Orzeszek spuścił nisko głowę i wpatrując się w mokry asfalt klął na własną głupotę, że znowu zrobił z siebie takiego błazna. Bo przecież nie była to wina Taehyunga, że traktował go jak resztę znajomych. Chłopak ani nic mu nie obiecywał, ani nie nakłaniał do flirtowania, ani nie manipulował jego uczuciami. To po prostu Kook jak największy bałwan po zerwaniu dał sobie tak łatwo dopowiedzieć dalszy kawałek historii i stworzył bajkę, która nie miała miejsca w prawdziwym świecie. Teraz szedł więc wolnym krokiem w stronę dobrze znanego mu przystanku autobusowego i zapychając buzię czekoladowymi kulkami starał się nie rozmyślać więcej o chłopaku. Próbował wymazać obraz jego kwadratowego uśmiechu i wykręconych na wszystkie strony loczków, jednak on jak na przekór jeszcze intensywniej pojawiał się mu przed oczami. I to dosłownie, bo po chwili Jeon ujrzał naprzeciwko siebie czyjeś wylakierowane, skórzane buty i podnosząc swój wzrok w górę, aż prychnął pod nosem z zażenowania.
-Po co tu przylazłeś? - spytał sucho.
-Może lepiej ty mi powiedz, czemu zwiałeś tak nagle, hm? - starszy podniósł brodę Gguka ku górze i mierząc go wzrokiem, zauważył usilnie powstrzymywane przez niego łzy. - To źle, że jestem „miły i pomocny"?
-Tak. To znaczy nie. Ale nie lubię, jak ktoś jest dla mnie miły w sposób, który bywa dla mnie obłudny. Za dużo sobie dopowiadam, dlatego prościej by było, gdybys traktował mnie oschle. W ogóle mogłeś dać sobie ze mną spokój już dawno temu. - młodszy odwrócił się bokiem do Kima i nie potrafił spojrzeć mu w oczy. W końcu wiedział, na jak przegranej pozycji się znajdował.
-Co ty gadasz, Jungkook? Przecież ja chciałem się z tobą po prostu zakolegować, bo wydawałeś się być fajny do cholery! - Taehyung już zupełnie nie rozumiał Kooka i aż podniósł głos ze złości.
-No właśnie. Ja za to nie chcę się z tobą kolegować. - łzy po policzkach młodszego ciekły już nieubłaganie, ale ten nawet nie próbował ich hamować.- Bo kolegów nie ma się ochoty łapać za rękę. Bo na kolegów nie chce się patrzyć godzinami i rozmyślać, co siedzi w ich głowie. O kolegach nie marzy się przed spaniem i koledzy nie sprawiają, że czuje się te zasrane motylki w brzuchu za każdym razem, gdy widzi się ich kwadratowy uśmiech. Rozumiesz już? Rozumiesz już, dlaczego nie chce się z tobą kolegować? - młodszy rzucił ostatnie pytanie niemalże krzycząc i ocierając opuchnięte oczy, nawet nie czekał na odpowiedź Taehyunga. Już raz przekonał się, jak prościej żyje się w niewiedzy, a krzywe przeprosiny Kima tyko wyrządziłyby mu więcej przykrości, niż pożytku. Wybiegł więc czym prędzej z placu parkingu i choć nogi drżały mu jak galareta, nie oglądał się za sobą. Nie chciał widzieć miny starszego. Właściwie w ogóle nie chciał widzieć go już nigdy więcej.
-Chyba jesteś słaby z wuefu, nie-kolego. - wtem Kook usłyszał niski głos Tae za sobą i czując zacieśniający się wokół jego ramion uścisk, stanął na wprost niczym szpilka. Co on do cholery wyprawiał? Czy było mu do śmiechu nawet w takiej sytuacji? Młodszy oczywiście próbował się wyrwać niczym poparzony, jednak Kim nic sobie z tego nie robił i opierając swoją brodę w zaułku jego szyi, musnął ją lekko czubkiem nosa.
-No i na cholerę się tak wiercisz, pajacu? Gdzie uciekniesz? Na autobus, który masz na 40 minut czy może zachciało ci się wrócić do Julii Roberts? - zaśmiał się głośno.
-Naprawdę tak bardzo cię bawi, że się zabujałem? - Jungkook odwrócił się w końcu twarzą do starszego i patrząc mu prosto w oczy miał dość, że ten traktował go jak jakiegoś żałosnego gówniarza.
-Bardziej bawi mnie to, że... - starszy zawiesił na chwilę głos i wpatrując się w skupieniu w jakiś obiekt w oddali, dodał po chwili w niedowierzaniu. - Czy to... P-petunia?
CZYTASZ
Closing credits | taekook
FanfictionJungkook, starając się odkryć swoje zakopane pod stertą skarpetek aspiracje, poznaje nieco dziwnego, jednak zdecydowanie za bardzo zabawnego Taehyunga. Czyli o dwójce młodych ludzi, próbujących dojrzeć wspólnie do pewnych decyzji i dorosłego życia...