9. Strachy Na Lachy

574 30 21
                                    


 9.



Na błękitnym niebie nie było żadnej chmury. Od czasu do czasu, tylko, przemykały po nim ptaki, niczym odrzutowce, fantazyjnie okręcając się, albo pikując niebezpiecznie w dół. Dźwięki zza okna były stłumione, gdzieś w oddali szczękał pies, a dalej jechał traktor, chrobocząc. Ciągnął za sobą tłuczącą się przyczepkę, która w wydawała metalowe, głośne trzaski.
  

Victoria wylegiwała się na łóżku na plecach, z oczami wbitymi w okno. Na brzuchu leżała jej stara, już mocno wyrobiona akustyczna gitara. To na niej uczyła się grać, wiele lat temu. Łapała pierwsze akordy, grała ulubione piosenki. Przejechała znów palcami po strunach, a instrument wydobył z siebie kilka byle jakich dźwięków. Na to, wcześniej drzemiący w kołdrze Chili, zamruczał niezadowolony.


- Co, ty też chcesz się pokłócić? - zagaiła zerkając w czarne, jak dwa małe węgielki, oczy. Pies mlasnał, oblizał biały pyszczek i obrócił łebek w stronę drzwi.

 
 

Usiadła na łóżku i odłożyła na bok drewnianą gitarę, a następnie wyjrzała przez okno, tak aby mogła dostrzec podwórko. Nie słyszała, żeby samochód Thomasa zaparkował, ale łudziła się, że jakimś cudem, może się tam pojawił, od czasu kiedy ostatni raz sprawdzała. Oparła brodę o parapet i westchnęła. Jej ciepły oddech odbił się na szybcie, a potem, błyskawicznie wyparował. Słyszała kiedy Damiano odjechał wczesnym rankiem, w końcu nie spała całą noc, analizując w głowie całą sytuację, która miała miejsce. Wiele razy odtwarzała własne słowa, i jego bierność na nie, żeby za chwilę, przypomieć sobie, to jak łapał ja za rękę, jak całował z namiętnością.


   Do oczu znów napłynęły jej łzy, oparły się o dolną linię rzęs, żeby za chwilę, spłynąć po policzku, łagodnie w dół. Podwórko i szyba stały się bardzo szybko niewyraźne i rozmazane. Nie chciała płakać, nie chciała przyznać, że tak bardzo ją  bolało bycie tą drugą. Miło się było łudzić, że była dla niego najważniejsza. Bo wtedy, w Paryżu gdy ją całował, tak właśnie się czuła. Najważniejsza, chciana, pożądana. Tak samo się poczuła gdy przyjechał tu, jak wszedł do kuchni i na nią spojrzał tymi ciepłymi brązowymi oczami. I może dlatego nie dała mu dość do słowa? Bo gdzieś głęboko czuła, że nic nigdy pomiędzy nimi nie będzie. Za daleko im było do siebie. Damiano chciał mieć wszystko, i karierę i piękną modelkę za dziewczynę, no i jeszcze kogoś z doskoku, jak czuł się samotny. Jednak bardziej niż utrata potencjalnego kochanka, bolała ją strata przyjaciela. Ich dwuosobowa niezniszczalna drużyna właśnie się rozpadła, i próżno było szukać czegoś, co mogło ją z powrotem skleić.

 
 Wstała i ściągnęła z siebie ubranie, a następnie weszła do małej łazienki znajdującej się w pokoju. Była bardzo ciasna, z kafelkami w kolorze pastelowego różu, już, swoją drogą gdzieniegdzie popękanymi. Odsunęła kolorową zasłonę prysznicową i odkręciła metalowy kurek z wodą. Z małej, zaśniedziałej słuchawki z piskiem wystrzeliła zimna woda. Victoria skuliła się lekko, okrywając się ramionami. Drżała, ale to było to, czego potrzebowała. Miała nadzieję, że ćmiący ją ze zmęczenia ból głowy, w krótce ustanie.


Chili nurkował w wysokiej, soczystozielonej trawie rosnącej przy zielniku. Victoria siedziała na wiklinowym krześle ogrodowym i czytała jakaś starą gazetę sprzed kilku lat. To wszystko, co udało jej się znaleźć. W końcu internetu nie było, a książki w których zaczytywała się babcia za młodu, były romansami, na które dziewczyna, w tej chwili nie miała absolutnie ochoty. To były ostatnie dni na Sycylii, więc próbowała się zrelaksować. Po powrocie czekał ją koncert w Berlinie, a razem z nim konfrontacja z chłopakami. Wysłała im tę głupią pocztówkę na znak pokoju, bo nigdy nie była dobra w wytrzymywaniu napięcia. Nie lubiła i nie umiała się kłócić.

Włoskie pocałunki MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz