zerową wiedzą o malarstwie. Moja mama malowała, kiedy byłem mały, właśnie dlatego chciałem się tego nauczyć i jej zaimponować.

— Postaramy się wszyscy przekazać jak najwięcej wiedzy i empatii przy nauce. Przynajmniej wiedziałeś, że używa się farb olejnych lub akrylowych... — westchnęła Trelawney.

Nauczycielka przypomniała sobie, że ci, którzy chodzą na zajęcia dłużej i wiedzą, z czego jest zrobione płótno, muszą się zająć tymi nowymi, nic niewiedzącymi uczestnikami, bo inaczej zniszczyliby materiały, a nie uczyliby się, jak malować.

Miałem gdzieś to, z kim mnie sparuje. Nigdy nie miałem cierpliwości do nowych, więc od razu wiedziałem, że to będzie porażka, ale nie chciałem narzekać.

Każdy miał już swoją parę, ponieważ wiele dziewcząt z kółka zapraszało swoich kochających chłopaków lub przyjaciółki, które chciały siebie wspierać i mieć wspólne hobby, więc jedyną wolną osobą do pary dla mnie był ten James. Byłem ciekaw jego umiejętności.

— Poradzę sobie na początku, Trelawney mówiła, że zaczniemy od łatwych rzeczy, więc na razie mnie tylko asekuruj, mistrzu — zwrócił się do mnie Potter.

Dopiero wtedy rozpoznałem ten arogancki głos dzianego chłopaka z klasy drugiej „E". Był gwiazdą drugorocznych, ale ja i tak nigdy, aż do teraz, nie wiedziałem, jak ma na imię.

— Uznam to milczenie jako zgodę — powiedział nagle, wyrywając mnie z namysłów. Czasem zbyt intensywnie się zamyślam.

— Namaluj coś prostego, żebym dokładnie wiedział, jakie masz umiejętności. Nie nabazgraj nic głupiego.

— Co mam namalować?

— Podstawą dobrego malarza jest wyobraźnia. Wymyśl, co chcesz namalować.

— Wyobrażam sobie pokój nauczyciela — w tym momencie zaczął wymachiwać rękoma, próbując mi na pustym płótnie pokazać, jak to wygląda — pełen starych książek. Na biurku jakiś kaktus i roślina przypominająca bambus, kartka z wylanym czerwonym atramentem zmieszanym ze łzami. Środek głównej ściany — nabrał powietrza — okno z widokiem na deszczową pogodą i iglasty las. — Kończąc swoje wyobrażenie, odetchnął z ulgą.

— Okej, od razu lecisz z detalami. Chodziło mi o coś prostego, ale może być. Zróbmy układ – namalujmy obydwoje to samo. Jeśli namalujesz coś niezbyt ładnego lub nie wyjdą ci proporcje, popatrzysz na mój przykład i spróbujesz zanalizować swoje błędy samodzielnie. To najlepszy sposób uczenia się.

— Najlepszy?

— Najlepszy i nawet nie waż się podważać mojego zdania — warknąłem, czując się nieco niestabilnie w roli nauczyciela. Tak naprawdę nigdy nie znałem innego sposobu, dlatego ten uważałem za najbardziej efektowny.

Bez przedłużania, James i ja zabraliśmy się do roboty. On wymachiwał pędzlem niezwykle szybko, ja wolałem podejść do tego bezstresowo. Mimo wszystko czułem lekką adrenalinę

— Proszę, porównaj — powiedziałem, kiedy skończył. Ja nie miałem namalowanego atramentu ze łzami, ale był to tylko mały, niezauważalny szczegół. — Zauważasz jakieś niedociągnięcia?

— Nie, mistrzu. Każdy namalował to w swoim stylu.

Westchnąłem ciężko. Czekała mnie niebywale długa droga nauczania typowego narcyza, jak malować i zauważać swoje błędy.

Potter dyskutował ze mną o tym obrazie jeszcze długo, ale średnio interesowała mnie jego paplanina. Zakończyłem jego zakłopotanie jednym zdaniem:

— Przyjdź dzisiaj wieczorem do tej starej kawiarni, pokażę ci coś wartego zapamiętania.

Po czym nadszedł koniec naszych zajęć i tym samym koniec moich męczarni z wysłuchiwaniem protestów nowicjusza.

◜lovely art◞  snamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz