12. Przedostatnie Pożegnanie

697 32 18
                                    


 12.


Uwaga  część rozdziału, która uprzednio była zakończeniem jest zmieniona.



Obite drewnem, ogromne pomieszczenie robiące za studio oświetlone było jarzeniówkami. Jasne, czasami migające światło opływało instrumenty, czerwony wytarty dywan i stary parkiet. W ogromnych kolumnach po bokach sali wybrzmiewała muzyka. Głośna i hałasliwa, zagłuszająca wyrzuty sumienia. Damiano ochylił się na krześle z nogami wspartymi o biurko, na którym znajdowała się konsola przyczepiona do pierdyliarda kabli. W ręku trzymał papierosa, choć wiedział, że palenie w tym pomieszczeniu było surowo zakazane. Dziś, miał to gdzieś. Jeszcze tydzień temu, jego życie było szalone, ale wciąż,  w jakiś sposób poukładane, a dziś, zarywał kolejną noc próbując wszystko pozbierać do kupy. Zamknął oczy i oparł głowę o fotel. Wsłuchiwał się w rify elektrycznej gitary w utworze Notting else matters, Metalliki. Pozwoliły mu odpłynąć na kilka sekund. Odciąć się od gnębiących go myśli.
 

Zerknął na wyłączony telefon, który wyłączył gdy Giorgia dobijała się do niego zaraz po tym jak wyszedł. Wczoraj, gdy zobaczył ją z tą suknią, cały jego misterny plan o zrywaniu platra poszedł, łagodnie mówiąc, w las. Musiał więc przygotować się do wersji, której zwolenniczką była Anna. Najwyraźniej rozmowa była jedynym wyjściem z tej patowej sytuacji. Już nie mógł dłużej owijać w bawełnę, bo każdy kto był uwikłany w ten miłosny trójkąt się męczył. A on, najbardziej, bo rzucał się między Giorgią, a Victorią, uwikłany, choć już, dawno podjął decyzję, z którą z nich chciał być. Nic by nie wskrzesiło związku z Giorgią, bo zwyczajnie nie umieli przy sobie być zwyczajni. Normalni.


- Tu się ukrywasz... - usłyszał nagle przy swoim prawym boku Victorię. Nawet nie usłyszał kiedy weszła. Miała na sobie, ku jego zaskoczeniu, sukienkę w kwiaty, tę, z winnicy, tę która wtedy podobała mu się.

 
- Musiałem pomyśleć, co jej powiem. Słuchaj, ona....


- Rozbieraj się - przerwała mu. Chwilę patrzał na nią podejrzliwie. Żartowała. Przecież musiała żartować. Jej mina była jednak poważna, choć widział, że starała się ukryć nerwowość.
  

 Gdy nie reagował zrzuciła z biurka jego nogi, a potem usiadła na nim okrakiem.  Bez czekania na jego reakcję, pospiesznie ściągnęła mu koszulę, po drodze zrywając jeden czy dwa  guziki, które z cicho przeturały się przez parkiet. Lekko zszkowoany, zajrzał jej w oczy, ona jednak nie zbyt długo pozwoliła w nie zaglądać. Wciąż widział w niej tę nieśmiałość, którą usilnie próbowała zamaskować. Dostrzegł, że pośpiesznie starała się zdjąć z siebie sukienkę. Złapał ją za ręce. Nie, że mu się to nie podobało. Podobało, i to bardzo, ale to było od niej tak różne, że aż niepokojące.

 
- Kim ty jesteś? - zażartował, ale ona tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego pytanie. - Mamy czas, nie musimy tu...

 
- Wiem. Pomożesz mi czy nie? Ten cholerny zamek się zaciął - przechylila się w bok, a on z nie krytą ochotą pomógł jej uporać się z niesfornym suwakiem. Potem przeciągając dłońmi po jej ciepłych, gładkich udach, aż wreszcie brzuchu, ściągnął z niej sukienkę. Opadła w dół, niedbale rzucona, odsłaniając niebieskie figi i nagie, kształtne piersi. Zaparło mu dech, bo choć wyobrażał sobie ją nagą tysiące razy, w rzeczywistości, szczególnie w tak dzikiej kombinacji, wyglądała nieziemsko. Victoria ugasiła papierosa, którego miał w popielniczce, a potem zeszła z niego z gracją.

Włoskie pocałunki MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz