Calum wiedział, że tegoroczne walentynki będzie wspominał przez najbliższe tygodnie. Co prawda wieczór spędzony u Vivien mógł uznać za udany, jednak nadal żałował, że nie powiedział jej prawdy o jej chłopaku. Z resztą ostatnio sporo o nim myślał, o tej sytuacji, w jaką się wpakował będąc zmuszony do zachowania faktu o małżeństwie Alexandra w tajemnicy. W końcu nie pracuje w księgarni dla pozyskiwania plotek z całego miasta i przekazywania ich dalej. Poza tym... wiedział, że Alexander z łatwością przekonałby Vivien, że próbuje zepsuć ich związek i bez problemu zrobiłby z niego głupka, z obsesją na jej punkcie. Zwłaszcza gdyby wiedział o wieczorze, który spędzili razem i o kwiatach, które jej dał.
Nic dziwnego, że dzisiejszego dnia pojawił się w kwiaciarni, a Holly cztery godziny później przekazała mu bukiet różowych i czerwonych róż by zawiózł je w miejsce, które ostatnio odwiedzał chyba codziennie.*
Około dziewiętnastej trzydzieści zapukał do drzwi domu Vivien a gdy ta je otworzyła uśmiechnęła się szeroko na widok bukietu kwiatów, który nie ukrywając robił znacznie większe wrażenie, niż niewielka wiązanka tulipanów, którą jej dał.
- Cześć, Calum.
- Hej, Vivien. Mam um... kwiaty, jak widzisz. Proszę, podpisz tu - powiedział wręczając jej bukiet róż a następnie wskazał pole, w którym powinna była złożyć swój podpis.
- Są od Alexa?
- Nie mogę...
- Są? - ponowiła swoje pytanie zanim podpisała papier.
- Tak.
- Weź je - odpowiedziała wciskając wiązankę w dłonie bruneta, który zdawał się nie rozumieć o co tak właściwie chodzi.
Oddała mu długopis a on został na progu będąc kompletnie zdezorientowanym.
- Co? Dlaczego? - zapytał nie szczególnie wiedząc, jak powinien się zachować.
- Po prostu je weź, daj jakiejś dziewczynie czy komuś - odparła opierając się o framugę drzwi.
- Coś się stało? - zapytał kompletnie ignorując fakt, że powinien już jechać dalej, ponieważ dzisiejszego dnia nie zostawił bukietu dla Vivien jako ostatniego.
- Nic wielkiego, nie rozmawiamy od walentynek. Wiesz, w pewnym sensie zrobił mi awanturę o to, że spędziłam je w pewnym sensie z Tobą - mruknęła gdy Calum zmarszczył brwi.
- Oh, to cholernie nie fair, jest ostatnią osobą, która powinna robić awanturę z tego powodu. W końcu on też spędzał je z... - i tu ugryzł się w język by nie kontynuować, choć wiedział, że dziewczyna nie odpuści tematu i będzie go kontynuowała.
- Z kim? Ty coś wiesz, prawda? - zapytała spoglądając na niego w taki sposób, że przez chwilę miał ochotę powiedzieć mu o wszystkim.
- Ja...
- Calum, powiedz mi, błagam - ponagliła goa dosłownie chwilę potem odebrała od niego kwiaty i chwyciła jego dłoń praktycznie wciągając za dłoń do środka domu. Chciała wiedzieć, co miał na myśli mówiąc to.
Musiała wiedzieć.