17.

349 31 17
                                    

Mijał tydzień za tygodniem i choć Taehyung nie odstawał od Jungkooka nawet na dwa dni, wciąż nie wyznał mu swoich skrywanych uczuć. Okazywał to w gestach, w jego ciepłych objęciach, w jego każdym składanym dobranoc przed snem, ale nigdy nie zdobył się na powiedzenie mu tego wprost. Dlaczego? Może myślał, że Jeon już to wie? A może „kocham cię" było zbyt proste, by zadowolić romantyczną wizję Kima? Chłopak wiercił się po pokoju, przestawiał każdą bibelotę na półce i gdy tylko zegar wybił równo godzinę 16:47, wybiegł z domu niczym poparzony. Obliczył bowiem, ze dotarcie do centrum zajmuje mu dokładnie 42 minuty, dlatego zostawił sobie minutę w zapasie, by co do sekundy o 17:30 pojawić się przed drzwiami ich dzisiejszej atrakcji. Był istnym wariatem, który kochał mieć wszystko zapisane w kalendarzu, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela, dla którego czas był tylko odgórnie ustaloną cyferką. W końcu i tak poszedłby spotkać się z Taehyungiem. Nieważne, czy o 17:29, czy grubo po północy. Nieraz przez to Kim odchodził od zmysłów, bo przecież jak można było bagatelizować tak cenną rzecz jak czas, jednak Jeonowi nigdzie się nie spieszyło. Tym razem również jego karmelowa czupryna nie odznaczała się w tłumie, a widząc już pierwsze spóźnione tyknięcia wskazówki, Tae zaczął przebierać niespokojnie nogami.

-No i gdzie on do cholery jest? - Kim powtarzał na okrągło w swojej głowie i widząc już 30 minutowe spóźnienie swojego towarzysza, nie wytrzymał dłużej czekać. W końcu to właśnie dzisiaj miał odważyć się na kolejny krok, zaplanował fantastyczną randkę i nawet spisał na kartce wszystko, co od tak dawna zalegało mu na sercu, a Jungkook jak gdyby nigdy nic postanowił nie przyjść. Mieli iść do planetarium, oglądać piękne gwiazdy, które odbijałyby się w czarnych tęczówkach młodszego i spędzić resztę wieczoru przechadzając się po nocnym Itaewon, jednak Taehyung już stracił ochotę na to wszystko. Wyjął z kieszeni starannie złożoną karteczkę i miętoląc ją w rękach, zagryzł wargi przed płaczem. Czy Jeon się nim bawił? Przecież to nie było w jego stylu. Ani ignorowanie tysiąca wiadomości, ani nie dawanie jakichkolwiek oznak życia. Jednak Taehyung poczuł w gardle gulę żalu, której nie mógł się niczym pozbyć. Wdychał mroźne powietrze na placu przed planetarium i co rusz tylko wysyłał kolejną wiadomość do chłopaka z zapytaniem, gdzie on się podziewa. Nawet nie liczył na odpowiedź zwrotną. Robił to chyba jedynie po to, by załagodzić swoje bolące serce. Niespodziewanie jednak samsung bruneta zawibrował kilkukrotnie i powodując u niego mrówki na całym ciele, ukazał na ekranie długo wyczekiwane imię. Jungkook.

-Kookie? Gdzie t-ty... - nawet nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu zmartwiony głos młodszego.

-Czy ty płaczesz? O mój Boże, Taeś, posłuchaj ja... ymm... średnio jest teraz dobry moment na tłumaczenie tego, ale mógłbyś przyjechać na komisariat? Ten na Gangnam...

-Komisariat? Masz na myśli komisariat policji? Na litość coś ty zrobił? Zamkną cię tam? Już cię więcej nie zobaczę? Kurwa mać Jeon Jungkook! - głos Kima stał się teraz jeszcze bardziej wystraszony i zdesperowany, jednak nie chcąc tracić czasu, chłopak od razu ruszył w stronę najbliższego metra na Gangnam.

-Wytłumaczę ci, jak przyjedziesz. Przepraszam, że tak długo czekałeś... M-muszę już kończyć. - Jeon rozłączył się od razu i pozostawił w Tae w takiej niewiedzy, że ten zaczął już snuć najgorsze scenariusze w swojej głowie. Bo przecież co ten chłopak mógł nabroić, że aż ściągnęła go za to policja?
Nie minęło nawet 20 minut, kiedy brunet wbiegł zdyszany na komisariat policji i widząc siedzącego przy biurku Jungkooka, od razu podszedł do jego krzesełka.

-Kookie? Coś ty narobił? - spytał prosto z mostu, nie mogąc wytrzymać presji.

-Właściwie to nic, po prostu to babsko... ah, to znaczy od początku. Jechałem dziś rano z mamą do miasta. Ona zamykała dom jako ostatnia i głupi byłem, że nie sprawdziłem, czy wziąłem ze sobą własne klucze. Oczywiście cymbał ze mnie taki, że zostały w moim pokoju i jak chciałem potem wejść do środka się przebrać przed naszym spotkaniem, to zdałem sobie sprawę, że nie mam ich ze sobą. Jedynym pomysłem było przedarcie się przez płot, ale wtedy to babsk- to znaczy ta pani - w tym momencie kiwnął na siedząca naprzeciw staruszkę. - mnie zauważyła i pomyślała, ze próbuje się włamać. Do własnego domu. Ale oczywiście nie uwierzyła mi i od razu zadzwoniła na policję, dlatego tak... tutaj kończy się historia. Na szczęście już pokazałem dokumenty panom policjantom i mogę iść do domu, prawda? - Jeon odwrócił się w stronę ochroniarzy i widząc ich przytaknięcie głową, uśmiechnął się słabo.

-Oh, Jungkook. Co ja się z tobą mam... naprawdę się dziwię, że nie dostałem jeszcze jakiegoś zawału serca przez te twoje „zbiegi okoliczności"... - kim westchnął głośno i ciągnąc chłopaka w stronę wyjścia, ukłonił się na pożegnanie policjantom. - Martwiłem się jak cholera, wiesz o tym, hm?

-Wiem. I przepraszam, że jak zwykle to ja coś zepsułem. Zdążymy jeszcze wejść do planetarium? Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło... - Jeon wtulił się z żalu z ramiona starszego i chowając nos w jego ciepłym szału, uronił w sekrecie kilka łez. Jemu przecież tez było szkoda Taehyunga, który zawsze się dla niego poświęcał.

-Obawiam się, ze zanim dojedziemy z powrotem na miejsce, to będzie już zamknięte. Ale to nic, zrobię rezerwację na inny dzień. - mruknął Kim.

-Nie, ja ją zrobię. A teraz chodźmy do mnie w takim razie. - Orzeszek pociągnął starszego w stronę przystanku autobusowego i choć starał się jakkolwiek naprawić ten marny dzień, czuł, że nic nie jest tak, jak powinno. Taehyung wyglądał na wyjątkowo przybitego, a zresztą sam Jeon nie mógł sobie wybaczyć, iż po raz kolejny zawiódł starszego. Całą podróż spędzili więc w ciszy i dopiero przed furtką od domu Kim zażartował nieśmiało:

-Tym razem masz już klucze?

-Na szczęście mama przywiozła je na komisariat, zanim jeszcze zadzwoniłem po ciebie. Choć sądząc po jej minie to czeka mnie później nieciekawa rozmowa na ten temat. - Jungkook wykrzywił swoją twarz w grymasie i zapraszając bruneta do środka, usadzili się oboje przed dużym ekranem telewizora. Śmiać mu się zachciało widząc, iż właśnie leciał ich ukochany film z Julią Roberts, ale może to właśnie on miał naprawić ich dzisiejszą atmosferę? - Przepraszam. Nie smuć się już tak proszę, bo łamiesz mi tym serce... - wyznał zgaszony Jeon, patrząc w szklane oczy starszego.

-Po prostu wiesz... dziś naprawdę chciałem zrobić coś ważnego. I długo się na to przygotowywałem, żeby wyszło jakoś... Ymm... romantycznie i w ogóle. - Kim speszył się nieco, jednak kontynuował swoją wypowiedź. - Nie myśl sobie, że to twoja wina, bo taka akcja mogła się zdarzyć każdemu, ale po prostu teraz mi przykro, że nie wyszło tak, jak chciałem. - Taehyung miętolił w dłoni pogiętą na wszystkie strony kartkę, jakby wciąż się wahał, czy to odpowiedni moment jej użyć. W końcu jednak wyciągnął dłoń w stronę kieszeni i gdy już miał zamiar schować papier, poczuł na sobie dotyk Kooka.

-Nie będę się domyślać, co napisałeś na tej kartce, ale chcę żebyś wiedział, że nie potrzebne mi są żadne odjechane randki w planetarium czy prywatne seanse w kinach. Z tobą mogę siedzieć nawet na tej zapyziałej kanapie i jeść odgrzewane żarcie sprzed ostatniego wieczora wiesz czemu? Bo kocham ciebie bez względu na scenerię. I owszem, fajnie byłoby teraz oglądać jakieś zajebiste gwiazdy i te całe Jowisze, Marsy, szmery bajery, ale tu mi też jest dobrze. Jak mnie przytulasz i oboje gapimy się na ten sam po raz setny film z Julią Roberts. - Jungkook wyznał swoim jak zwykle prostym językiem, jednak wtulając się czule w Taehyunga sprawił, że starszy nie potrafił być obojętnym na jego słowa. Może tego mu właśnie brakowało? Tej prostoty? Tego piękna rzeczy codziennych? Chciał się nauczyć ich od Orzeszka. I bez spisanych na kartce metafor, że jego oczy skrywają całą galaktykę gwiazd, a jego usta są cudowniejsze niż truskawki w środku lata, wyszeptał mu do ucha.

-Kocham cię najmocniej na świecie, Jungkookie.

Po czym złożył na jego czole delikatny, ale pełen szczerej miłości pocałunek.

———
Ah, chyba zakończę w tym miejscu to ff ewentualnie wrzucę wam jeszcze dodatkowo epilog. Jestem cholernie niezadowolona w mojej niestałości w pisaniu i tego iż fabuła pozostawia wiele do życzenia, bo mam wręcz wrażenie, ze straciłam tylko wasz czas. Ale dziękuje każdemu kto dotrwał do końca i kto wie, być może jeszcze napiszę coś ciekawego. Narazie jednak, choć pomysłów mam wiele, czuje się dosyć Hmm... smutno? Mam tez przeczucie, ze nie nadaje się po prostu do tego, ewentualnie mój styl pisania nie przypada do gustu zbyt wielu osobom, dlatego tez zgromadziła się tutaj tylko garstka czytelników. Aczkolwiek każdemu z was osobno bardzo dziękuje za wspieranie mnie i ciepłe słowa, jesteście cudowni<3
To już koniec narzekania! Haha
Trzymajcie się ciepło i spóźnionych wesołych świąt.
Do usłyszenia
Gosia

Closing credits | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz