Taehyungowi już nigdzie się nie spieszyło. Nie było dzisiaj żadnej rzeczy, która czekała na liście do zrobienia, ani nikogo, kto mógłby zakłócić mu ten spokojny wieczór. Ruszył więc wolnym krokiem przez wciąż zatłoczone ulice Seulu i zatrzymując się przy każdym ulicznym grajku, z zainteresowaniem wsłuchiwał się w małe koncerty, które za darmo prezentowali zarówno młodsi, jak i starsi. Może jako samotny student wydawał się być nudziarzem, jednak wbrew pozorom uwielbiał uczestniczyć w życiu miasta. Często przechadzał się między dzielnicami bogaczy i gwiazd, takimi jak Gangnam, bądź podziwiał wiecznie imprezowy Itaewon, na który był zbyt niepewny siebie, by stać się jego częścią. A może wystarczyłby ktoś, kto złapałby go mocno za rękę i pokazał, że czasami on też może się trochę rozerwać? Kim jednak nie lubił twierdzić, że potrzebuje kogoś, kto zmieni jego życie. Uważał, że samemu też daje sobie świetnie radę, ale nie wiedział, jak wiele traci, nie posiadając z nikim żadnych głębszych relacji. To nie tak, że się od nich szczególnie wzbraniał. Po prostu nigdy nie spotkał kogoś, z kim mógłby porozmawiać na każdy temat albo spędzić długie noce z kubkiem herbaty w dłoniach. Z kim poczytałby wspólnie książkę na balkonie, ale i wypił piwo, kiedy najdzie taka ochota. Pozostawał mu zatem jego dwuletni pies Yeontan, który teraz wskoczył na niego merdając ogonem i zaczął szczekać tak głośno, że zapewne zerwał mieszkająca obok staruszkę na równe nogi.
-Cii, Tannie! Chcesz, żeby znowu odwiedziła nas Pani Lee? Ostatnio o mało co nie kopnęła cię w tyłek, więc lepiej siedź cicho. - Taehyung od razu zabrał się za zdejmowanie butów i zrzucił z siebie lekki sweterek. Zwierzak w tym czasie odsunął się od niego i chowając nisko głowę, rozczulił miękkie serce Kima. - No chodź, stęskniłeś się, co? Dzisiaj długo nie było taty w domu, dlatego teraz się tak cieszysz, parówko. - brunet od razu wziął pupila na ręce i wtulając się w jego delikatne futerko, rozsiadł na fotelu przy kuchennym blacie.
- Wiesz, jaki jest dzisiaj specjał szefa? - Tae odwrócił się w stronę lodówki i zwinnym ruchem wyjął nieduży kartonik z mlekiem. - Jedyne i niepowtarzalne. Idealnie chrupkie, a zarazem rozpływające się w buzi. Prosto z najlepszego sklepu w mieście. Płatki, mój drogi. Płatki to jest zawsze dobry wybór. - chłopak gadał roześmiany sam do siebie, ale Yeontan przywykł już, że mieszka pod jednym dachem z takim wariatem. Po chwili jego właściciel chwycił w dłonie także ogromną paczkę karmy dla zwierząt i nasypując do miseczki trochę przysmaku, zadbał o kolację dla swojego psiaka.
-Ah, Tannie, myślisz, że ten dzieciak od popcornu odda mi jutro rower? Niby obiecał... - brunet spojrzał swoimi czarnymi ślepiami na pupila i wziął do buzi pełną łyżkę płatków. - Lepiej, żeby wrócił do mnie w całości, bo nie będę miał jak jeździć na uczelnię. O właśnie, muszę jeszcze zapisać jego numer. Tylko jak on się nazywał? Jinkook? Jaekook? Dobra, niech będzie Orzeszek. - Kim chwycił momentalnie za telefon i nie zastanawiając się dłużej, wstukał leniwie kilka literek w puste pole. Obok nazwy kontaktu wkleił także emotikon popcornu i aż zaśmiał się pod nosem, by chociaż tym razem nie był on karmelowy.
*
Dla Jungkooka ten wieczór nie był jednak tak spokojny jak dla Taehyunga i jego uroczego pupila. Chłopak bowiem po przejechaniu dobrych 25 kilometrów miał wrażenie, że jego płuca zaraz spalą się w istny proch, a uda aż piekły od dających się we znaki zakwasów. Z jego ust padały coraz to nowe przekleństwa względem Taeho jak i cholernego rozkładu jazdy, ale Jeon nie miał zamiaru kończyć na tym swojej dzisiejszej podróży. Orzeszek od razu po wkroczeniu na teren jego wsi podjechał pod same drzwi ogromnej willi czarnowłosego i jedyne, co siedziało teraz w jego głowie, to jak ubrać w słowa te pełne nerwów, ale i skrytego rozczarowania myśli. Uznał jednak, że im więcej nad tym dumał, tym bardziej gubił się sens jego wypowiedzi, dlatego po prostu nacisnął domofon państwa Kang i uprzednio czekając przed furtką, zobaczył po chwili zbliżającą się w jego stronę sylwetkę Taeho.
-Po cholerę tu przyszedłeś? - chłopak burknął rozdrażniony i wpuścił Kooka do środka.
-To co? Miałem się nie odezwać w ogóle? Aż tak ci już wisi nasz związek? - Jeon posmutniał widocznie i siadając na schodkach wejściowych, przyciągnął nogi do czubka brody. Może i chłopcy nie umawiali się ze sobą szalenie długo, jednak dla bruneta lekkość, z jaką podchodził do ich zerwania Kang, była bardzo bolesna.
-Kookie...
-Nie mów tak już na mnie. Pierw prawie krzyczysz, a potem zaczynasz słodzić, jakby miało to coś pomóc. - Jungkook prychnął pogardliwie i spojrzał na idealnie przystrzyżone drzewka wokół domu chłopaka. - Spodobał ci się ktoś inny, prawda? To dlatego taki jesteś, hm?
-Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, okej? To nie tak, że specjalnie chciałem narobić ci przykrości. Po prostu Yeonjun... - Taeho z trudem kleił zdania, jednak dla Jeona i tak było to już wystarczająco.
-No tak. Yeonjun... - chłopak zaśmiał się przez łzy i chwycił z powrotem za leżący na bruku rower. - To by wyjaśniało, dlaczego ostatnio nasze każde spotkanie było dla ciebie takim przymusem. Cześć, Taeho. Obyśmy już nigdy więcej nie musieli się widzieć.
Jungkook otarł mokre policzki i nie darząc byłego chłopaka nawet jednym spojrzeniem, od razu wyjechał na polną drogę w stronę rodzinnego domu. Był w szoku, jak szybko potoczyło się ich zerwanie. Liczył na jakieś dłuższe, szczere wyznania, albo chociaż żal w oczach czarnowłosego, a on tymczasem potwierdził jedynie przykre podejrzenia Jeona. Nie trudno było zauważyć, że chłopak spędzał wiele czasu na graniu z Choiem, ale Kook resztką nadziei wierzył, że są to czysto koleżeńskie spotkania. Jak widać, przeliczył się na dobrych intencjach Taeho.
Po chwili zobaczył zza zakrętu jego nieduży, pokryty żółtą farbą dom, dlatego zszedł momentalnie z roweru i odrzucając go gdzieś na bok, nawet nie pofatygował się z przypięciem ramy do bramki. Był zbyt przygnębiony i sfrustrowany, by przejmować się jeszcze takimi drobiazgami, a kłębiąca się złość czekała tylko na wybuch w najbardziej nieodpowiednim momencie. Na szczęście chłopak po wejściu do domu był zupełnie sam, co akurat nie specjalnie mu przeszkadzało i udając się prosto do swojego pokoju, trzasnął nerwowo drewnianymi drzwiami.
-Mogłem się już udławić tym zasranym popcornem. - Kook warknął zdesperowany i aż kopnął stojący przy biurku śmietnik. Próbował wyładować na czymś swoją złość i smutek, jednak nic nie przynosiło mu upragnionej ulgi. Miał ochotę już tylko zakopać się pod pierzynami w łóżku i przepłakać cały wieczór, kiedy nagle jego uwagę zwróciła niewidziana wcześniej ulotka.
Studia 2021. Znajdź coś dla siebie na naszej uczelni! Ogrom kierunków do wyboru, nowoczesny kampus i przyjazna atmosfera! Szczegóły rekruta...
Jeon już nawet nie czytał dalej. Wiedział, że to jego mama przyniosła do pokoju tę broszurę, dlatego westchnął tylko głośno i miętoląc w dłoni kawałek kartki, odłożył go w końcu na dno szuflady. Chciał być na nią zły, jednak nie potrafił. W końcu to ona pracowała do późna, by zapewnić mu godną przyszłość i nic dziwnego, że chciała zainteresować syna jakimiś studiami. Zresztą, wyższe wykształcenie w Korei nie było niczym wyjątkowym, a wręcz absolutnym minimum. Tutaj każdy ścigał się z ilością certyfikatów, dyplomów, kursów i innych papierków, które miały powalić na nogi ich przyszłego pracodawcę. To tylko Kook wciąż miał pustkę w głowie i żył z dnia na dzień, bez żadnych planów czy marzeń. Czy go to frustrowało? Nawet bardzo. Nie uczył się najgorzej, nie był najbrzydszy, nie podpadał szczególnie nauczycielom czy mamie. I może to, że we wszystkim był po prostu przeciętny, ciążyło mu na duszy najbardziej.
Po chwili chłopak wyrwał z notesu pojedynczą karteczkę i zapisując na niej kilka słów, przypiął ją pinezką do korkowej tablicy nad biurkiem.Przyłóż się w końcu do nauki, palancie!
——-
No zobaczymy, jak pójdzie kookowi ta nauka..
CZYTASZ
Closing credits | taekook
FanfictionJungkook, starając się odkryć swoje zakopane pod stertą skarpetek aspiracje, poznaje nieco dziwnego, jednak zdecydowanie za bardzo zabawnego Taehyunga. Czyli o dwójce młodych ludzi, próbujących dojrzeć wspólnie do pewnych decyzji i dorosłego życia...